Podejrzany o przestępstwa mecenas Krzysztof K. z Olsztyna zostaje w areszcie, ale to niejedyna rysa na wizerunku adwokatury Nasz artykuł „Czarna owca palestry” (PRZEGLĄD nr 21/2017) wywołał duże zainteresowanie w środowisku prawniczym nie tylko Olsztyna. Przypomnijmy: prokuratura postawiła 37-letniemu adwokatowi Krzysztofowi K. aż 12 zarzutów. W tym dotyczący celowego wprowadzenia w błąd klientki, która przeniosła prawa własności atrakcyjnych działek o wartości 1 mln zł na rodzinę mecenasa i jego kolegę. Z kolei z pewnym starszym małżeństwem K. zawarł umowę na udzielenie 30 tys. zł pożyczki, uzyskując prawo własności mieszkania za 120 tys. zł. A gdy nieświadomi konsekwencji ludzie nie zwrócili w terminie pieniędzy, kazał im opuścić lokal, do czego nie doszło tylko dlatego, że poprosili o pomoc innego prawnika. Prowadzenie usług pożyczkowych jest sprzeczne z etyką adwokacką, ale Krzysztof K. dodatkowo próbował naciągnąć klientów na fikcyjne kwoty. Od emerytowanego lekarza wojskowego Zbigniewa Z. żądał zwrotu 67 tys. zł, choć realnie pożyczył mu zaledwie 11 tys. Podobne sposoby zastosował wobec kilku innych osób. Rekord dyscyplinarny Kiedy te przypadki trafiły do prokuratury, a poszkodowani połączyli siły, wszczęto śledztwo, które za pierwszym podejściem zakończyło się umorzeniem. Dopiero gdy sąd przychylił się do odwołania złożonego przez mecenasa Lecha Obarę, pełnomocnika Zbigniewa Z., prokurator Anna Grygo-Janusz postawiła podejrzanemu 12 zarzutów. Krzysztof K. bronił się, jak przystało na sprawnego prawnika. Zasłaniał się niepamięcią albo dziwił pretensjom pokrzywdzonych, którzy powinni wiedzieć, co podpisują. Tyle że podpisywali oni w dobrej wierze, pod wpływem osoby zaufania publicznego, jaką jest adwokat. Tak uznały zarówno prokuratura, jak i sąd, nakładając na niego trzymiesięczny areszt. Obecnie śledztwo zostało przedłużone, podobnie jak areszt – do 12 września br., choć postanowienie o tymczasowym aresztowaniu jest jeszcze nieprawomocne. Sprawa karna będzie zapewne trwała długo, a do tego czasu olsztyńska adwokatura musi się postarać o odzyskanie wiarygodności. Co prawda – jak podkreślają w przesłanych do redakcji oświadczeniach Okręgowa i Naczelna Rada Adwokacka – Krzysztof K. już 16 grudnia 2015 r. został tymczasowo zawieszony w czynnościach zawodowych, ale niezrozumiała jest inercja samorządu wobec działalności tego człowieka. Z tak małym stażem dorobił się aż 30 postępowań dyscyplinarnych! Dotyczyły one niepłacenia składek, aroganckich i zniesławiających starszych kolegów wypowiedzi, jak również rozliczeń finansowych z klientami, fałszowania dokumentów czy prowadzenia sprawy, w czasie gdy był już zawieszony. – Może się zdarzyć raz czy dwa w karierze adwokackiej, że człowiek popełni jakieś przekroczenie, ale aż tyle? – dziwi się doświadczony prawnik. Inny adwokat już w lipcu 2015 r. złożył do rzecznika dyscyplinarnego Izby Adwokackiej w Olsztynie wniosek o zawieszenie Krzysztofa K. w czynnościach zawodowych, ostrzegając, że niewyciągnięcie konsekwencji może prowadzić do dalszego naruszania przez niego dyscypliny. Gdyby samorząd od razu przeciął ten wrzód, nie byłoby pozostałych przypadków. Ani plam na wizerunku całej adwokatury. Kto krył adwokata? Zapytany o to rzecznik dyscyplinarny Andrzej Kempa potwierdza, że taki wniosek wpłynął, i to od członka organu samorządu adwokackiego w Olsztynie, już wcześniej mającego zatarg z Krzysztofem K. – Obaj panowie zarzucali sobie zachowania niezgodne z etyką. W tej sprawie, jak i kolejnej, która była skutkiem tego dochodzenia, nie było żadnych podstaw do uwzględnienia wniosku o tymczasowe zawieszenie adwokata Krzysztofa K. w czynnościach zawodowych, dlatego nie składałem takiego wniosku do sądu dyscyplinarnego – wyjaśnia mecenas Kempa. Jak dodaje, taką podstawę dawała dopiero działalność pożyczkowa, opisana w PRZEGLĄDZIE. Pierwsze podejście rzecznik wykonał w maju 2015 r., lecz sąd dyscyplinarny nie uwzględnił jego wniosku. Zrobił to dopiero po ponownym rozpoznaniu sprawy – po interwencji wyższego sądu dyscyplinarnego. Takie przepychanki wywołały w środowisku prawniczym Olsztyna komentarze, że ktoś ważny w palestrze krył młodego adwokata. Jedna z teorii spiskowych głosi, jakoby stał za tym jego ojciec Romuald K. – były oficer więziennictwa (notabene to na niego syn przepisał jedną ze wspomnianych działek). Niektórzy nawet byli przekonani, że po przejściu na emeryturę został on wójtem pobliskiej gminy, choć w rzeczywistości był tylko sołtysem we wsi. Tak czy inaczej, Krzysztof K. wydawał się bezkarny. Do czasu. Sprawa Józefa









