Po słowie

Z GADZIEJ PERSPEKTYWY

Gdyby liderzy Unii Wolności dotrzymywali słowa, byli wierni głoszonym poglądom, to już mielibyśmy nowy parlament i pewnie już kandydata na nowego premiera. Przypomnę, że jeszcze dwa lata temu, jeszcze zeszłego roku, usta liderów Unii Wolności zgadzały się z ruchami ust liderów SLD. W kwestii ewentualnej decyzji Sejmu RP o skróceniu kadencji parlamentu i urządzeniu wyborów wiosną 2001 roku. Na przełomie maja i czerwca. Aby zdążyć przed żniwami, wakacjami. Aby nowy rząd sam mógł przedstawić swojej większości parlamentarnej swój projekt przyszłorocznego budżetu. A nie, jak to się stało ostatnio tradycją, dziedziczyć go po poprzednikach.
Gdyby liderzy Unii Wolności dotrzymali słowa, bez trudu weszliby, wraz ze swoją partią, do nowego parlamentu. Na początku roku poparcie dla UW oscylowało w granicach 8-10%. Platforma dopiero się tworzyła. Perspektywa szybkich wyborów nie sprzyja podziałom, ucieczkom, zmianom kostiumów wyborczych. Gdyby wybory były wiosną tego roku, Unia Wolności nie straciłaby tyle krwi, zwłaszcza tej młodej, liberalnej, bo platformersi nie mieliby czasu na rozłamy.
Na pewno lepiej byłoby dla AWS startować do wyborów w maju 2001 roku. Wtedy oscylująca dzisiaj wokół 8% AWS, co dla koalicji stanowi próg wyborczy, jeszcze jako zwarta Akcja miała ok. 13-16% przedwyborczego, społecznego poparcia. Nie byłoby czasu na gorszące kłótnie, opluwanie się. A przede wszystkim na ujawnienie rekordu dziesięciolecia – wyrobienia całego zaplanowanego w budżecie deficytu już w ciągu pięciu miesięcy. To kukułcze jajeczko rząd premiera Buzka mógłby spokojnie podrzucić nowej koalicji, bez konsekwencji w kampanii wyborczej.
A teraz minister finansów, Jarosław Bauc, musi biczować się przed kamerami, ogłaszać, że pół deficytu obetnie sam, a drugą połowę znowelizuje z pomocą parlamentu. Tylko kiedy, skoro parlament jest już na wylocie? Za dni parę posłowie zajmować się będą kampanią wyborczą i zdejmowaniem ze stanu posiadania biur poselskich zużytego wyposażenia, no i wzorem stachanowców przegłosowywać będą zaległe projekty ustaw. Czego efekty widzieliśmy już podczas ostatniego posiedzenia Sejmu. Po kilkudniowych maratonach głosowań przy ustawie o urlopach wychowawczych dla tatusiów część sali pomyliła się. Poseł jest tylko stworzeniem bożym, toteż po pięciu godzinach głosowań może się pomylić. I teraz taka mieszanina nadmiernego deficytu budżetowego, lawin pilnych projektów ustaw, gaszenia światła w parlamencie III kadencji oraz kampanii wyborczej może przynieść tylko dodatkową pożywkę dla społecznej frustracji. Bo przecież tempo wzrostu PKB spada niczym poparcie dla koalicji rządzącej, zaś bezrobocie rośnie. Prawie tak jak poparcie dla centrolewicowej koalicji SLD-UP.
Gdyby liderzy UW byli wierni głoszonym poglądom, gdyby budżet ministra Bauca został odrzucony przez parlament, dzisiaj mielibyśmy nową koalicję rządzącą. Pełną werwy, ambitną, świeżą. Inną niż obecna. Skorodowana, przetrącona, zajęta szukaniem sobie miejsca i środków do życia po przegranych wyborach.
Mielibyśmy też nowy, pragmatyczny, niezwykle użyteczny dla funkcjonowania państwa, zwyczajowy kalendarz wyborczy, jakiego wszyscy rozsądni politycy pragnęli. Niestety, następna szansa na zmianę to rok 2005. Wtedy jednak nałożą się wybory parlamentarne i prezydenckie. Wtedy znów kalkulacje polityczne, że dobry kandydat na prezydenta pociągnie słabszą partię albo że silna partia wypromuje słabszego kandydata na Pierwszego Obywatela, sprawią, że wybory parlamentarne znów będą jesienią, razem z prezydenckimi.
Dojdzie argument oszczędnościowy – dwa głosowania przy jednej komisji. W jednym lokalu wyborczym. I znów pewnie racjonalność ustąpi politycznym kalkulacjom, które znów krótkowzrocznymi okażą się.
Czasem warto być wiernym głoszonym poglądom. Powtarzam teraz to sobie jako kandydat na posła następnej kadencji.

Wydanie: 2001, 27/2001

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy