My, czyli kto

Jeszcze nie dowiedzieliśmy się dokładnie, co Amerykanie postanowili w sprawie tarczy antyrakietowej, a już rozpoczęło się łomotanie w Platformę Obywatelską przez PiS i SLD, że jest odpowiedzialna za to, co się stało. Z wypowiedzi polityków tych partii wynika, że najmniej do powiedzenia o tarczy mieli Amerykanie. Byli właściwie chorągiewką na wietrze wywołanym przez polskich polityków. Otrzymawszy ton od Wielkiego Brata, PiS-owcy jak sklonowana tuba, oczywiście wespół z rezydentem brata w Pałacu, zaczęli grzmieć, że to PO dała okazję prezydentowi Obamie do wycofania się z projektu. Należy więc rozumieć, że gdyby nie dała, tylko szybko zgodziła się na wszystko oraz umowę ratyfikowała, to amerykański prezydent stanąłby przed progiem nie do przekroczenia. Bo polski próg to wiadomo! Ale miał fart mieszkaniec Białego Domu! O mało co nie został zmuszony do wycofania się z wyborczych obietnic. A znowu wedle SLD Platforma podobnie jak PiS, czyli „cała prawica”, wymusili niemal na Bushu budowę tej wyrzutni w Polsce, a teraz wyszli na durniów, bo lewicowy prezydent Obama otrzeźwiał i przyznał Sojuszowi rację. Na marginesie: SLD ma taki kibel z nieczystościami, do którego wrzuca obie partie w nadziei, że do PO przylgnie nieco treści PiS i skłoni część wyborców do powrotu pod skrzydła Napieralskiego. Nie skłoni.
W obu wypadkach jest to jazgot z użyciem słów, ale bez treści. Gorzej, że ma on echa na świecie. W czwartek na stronach CNN była wypowiedź jakiegoś polityka, zapewne z PiS, że decyzja Amerykanów to katastrofa Polski! Co to za dureń? Najlepiej sprawę skomentował Jacek Saryusz-Wolski – „Jak nie, to nie”. Podobnie zrobili Czesi, najbardziej normalny naród w środku Europy. Niestety daleko nam do nich.
To, co się stało z tarczą, powinno być okazją do poważnej debaty; nie na temat stosunków polsko-amerykańskich, nie na temat polityki zagranicznej, a w każdym razie nie bezpośrednio o tym. To powinna być debata o tym, czym i kim MY jesteśmy – w dzisiejszym świecie, w dzisiejszej Europie i w tym miejscu, w którym żyjemy. A celem tej debaty powinno być zbliżenie się do prawdziwej, a nie fałszywej odpowiedzi na takie pytania i odnalezienie naszego realnego miejsca w szeregu państw i społeczeństw czy narodów, jak kto woli. Stanięcie w prawdzie o sobie, bo nie stoimy w niej. To niełatwa debata, bo milej jest wierzyć, że Polska to strategiczny partner pierwszego mocarstwa na świecie, że Polska to regionalny lider polityczny, czy co tam jeszcze w tym stylu. To są mity, i to podzielane tylko przez nas, a więc uleganie im i postępowanie tak, jakby były powszechnie uznane, prowadzi do takich sytuacji, jak reakcje po tarczy lub, co gorsza, do ośmieszenia na zewnątrz, do sytuacji z bajki o żabie, co podsuwa nogę do podkucia.
Jesteśmy w Europie krajem dosyć dużym terytorialnie, dosyć ludnym, dosyć biednym i dosyć pod wieloma względami odchylonym od norm zachodu Europy. W gruncie rzeczy czymś w rodzaju większej Rumunii, może bliższej Zachodowi, ponieważ częściej dostawał on z powodu Polski gęsiej skórki, a czasami miał okazję do zachwycania się i użalania nad tragicznym bohaterstwem Polaków w cieple własnych spokojnych i bezpiecznych domostw. Mamy z tego powodu jakiś nie tak wielki kapitał, który, na własną szkodę, uważamy za ogromny, rodzący zobowiązania do traktowania nas na specjalnych prawach i to jest śmieszne. Mieszkałem sporo lat na zachodzie Europy i widziałem, jak nas tam się odbierało i niewiele lub zgoła nic się nie zmieniło, a mogłoby, gdybyśmy znali prawdę o sobie samych. Polska jest do dziś uważana za najbardziej w Unię Europejską wciśnięty kawałek Wschodu, podczas gdy Czesi i trochę mniej Węgrzy za najbardziej na Wschód wciśnięty kawałek Zachodu. Taka jest różnica między nami i naszymi południowymi sąsiadami. I właśnie w reakcjach na takie wydarzenia jak sprawa tarczy w Warszawie i w Pradze widać tę różnicę i my naszymi zachowaniami taki obraz Polski utwierdzamy. Dlatego zamiast jazgotu politycznego, czy obok niego, podyskutujmy, czym i kim jesteśmy. Bez samobiczowania i bez zadęcia. Wyjdzie gorzej niż w mitach, ale prawdziwie i nie tak źle.
18 września 2009 r.

LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało już tylko 402 dni.

Wydanie: 2009, 38/2009

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy