Pod tanią banderą

Pod tanią banderą

“Biało-czerwona” na morzach i oceanach jest niczym latający Holender. Ktoś gdzieś ją widuje, ale zdarza się to rzadko Polskiej bandery nie mają już statki Polskich (?) Linii Oceanicznych. Znikła też z promowej Polskiej (?) Żeglugi Bałtyckiej oraz Unity Line. Ostatni wielki, państwowy przecież armator – Polska Żegluga Morska ze 103 jednostek ma pod polską flagą jedynie 48. I podobno już niedługo. Trwa masowa ucieczka pod tzw. tanie bandery. Pięćdziesiąt lat temu Międzynarodowa Federacja Związków Zawodowych Transportowców (ITF) rozpoczęła swoją kampanię przeciwko zjawisku reflagingu (przechodzenia pod inną banderę). Najskuteczniejszą metodą był (i nadal jest) bojkot statków taniej bandery w portach – głównie przez dokerów zrzeszonych w ITF. Związkowcom chodzi o to, by “tanie bandery” zapewniały pływającym pod nimi załogom minimalny, ale cywilizowany poziom płac i świadczeń socjalnych. – Gdyby nie ta nieustająca kampania, pewno do dziś marynarze jedliby w czasie rejsów zgniłe mięso i pili stęchłą wodę, a w knajpach kaperownicy porywaliby załogantów na rejs… – mówi kapitan Andrzej Jaśkiewicz, szczeciński inspektor ITF. Na szczęście, układy zbiorowe z ITF podpisali wszyscy armatorzy polscy, przechodzący pod tanią banderę. Jednakże wszyscy polscy armatorzy (wyjątkiem jest tu chyba tylko Euroafrica) zalegają z wypłatami swoim załogom. A to jest wbrew polityce ITF. Tłumaczeniem są zawsze trudności ekonomiczne. Najgorzej jest – twierdzi kpt. Jaśkiewicz – chyba w PLO, co grozi upadkiem tego przedsiębiorstwa. Mamy nadzieję, że sytuacja PŻM jest czasowa. Firma stara się nie przekraczać dwumiesięcznego poślizgu w wypłacaniu pensji. I o tym informujemy ITF, licząc na zrozumienie. Bo chcąc być “sztywnym” wobec reguł, powinniśmy zaaresztować praktycznie wszystkie statki polskie w polskich czy światowych portach. Oznaczałoby to w ciągu jednego dnia koniec polskiej floty. resztki biało-czerwonej – Jestem bardzo zaniepokojony informacjami docierającymi, także drogą prasową, od dyrekcji PŻM – mówi Janusz Maciejewicz, przewodniczący Krajowej Sekcji Morskiej Marynarzy i Rybaków NSZZ “Solidarność”. – Słyszymy o perspektywie przeflagowania ostatnich statków pływających pod krajową banderą. Jest ich jeszcze około 40. Będziemy protestować. Nie będzie i na tych statkach polskiego prawa oraz polskich inspektorów pracy. Co z tego, że istniejące układy zbiorowe są podpisywane z ITF? Na dłuższą metę są niekorzystne dla załóg. – Dla związkowców ważne jest to, aby marynarz otrzymywał pieniądze wystarczające mu na przeżycie także okresów, w których nie pływa. Tanie bandery płacą tylko za pływanie. Tymczasem np. w PŻM jest spora rezerwa pracowników, którzy oczekują na lądzie. Armator wcale nie jest zobowiązany, by mieć stałą, podwójną obsadę na jedno stanowisko pracy. Ludzie, którzy “zejdą z burty”, nie otrzymają żadnych środków finansowych. Chyba że zarejestrują się w biurze pośrednictwa pracy jako bezrobotni. Poza tym w systemie kontraktowym pod tanią banderą ciężko jest “dopływać” do emerytury. Rzadko który armator zatrudni marynarza, który skończył 50 lat. A wiek emerytalny to przecież 65 lat! Krajowa Sekcja Morska Marynarzy i Rybaków NSZZ “Solidarność” zamierza protestować przeciwko reflagingowi. Janusz Maciejewicz: – Jeśli musi się to dokonać, to chcemy negocjować z PŻM roczne rozliczenia z pracownikami. Żeby w tym okresie zbilansować dochód, pozwalający człowiekowi przeżyć zarówno podczas pływania, jak i przestoju na lądzie. Oczywiście, powstaje następne pytanie. Na ile takie porozumienie będzie trwałe. Każde przecież porozumienie można zerwać w poszukiwaniu “oszczędności”. Rząd przymyka oko Scenariusz ucieczki polega na tworzeniu pączkujących spółek. Duży armator (będący przecież u nas w kraju nadal przedsiębiorstwem państwowym) wyłania z siebie w Polsce spółkę akcyjną. Ta z kolei zawiązuje kolejną spółkę – tym razem w Luksemburgu. Spółka z Luksemburga powołuje do życia kolejną spółkę – tym razem na Wyspach Dziewiczych. Spółka stamtąd natomiast rejestruje “państwowe”, polskie statki na Wyspach Marshalla. Jest to scenariusz zupełnie autentyczny, pozwalający na legalne wyprowadzenie z kraju potężnych sum. Co na to kolejne rządy w odrodzonej Polsce? Ano nic. A przecież pierwszy polski statek (notabene z PŻM) uciekł pod cypryjską banderę 10 lat temu. I przez dziesięciolecie nie zrobiono praktycznie nic, aby proces ten zahamować. Dlatego też – jak stwierdzają związkowcy – pomoc

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2000, 2000

Kategorie: Kraj