Po co mi splendory i premiery? – rozmowa z Agnieszką Grochowską

Po co mi splendory i premiery? – rozmowa z Agnieszką Grochowską

W teatrze łatwiej znajdować nowe, ciekawsze rzeczy i emocje Agnieszka Grochowska – aktorka teatralna i filmowa, laureatka Złotego Lwa w Gdyni za drugoplanową rolę kobiecą w filmie „Trzy minuty. 21:37”. W 2002 r. ukończyła Wydział Aktorski Akademii Teatralnej w Warszawie. Zadebiutowała w filmie „AlaRm”. Zagrała także w „Warszawie”(2003) i w polsko-szwedzkim filmie „Podróż Niny” (2005). Za rolę Tani w „Pręgach” (2004) nominowana do Polskiej Nagrody Filmowej oraz do Europejskiej Nagrody Filmowej w plebiscycie widzów dla najlepszej aktorki europejskiej. Trzykrotnie nominowana do Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego. W 2007 r. otrzymała nagrodę Shooting Stars dla najbardziej obiecującej aktorki, przyznaną na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie. Ostatnio widzieliśmy ją w filmie Agnieszki Holland „W ciemności”, teraz zaś Agnieszka Grochowska jest w trakcie kręcenia zdjęć do „Wałęsy”, gdzie gra Danutę Wałęsową. Rozmawia Katarzyna Szeloch Pamięta pani swój debiut? – To była tytułowa rola w Teatrze Telewizji w „Beatryks Cenci“ w reżyserii mojego profesora Jana Englerta. Byłam wtedy po drugim roku studiów w Akademii Teatralnej. Pamiętam, że roli towarzyszyły ogromne emocje, bo kiedy angażowałam się maksymalnie, podchodzili do mnie starsi aktorzy i mówili: „Przestań się tak spalać, przecież jeszcze będziesz musiała zagrać z dziesięć dubli i musisz mieć siłę, żeby grać resztę!”. Wtedy nie miałam doświadczenia w pracy z kamerą, wszystkiego się uczyłam. Ta rola była dla mnie wielkim wyróżnieniem, bo zagrałam ze wspaniałymi aktorami. To był świetny początek. W jednym z wywiadów powiedziała pani, że wszystko, czego się nauczyła, wyniosła z teatru. Niestety mało pani gra na scenie. – W tamtym roku zagrałam w „Wieczorze Trzech Króli” w Teatrze Polskim w Warszawie, była to wyczekiwana przeze mnie rola, bo faktycznie bardzo brakowało mi teatru. Niestety przez kilka lat nie pojawiały się w moim życiu propozycje teatralne ani role, w których chciałabym zagrać. Poza tym sporo wyjeżdżałam za granicę, kręciłam kilka filmów i trudno było grać wtedy w teatrze. Mam różne plany teatralne i bardzo chciałabym znowu próbować swoich sił na scenie. W teatrze jest łatwiej znajdować nowe, ciekawe rzeczy i emocje. Teatr jest miejscem, w którym chciałabym być. ZANURZENIE SIĘ W KLARĘ Jak pani się przygotowywała do roli Klary we „W ciemności” Agnieszki Holland? Odniosłam wrażenie, że jest to rola napisana specjalnie dla pani. – Miałam podobne wrażenie, kiedy po raz pierwszy czytałam scenariusz. Czułam, że ta rola jest napisana dla mnie! Wprawdzie Klara ma 19 lat, a ja miałam wtedy 30, ale pominąwszy ten fakt, stwierdziliśmy, że postać wymaga jednak pewnej dojrzałości. Myślę, że w czasie wojny kobiety wyglądały nieco inaczej niż teraz. Poczucie, że ta rola jest jakby specjalnie dla mnie, okazało się inspirujące. To pomogło mi się w niej odnaleźć i zrozumieć, czego dotyczyła. Klarę czułam od samego początku. W pracy nad rolą pomagały mi różne książki, w tym przypadku była to „Spowiedź” – wstrząsający pamiętnik otwockiego Żyda, jeden z najbardziej porażających tekstów dotyczących II wojny światowej. Potem oczywiście dokładnie pracowałam nad scenariuszem. Wszyscy w kanale tworzyliśmy pewną grupę, jeden organizm, a jednak postacie się różniły. Byli tam: Julia Kijowska, Piotr Głowacki, Marcin Bosak, Jerzy Walczak, Maria Schrader. Choć nikt nie grał specjalnych osobnych scen, każdy był indywidualnością. Było to ciekawe i niezwykłe doświadczenie, bo wszyscy mi pomogli. Przychodziłam na plan z własnym założeniem, z postacią, którą się chce zagrać, z celami, i konfrontowałam to z kolegami, którzy mieli swoje pomysły, inaczej niż ja odczuwali i rozumieli tę historię. Dużo się od nich nauczyłam. Zachodziły między nami – tak jak w życiu – interakcje. Obserwowałam Julkę i reagowałam na jej zachowanie. Starałam się tego nie pomijać, bo były to niezwykłe momenty, w których mogłam spojrzeć na planie na drugiego człowieka, który jest w tym przypadku akurat aktorem i gramy razem scenę, ale przecież nie przestaje być człowiekiem. Co było najtrudniejsze w tej roli? – Co do warunków, w których graliśmy, miałam wrażenie, że są aż za dobre. Na planie miałam poczucie, że jesteśmy w komfortowej sytuacji w stosunku do ludzi, których gramy. Nocowaliśmy w hotelu, jedliśmy śniadanie, jechaliśmy na plan, potem mieliśmy przerwę na obiad. Oczywiście było niewygodnie, zimno i mokro, ale kiedy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2012, 2012

Kategorie: Kultura