Nie jest tak, że wszystko, co powiedział papież, to ostatnia, najwyższa, nieomylna prawda obowiązująca pod groźbą utraty zbawienia wiecznego Rozmowa z ojcem Wacławem Oszajcą SJ, redaktorem naczelnym „Przeglądu Powszechnego” – W dyskusji studenckiej na temat źródeł charyzmy Jana Pawła II ktoś ostatnio powiedział: – Piusowi XII zarzuca się bierność wobec zbrodni hitleryzmu, ale nikt nie ma wątpliwości, że Karol Wojtyła, który nie waha się podejmować najbardziej dramatycznych wyzwań, zachowałby się na jego miejscu zupełnie inaczej?. – …i pewnie Pius XII ucieszył się, widząc swojego następcę w rzymskiej synagodze i pod Ścianą Płaczu, jak też w meczecie i w Berlinie, przechodzącego przez Bramę Brandenburską. A tak na marginesie, w „Przeglądzie Powszechnym” publikowałem polemikę o. Gumpla SJ i p. Horoszewicza na ten temat. Gumpel wykazuje, że Pius XII wcale nie stał z boku, przeciwnie, uczynił wiele dla ofiar nazizmu. – Czy bliska jest ojcu myśl Soboru Watykańskiego II: „Uwierzyć bardziej w siłę własnego świadectwa niż w moc zadekretowanej moralności”? – To jest właściwie parafraza słów papieża Pawła VI, który przeprowadził sobór rozpoczęty dokładnie przed 40 laty. Powiedział on, że dzisiejszy świat bardziej niż nauczycieli potrzebuje świadków – tych, którzy życiem udowadniają swoje przekonania. – Najpierw papież z Polski podjął wyzwanie komunizmu, ale zaraz potem wyzwania niesione przez współczesny kapitalizm. – Tak, ale z jednym zastrzeżeniem: nie można obu tych wyzwań – komunizmu i kapitalizmu ? stawiać na jednej płaszczyźnie. Byłoby to zawężenie kąta, pod jakim papież patrzy na dzisiejszą rzeczywistość. Jan Paweł II ma świadomość, że pod różnymi szerokościami geograficznymi człowiek pada ofiarą różnego rodzaju nieszczęść. Inne trapią człowieka w Europie, na bogatej Północy, a inne na biednym Południu. Mam na myśli nie tylko brak dostępu do dóbr materialnych, ale i kulturalnych, duchowych. Papieżowi chodzi i o jedno, i o drugie. Gdy sprzeciwiał się ideologii komunistycznej, to dlatego, że ta ideologia nie dawała człowiekowi możliwości realizacji, rozwoju. Podobnie dziś takich możliwości nie mają mieszkańcy Południa. Natomiast, paradoksalnie rzecz biorąc, ludzie bogaci, mający dostęp do obu rodzajów dóbr ? materialnych i duchowych – nie zawsze potrafią z tych dóbr korzystać. – Wygląda, jakbyśmy stawiali znak równości między cierpieniami biednych i bogatych. – Cierpienie jest zawsze cierpieniem. Kościół zaś jest po to, by z cierpieniem walczyć, usuwać je, a jeśli nie można z cierpieniem się rozstać, przynajmniej je łagodzić. – Mówiąc o dramatyzmie wyzwań współczesnego świata, miałem na myśli rozmijanie się nauczania Kościoła i kursu, którym idzie świat. – Ten dramatyzm nigdy nie zmaleje, jako że Kościół będąc częścią świata, przypomina o istnieniu nieba, jak też o możliwości dostania się do piekła. Wszystko to, co stało się bardzo pięknego i bardzo potrzebnego w dzisiejszej cywilizacji, w dzisiejszej kulturze, jest przypomnieniem, że człowiek dźwiga na sobie odpowiedzialność za stan tego świata, za życie swoje i innych ludzi. Wyrazem tego podejścia była prośba Kościoła o przebaczenie za krzywdy wyrządzone wyznawcom innych religii. Za Jana Pawła II stało się to faktem. Kościół prosi o przebaczenie Boga, ale teraz prosi o przebaczenie także ludzi, ponieważ nie można odłączać ludzi od Boga i odwrotnie, przynajmniej w chrześcijaństwie. To bardzo poważne wyzwanie rzucone dzisiejszej cywilizacji. – Gdy słyszy się wypowiedzi niektórych hierarchów Kościoła, także w Polsce, niekiedy nie sposób oprzeć się wrażeniu, że powtarzali za papieżem owe mea culpa bez większego przekonania. – Jakaś część nas, katolików w Polsce, i jakaś część Kościoła powszechnego uważa, że prośba Kościoła o przebaczenie jest błędem. Błędem taktycznym – podważaniem autorytetu Kościoła i jego hierarchii. Kwestionowaniem jego świętości itd. Z tego wynika, że Kościół też musi dojrzeć do wyzwania, jakie postawił przed nim papież. Do zrozumienia, że autorytetu w Kościele nie mają ci, którzy uważają, że są kryształowo czyści, tylko ci, którzy umieją żyć w prawdzie, a więc przyznawać się do swoich potknięć, błędów, również win i grzechów. I z tego nawracać się ku dobru. – Dochodzimy więc do istoty tego, czym jest „dawanie świadectwa”. – Nasze dawanie świadectwa jest zarazem uświadamianiem sobie swoich ograniczeń, swojej winy, swojej grzeszności i odwracaniem się od tego ku dobru, które dla chrześcijan i nie tylko najpełniej
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









