Program rządowy nie zrewolucjonizował wakacji. Kto miał pojechać, pojechał, kto nie – jak zwykle został w domu Ponad milion dzieci wyjechało na kolonie i obozy. Ale znaczna część jak co roku bawiła się na podwórkach studniach i blokowiskach wielkich miast albo pomagała w pracach polowych. Żaden program zasilania rodziny gotówką tego nie zmieni. W wielu rodzinach wciąż kupno sofy będzie ważniejsze od wypoczynku dziecka. Musi zajść rewolucja w myśleniu o tym, co dla młodych ludzi jest istotne. Bo uczucie, kiedy po raz pierwszy stopę liże morska fala, jest niezapomniane. Czy na to doznanie powinno się czekać aż do dorosłości? PRL dopieszczała Za PRL władza dbała o to, by Polak jak najlepiej wykorzystywał urlop, a jego dzieci wakacje. I żeby nie musiał wybierać między zakupem telewizora czy pralki a wypoczynkiem. Wczasy, obozy i kolonie były tak wysoko dofinansowywane, że wakacje można było spędzić za parę groszy. – W czasach PRL na wakacje wyjeżdżało co roku 3 mln dzieci i młodzieży – mówi prezes Polskiej Izby Turystyki Młodzieżowej Ryszard Marek Szpecht. – I to były wyjazdy nie jedno- czy dwutygodniowe, jak teraz, ale trzytygodniowe. Chodziłem do szkoły TPD. Mieszkałem w Gdańsku, a na miesiąc wyjeżdżałem do Domu Wczasów Dziecięcych w Porąbce. Lekarze zalecali, by dzieci znad morza wypoczywały w górach, a te z gór nad morzem. Z kolonii w Jagniątkowie nie pisałem: „Kochane pieniążki przyślijcie rodzice”, ale: „Drodzy rodzice, czy mogę zostać na jeszcze jeden turnus?”. Najtrudniejsze były wakacje 1981 r., czyli poprzedzające Porozumienia Sierpniowe. Mimo wszystko zimą i latem tamtego roku na obozy wyjechało 537 tys. młodych ludzi, a na kolonie milion dzieci. Większość, bo aż 59%, bazy noclegowej stanowiły wtedy placówki oświatowe. Jedynie 5% to były kwatery prywatne, hotele i sanatoria. Coraz częściej jeździło się za granicę. Oczywiście do bloku wschodniego. Latem 1983 r. do Czechosłowacji i Niemiec wschodnich wyjechało 200 tys. uczniów. Trzy lata później Polska zawarła z NRD porozumienie w sprawie wypoczynku młodzieży. Dzięki niemu na obozy do Niemiec wschodnich pojechało w 1986 r. 160 tys., w roku 1988 – 416 tys., a rok później prawie pół miliona młodych ludzi. Teraz liczba wypoczywających za granicą była najwyższa w 2014 r. i wynosiła 82,2 tys. Praskie rodziny Warszawska Praga-Północ to miejsce, gdzie instytucje pomocowe mają wiele roboty. Żeby skuteczniej pomagać, organizacje pozarządowe stworzyły wspólnie z Urzędem m.st. Warszawy Komisję Dialogu Społecznego ds. Lokalnego Systemu Wsparcia. To członkowie tych organizacji, którzy docierają do najuboższych rejonów dzielnicy, najlepiej wiedzą, z jakimi trudnościami borykają się ich podopieczni. I jakie znaczenie ma dla nich wsparcie w ramach programu 500+. – 99% rodzin, którymi się opiekujemy, nie finansowało wyjazdu dzieci na wakacje – mówi Tomasz Szczepański, prezes Stowarzyszenia Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej, które dociera do najbardziej zaniedbanych zakątków dzielnicy. – Dzieci wyjechały na kolonie z ośrodka pomocy społecznej lub na kilka dni z nami. Większość pieniędzy otrzymanych w ramach programu 500+ rodziny przeznaczyły na bieżące wydatki. To biedne środowiska, wykluczone. Nie mają nawyku płacenia za wakacje. Stowarzyszenie Serduszko dla Dzieci w tym roku z przyczyn formalnych nie dostało od mazowieckiego kuratora dofinansowania do wyjazdów letnich. Prezeska Aleksandra Smolińska mówi, że bardzo ich to zmartwiło, bo sądzili, że cała dokumentacja jest przygotowana perfekcyjnie, jak w ubiegłym roku, kiedy dofinansowanie dostali. Słyszała o kilku rodzinach, które w tym roku po raz pierwszy wysłały dzieci na wakacje lub wyjechały z nimi. Ale te wyjazdy nie wynikały z programu 500+. Na przykład jedna z rodzin wypoczywała, bo otrzymała odszkodowanie za śmierć babci, która zginęła w wypadku. Tak smutek przeplata się z radością. Elżbieta Pogońska, szefowa Środowiskowego Ogniska Wychowawczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci przy pl. Hallera, jest przekonana, że jej podopiecznym pieniądze z 500+ posłużyły do zakupu tego, czego w domu brakowało: łóżka, lodówki, termy. Dzieci wyjechały na kolonie i obozy organizowane przez TPD. – Trudno mi znaleźć rodziny, które te pieniądze wykorzystały na wakacyjne wyjazdy – mówi Pogońska. Ale ma też pod opieką rodzinę, dla której te wakacje były wyjątkowe. To było lato … Sylwia Parzych potwierdza, że dla nich było to szczególne lato. A kiedy










