Tańcowały ćma i świeczka

LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata”
zostało już tylko 410 dni.

Kiedy Aleksander Kwaśniewski w „Poranku Radia TOK FM” u red. Paradowskiej powiedział, z wyczuwalnym tonem aprobaty, o możliwości politycznego aliansu PiS i SLD, byłem zaskoczony podwójnie. Mniej jednak tym, że taki wariant dopuścił, a bardziej tonem aprobującym. Józef Oleksy parę dni później zasugerował nawet z przekąsem, że były prezydent może być jednym z animatorów zbliżenia, zważywszy na jego dobre stosunki z obecnym lokatorem Pałacu Prezydenckiego. Od dawna uważałem, że powinno nastąpić zasypanie starych okopów i jakaś forma kompromisu, czyli zdjęcia z postkomunistycznego SLD anatemy zakazującej partiom wywodzącym się z dawnej opozycji wchodzenia z tą partią w rządowe koalicje. Sądziłem jednak, że jeśli ten kompromis nastąpi, to na pewno nie z narodowo-konserwatywną prawicą, lecz z partiami Polski posierpniowej bliższymi centrum, czyli dawniej z Unią Wolności, a teraz z Platformą Obywatelską. I oto okazuje się, że na naszych oczach zbliżają się do siebie skraje tej części sceny politycznej, która ma reprezentantów w Sejmie. Są jeszcze daleko od siebie, ale idą z obu stron i jak nadal pójdą, to mogą, wbrew dzisiejszym zaprzeczaniom, dojść do próby wspólnego wysadzania Platformy od władzy, a potem nawet rządzenia.
Marsz PiS ku postkomunistom nie dziwi, bo to jest partia, której lider, gdy chodzi o zdobywanie władzy, kieruje się wyłącznie cynizmem, gotowością wyparcia się wszystkiego, co mówił i robił wcześniej, jeśli to zbliża do celu. A cel jest niezwykle ważny, znalezienie dla PiS partnera, który pozwoliłby najpierw bardziej, niż można w pojedynkę, torpedować politykę obecnej koalicji, wywołując społeczne niezadowolenie, a potem utworzyć większość rządową ze sobą w roli głównej. Innymi słowy, chodzi o odtworzenie zdolności koalicyjnej, bez której nie ma szansy na powrót do władzy. SLD jest potrzebny do roli przystawki i PiS uważa, że się do tego nadaje, bo zapewne pozostanie partią drugiego rzędu, a więc w razie wspólnego rządzenia nie zagrozi kierowniczej roli partii Kaczyńskich.
Naprzeciw tego dobrze wykalkulowanego cynizmu mamy cynizm Grzegorza Napieralskiego, w którym jednakże trudno dostrzec jakąś dobrą perspektywę dla Sojuszu. Polityka dęcia w tę samą co PiS, ostro antyplatformianą fujarkę jest prowadzona przez obecne kierownictwo tej partii od wielu miesięcy bez najmniejszego pozytywnego efektu, jeżeli chodzi o wzrost notowań, więc i o wzrost politycznej roli SLD jako ewentualnego przyszłego partnera PiS. Wykres notowań jest płaski. Przyjęta strategia nie da rezultatu, bo nikt nie potrafi być bardziej wiarygodny w atakach na PO niż partia Kaczyńskich i oni sami, a więc nie zabierze się im wrogich Platformie wyborców. I nie zabierze się wyborców Platformie, ponieważ ich spaja pamięć o paskudnych rządach Prawa i Sprawiedliwości i ona szybko nie przeminie. Przy takim spoiwie partia atakująca gwałtownie PO musi być odbierana w najlepszym razie jako mimowolny pomocnik w przybliżaniu powtórki z IV RP. I wobec tego im bliżej PiS, panie pośle Napieralski, tym dalej od wyborców centrowych, a nawet centrolewicowych wrogich PiS. Dzisiejsza polityka Sojuszu przypomina taniec ćmy, która coraz bardziej zbliża się do PiS-owskiej świeczki.
Tym bardziej dziwi ton aprobaty wyczuwalny w słowach Aleksandra Kwaśniewskiego, kiedy mówił, by poważnie traktować możliwość daleko idącego zbliżenia SLD z PiS. Byłoby połową biedy, gdyby to było zbliżanie się do normalnej partii narodowo-konserwatywnej, ale PiS nie jest taką partią. To jest partia wroga obecnemu porządkowi politycznemu, wroga obecnej konstytucji i wroga niemal wszystkiemu, co działo się w 20-leciu. To jest partia, która w swym programie, w swej wewnętrznej organizacji i w osobowości liderów zawiera bakcyle zamordyzmu. Jest czymś zdumiewającym, że były prezydent, który do tej pory reprezentował niemal wszystko to, co PiS i Kaczyńscy brutalnie atakowali i pragnęli zniszczyć, dopuszcza przekraczanie historii w taki sposób. Przecież za chwilę będzie się mówiło, że oto partia spadkobierca polityczny dawnego zamordyzmu zbliża się ku partii dzisiejszego zamordyzmu. Z błogosławieństwem cienia posłanki Blidy?
10 września 2009 r.

Wydanie: 2009, 37/2009

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy