Gdy myślę Gorbaczow

Gdy myślę Gorbaczow

Dostrzegałem jego pozytywny głód wiedzy o Polsce, o naszych odrębnościach, w tym o roli Kościoła Gen. Wojciech Jaruzelski – Panie generale, Michaił Gorbaczow obchodzi 75. urodziny. Porozmawiajmy o nim jako człowieku i polityku. Jakie są pańskie wrażenia z osobistych z nim kontaktów? – Moja odpowiedź w rocznicę urodzin Gorbaczowa może – z natury rzeczy – wpadać w jubileuszowy ton. Nie ma na to rady. Ale przede wszystkim skłania – i do osobistych, i do ogólniejszych refleksji. Te osobiste mają zabarwienie emocjonalne. Od połowy lat 80. po dzień dzisiejszy to człowiek mi bliski, po prostu przyjaciel. Spotykamy się, zwłaszcza na różnych międzynarodowych konferencjach, korespondujemy. Chociaż to dziś niemodne, nieraz nawet źle widziane, to ja Rosję, Rosjan dobrze znam i lubię. Ale ludzie, a więc i politycy, są bardzo różni. Breżniew i Gorbaczow to różnica wręcz „piramidalna”. Było to odczuwalne od pierwszego kontaktu. Moja pięciogodzinna rozmowa z Gorbaczowem odbyła się w Warszawie w kwietniu 1985 r. – a więc zaledwie po miesiącu od objęcia przez niego stanowiska Generalnego Sekretarza KC KPZR. Partnerski klimat, bezpośredniość i rzeczowość, błyskotliwość i poczucie humoru – to pierwsze wrażenie. Ale – co oczywiste – najważniejsza była merytoryczna zawartość. Realistyczne spojrzenie na ówczesną radziecką polityczną i gospodarczą rzeczywistość. Jakie zmiany są konieczne. Z jakimi trudnościami i oporami trzeba się liczyć. Jak zmierzać ku powstrzymaniu spirali zbrojeń. Wreszcie co dla nas tak boleśnie ważne – zrozumienie dla konieczności odkrycia białych plam. Tu od razu przypomnę, że – co prawda, po różnych naciskach z naszej strony – to jednak Gorbaczow 13 kwietnia 1989 r. wręczył mi dokumentację, dotyczącą zbrodni katyńskiej i publicznie oświadczył, że dokonało jej NKWD – padły nawet nazwiska: Beria i Mierkułow. To był moralnie przełomowy moment. – W tym miejscu nasuwa się pytanie o stosunek Gorbaczowa do Polski? – Znów zacznijmy od strony ludzkiej, emocjonalnej. Jak zdecydowana większość światłej radzieckiej, rosyjskiej inteligencji, Gorbaczow miał stosunek do Polski, do Polaków przyjazny i dobry. Wyczuwało się zainteresowanie naszą kulturą, obyczajowością. W tej materii życzliwym doradcą była niewątpliwie jego żona, Raisa Maksimowna. Miał też znaczenie fakt, że ojciec Gorbaczowa jako żołnierz Armii Radzieckiej walczył na terenach południowej Polski – był ranny, leczony w szpitalu w Krakowie. We wspomnianej już rozmowie, jak też w późniejszych kontaktach, dostrzegałem jego pozytywny głód wiedzy o Polsce, o naszych historyczno-mentalnych odrębnościach, w tym o roli Kościoła, o postaci papieża Jana Pawła II. Myślę, że potrafiłem zaspokoić jego zainteresowanie z pożytkiem dla szeroko rozumianej „polskiej sprawy”. Ale, co szczególnie ważne, w odróżnieniu od poprzedników nie utyskiwał, nie wskazywał, co w Polsce dzieje się niedobrze, sprzecznie z doktryną. Miał oczywiście różne pytania, ale najważniejsze było to, że odnosił się ze zrozumieniem do naszych ówczesnych zamierzeń, reform, rozwiązań. Po latach niejednokrotnie – w tym publicznie – podkreślał, że były one poligonem, laboratorium dla pierestrojki. Nieprzypadkowo Norman Davis, którego o sympatię do Polski Ludowej, a tym bardziej do mnie trudno posądzić, w swej głośnej książce „Boże igrzysko” napisał, że my w Polsce rozpoczęliśmy „pierestrojkę” trzy lata wcześniej, niż u siebie uczynił to Gorbaczow. – Mówi pan generał o Gorbaczowie, o jego roli w tworzeniu nowego, partnerskiego klimatu, a w szczególności wzajemnego zrozumienia i zaufania w stosunkach polsko-radzieckich. Czy stało się to szybko, wkrótce po tym spotkaniu, czy był to pewien proces? – Oczywiście był to proces. Nasze osobiste stosunki to jedno, a pragmatyka, realia to drugie. Dziś nawet wielu beneficjentów minionego systemu twierdzi, że nigdy nie wierzyli w jego słuszność i pomyślne perspektywy. Zostawmy stronę moralną tych „odkryć”. Gorbaczow, ja – oraz jestem przekonany, że również miliony ludzi uznawało ten ustrój nie tylko za trwały, lecz także zdolny do takiego zreformowania, ażeby stał się gospodarczo w pełni efektywny, a w wymiarze społeczno-politycznym bliższy ludziom, bardziej pluralistyczny. Tu przypomnę słowa Jana Pawła II w czasie naszej długiej rozmowy na Wawelu w czerwcu 1983 r.: „Socjalizm jest realnością. Chodzi o to, ażeby był on z „ludzką twarzą””. Jak ta „ludzka twarz” ma ostatecznie wyglądać – to był główny problem. Na tej drodze stały i obiektywne, i subiektywne przeszkody, zahamowania, opory. Gorbaczow nie był od nich wolny. Jako człowiek ukształtowany od lat w „aparacie”, radykalizował swe poglądy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2006, 2006

Kategorie: Wywiady