Po siarce tylko potop

Finansowa eutanazja czy skok na kasę ekologiczną?

Wiele gałęzi przemysłu – z chemicznym, farmaceutycznym i zbrojeniowym na czele – jeszcze długie lata nie będzie się mogło obejść bez siarki. Obecnie na świecie potrzeba do takich celów prawie 70 mln ton tego surowca, a jego wydobycie w ostatnich latach gwałtownie spadło zarówno z przyczyn ekonomicznych, jak i ekologicznych. Aż 97% zapotrzebowania na siarkę – w szczytowym okresie wydobywaliśmy 8 mln ton – zaspokaja także w Polsce siarka odzyskana jako odpad, głównie w energetyce. Nasze sztandarowe do niedawna zagłębie siarkowe w rejonie Tarnobrzega, Staszowa, Machowa i Grzybowa powoli przestaje istnieć. Ale to proces bardzo kosztowny.
Ostatnio okazało się ponadto, że zobowiązania państwa w tym zakresie są nie do spłacenia. Ministerstwo Finansów jedno z pierwszych dużych cięć budżetowych, zanim sprawa braków w państwowej kasie stała się publiczna, wykonało w zagłębiu siarkowym. Po prostu ustało finansowanie rekultywacji zdewastowanych i skażonych terenów kopalnianych oraz likwidacji przedsiębiorstw wydobywczych. Prace te do końca 2001 r. pochłoną ponad 150 mln zł. Ale czy na tym koniec? Dla porównania warto dodać, że wpłaty koncesyjne i eksploatacyjne górnictwa siarkowego do budżetu sięgnęły ledwo 10 mln zł.
W obliczu kłopotów ekologicznych lub klęski żywiołowej jednym ratownikiem i „kasjerem” w imieniu budżetu państwa staje się Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W latach 1993-2000 przejął główne obowiązki likwidowania górnictwa siarkowego i skutków rabunkowego eksploatowania złóż pod ziemią oraz terenów na powierzchni. Dotychczas udało się zapobiec dalszej dewastacji 1,6 tys. ha terenów górniczych, pozostało co najmniej 4,5 tys. ha, gdzie z powodu braku środków odbywa się częściowa rekultywacja,
W ciągu wspomnianego siedmiolecia NFOŚiGW finansował 22 zadania (rekultywację terenu, likwidację ujęć wydobywczych i składowisk, a także demontaż instalacji – głównie rurociągów), na co przeznaczono prawie 78,5 mln zł. Tylko w 2001 r. finansuje 10 zadań – tu planowano wydanie 49 mln zł, ale trzeba jeszcze 11 mln zł, gdyż w budżecie nie na pieniędzy. Zagłębie siarkowe przypomina worek bez dna. A przecież budżet państwa i my wszyscy mamy jeszcze zobowiązania wobec górnictwa węgla kamiennego czy restrukturyzacji hutnictwa.
Ostatnio obowiązki finansowania likwidacji zagłębia siarkowego spadły na NFOŚiGW, znalazło to wyraz w korekcie ustawy budżetowej na 2001 r. Fundusz zobowiązano do wydania kolejnych 62,5 mln zł, które trzeba podzielić: 49,5 mln zł na likwidację kopalni „Machów”, na „Jeziórko” ponad 7 mln zł (ta kopalnia zakończyła pracę 1 sierpnia br., do prac likwidacyjnych pozostało 1,2 tys. górników), na „Grzybów” 4,7 mln zł, na kopalnię „Basznia” około 700 tys. zł. W lipcu br. umowę w tej sprawie podpisał wiceprezes NFOŚiGW, Lech Płotkowski, i Zbigniew Buczek, dyrektor Przedsiębiorstwa Rekultywacji Terenów Górniczych „Jeziórko”.
W ten sposób głoszony jakiś czas temu pomysł likwidacji wielu funduszy – w tym „od środowiska” – nabrał treści. Co prawda na siarce nie da się na niej zarobić (nie jest potrzebna nam ani w innych rejonach świata), ale przecież nie ma co iść do Unii z „rozbabranym”, groźnym dla środowiska zagłębiem. Warto przypomnieć, że „za komuny” w 1989 r. wszystkie branże naszego górnictwa składały się na specfundusz – zebrano 750 mln zł – z którego miało być finansowane rozwiązywanie problemów likwidacji całych kopalń i skutków szkodliwego oddziaływania górnictwa na środowisko. Niczego nie rozwiązano, funduszu użyto do zatkania jakiejś dziury budżetowej, ówczesne Ministerstwo Ochrony Środowiska nawet nie pisnęło.
Co dzisiaj trzeba zrobić w dogorywającym zagłębiu siarkowym? Powiedzieć, że dużo – to mało. Środki z Funduszu Ochrony Środowiska wydawano przez ostatnie siedem lat na rozmaite zadania ochronne, np. na przywrócenie do życia terenów, gdzie odbywało się wydobycie siarki metodą wypłukiwania ze złoża (obejmują wspomniane 1,6 tys. ha). Pozostają nieużyteczne wyrobiska, zwałowiska i hałdy odpadów. Trzeba zdemontować dziesiątki kilometrów rurociągów, skorodowanych konstrukcji metalowych oraz nienadające się do adaptacji na inne cele hale przemysłowe. Przez kilka lat górnicy będą mieli co robić. Niecka w ziemi zostanie zabezpieczona i powstanie jezioro o głębokości do 40 m – w nim zatrzymają się wody opadowe, aby nie spływały do Wisły.
Wiele wskazuje, że budżet ze środków zgromadzonych przez Fundusz Ochrony Środowiska zrobił sobie protezę. Wszystko dzieje się „pod rządami” dwóch sprzecznych ze sobą ustaw. Jedna ustaliła zasady działania funduszu jako instytucji o specjalnym przeznaczeniu – zarówno ideowym, jak i gospodarczym – aby wspomagać „zrównoważony rozwój kraju”, a druga – korygująca niedopięty budżet – nakazuje temu samemu funduszowi przejęcie obowiązków państwa w zakresie likwidacji górnictwa siarkowego, ergo – ochrony środowiska. I to wszystko w państwie prawa.

 

Wydanie: 2001, 42/2001

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy