Planeta grubasów
Otyłość jest coraz większym problemem Europy Środkowej i świata Dietetycy biją na alarm. Ludzkość stanęła w obliczu globalnej epidemii otyłości. W regionach, w których poprzednie pokolenie głodowało, obecne obrasta tłuszczem. Obradujący w Genewie eksperci Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) doszli do wniosku, że niedługo cała planeta będzie musiała przejść na dietę. Niedożywienie wciąż powoduje najwięcej chorób i zgonów, ale już wkrótce groźniejszą plagą może stać się otyłość. W latach 1995-2000 liczba osób z nadwagą wzrosła w skali świata o 50% i obecnie wynosi 300 mln. Specjaliści WHO i amerykańskiego Towarzystwa Popierania Nauk zwracają uwagę, że otyłość nie jest już plagą wyłącznie najbogatszych regionów świata. Obecnie 12 krajów rozwijających się ma taki sam procent populacji z nadwagą jak Stany Zjednoczone (na nadwagę cierpi ponad 60% Amerykanów!). Znacznie ubożsi Meksykanie nagromadzili tyle samo tkanki tłuszczowej, ile mieszkańcy USA. W Egipcie nadwagę ma 70% kobiet i co drugi mężczyzna. Otyli zaczynają być mieszkańcy Chin i Syberii. Specjaliści ze Światowej Organizacji Zdrowia zwracają uwagę, że otyłość wciąż szerzy się w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Jak stwierdzili niedawno dietetycy na konferencji w Budapeszcie, otyłość w tym rejonie jest powszechna zwłaszcza wśród osób starszych oraz prowadzących siedzący tryb życia i stanowi poważniejszy problem niż w czasach poprzedniego ustroju. Według przedstawionych w Budapeszcie pobieżnych szacunków, w Polsce nadwagę ma 20% kobiet i 17% mężczyzn. Światowa Organizacja Zdrowia tak przejęła się sytuacją, że wprowadza w życie pierwszy plan dietetyczno-żywieniowy dla Europy na lata 2000-2005. Przyczyny epidemii otyłości są złożone. Zachodnia dieta, a zwłaszcza wysokokaloryczne posiłki typu fast food, a także zachodni styl życia z telewizją, komputerami i grami wideo docierają do najdalszych zakątków świata. Nawet w krajach rozwijających się coraz mniej jest ciężko harujących górników czy farmerów, natomiast rozpowszechnia się praca przy biurku. Amerykański antropolog William Leonard przeanalizował rozwój sytuacji na Syberii. W ostatnich latach, zwłaszcza po upadku ZSRR, tysiące myśliwych i kołchoźników przesiedliło się do miast i przyjęło siedzący tryb życia. Zamiast dawnej diety bazującej na chudym mięsie renifera Sybiracy zajadają się tuszonką – mieszanką kaszy, mięsa i tłuszczu. W rezultacie w ciągu pokolenia liczba osób z nadwagą wzrosła na Syberii o 50%, a w niektórych regionach nawet o 100%. Swe odżywianie w niekorzystny sposób zmienili również Chińczycy. W 1970 r. tłuszcz stanowił 10% diety przeciętnego mieszkańca Państwa Środka. Obecnie dwóch na pięciu Chińczyków spożywa posiłki składające się w jednej trzeciej z wysokokalorycznego tłuszczu. Zmiana tradycyjnego trybu życia często ma fatalne następstwa. Antropolog Marquisa LaVelle z University of Rhode Island od 1998 r. obserwuje grupę aborygenów ze środkowoaustralijskiej pustyni, którą w latach 50. i 60. władze osiedliły przymusowo w Alice Springs. Wcześniej aborygeni byli myśliwymi i zbieraczami, obecnie odżywiają się wyłącznie tym, co przywiezie im ciężarówka ze sklepu. W rezultacie większość dorosłej populacji rdzennej ludności Australii ma nadwagę. Dorosły aborygen utuczony frytkami i pizzą przeciętnie żyje 46 lat. Barry Bogin, antropolog z University of Michigan, badał dwie grupy dzieci z ludu Majów, z których jedna mieszka w Gwatemali w tradycyjnej społeczności wiejskiej, druga zaś w Indiantown na Florydzie, gdzie spożywa głównie posiłki w stylu amerykańskim. Wśród Majów z Florydy w wieku 6-12 lat aż 47% cierpi na nadwagę, natomiast w Gwatemali problem tego prawie nie ma. Istnieją z pewnością też inne, nieznane naukowcom przyczyny tej nagłej eksplozji otyłości w krajach rozwijających się. Według jednej z hipotez, ludzie głodujący od pokoleń kiedy znajdą jedzenie, instynktownie przejadają się do granic możliwości, niejako na zapas. Obecnie w wielu regionach świata żywność stała się powszechnie dostępna i tańsza, ale instynkt wciąż nakazuje organizmowi robić zapasy tkanki tłuszczowej – stąd nieposkromiony apetyt. W grę wchodzą też czynniki psychologiczne. „W populacjach krajów pozbawionych przemysłu wszystko związane z Zachodem ma niemal magiczną aurę. Jeżeli kupisz paczkę amerykańskich chrupek ziemniaczanych, to jest naprawdę magiczne!”, mówi antropolog LaVelle. Eksperci ostrzegają, że skutki globalnej epidemii otyłości mogą być opłakane.








