Poezja nie czeka na polanie – rozmowa z Maciejem Meleckim

Poezja nie czeka na polanie – rozmowa z Maciejem Meleckim

Poezja w służbie idei zawsze będzie słaba, wręcz grafomańska. Trzeba być bardzo dobrym poetą, aby nie popaść w pokraczność, pisząc o polityce Maciej Melecki – (ur. w 1969 r.) autor tomów wierszy, znawca i opiekun dziedzictwa twórczości Rafała Wojaczka. Laureat wielu nagród literackich, juror licznych konkursów literackich, nauczyciel kreatywnego pisania. Redaktor naczelny „Arkadii – Pisma Katastroficznego”. Dyrektor Instytutu Mikołowskiego im. Rafała Wojaczka. Współscenarzysta filmu „Wojaczek” Lecha Majewskiego. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i PEN Clubu. Mieszka w Mikołowie. Jaką społeczną funkcję pełni dziś poeta w Polsce? – Nasze czasy mocno zmieniły wzorzec poety. Kiedyś poeta był bliżej społeczeństwa poprzez wszelakiego rodzaju zawirowania historyczne. W latach 90., po transformacji, nastąpiło zdecydowane zerwanie z powinnością i celowością, które ciążyły na literaturze, a szczególnie na poezji. Wcześniej wiersz miał być po coś, miał załatwić coś pozapoetyckiego, odwoływać się do pewnej rzeczywistości, która jest ulokowana w jakiejś aluzji czy w domyśle, i tym samym musiał odgrywać rolę narzędzia służącego do określenia pożądanego sensu. Działo się tak szczególnie w polskiej poezji lat 70. i 80. wraz z pojawieniem się poetów Nowej Fali. W sukurs przychodzili im poeci starsi – jak choćby Zbigniew Herbert – którzy proponowali pozapoetyckie postawy moralne i etyczne. Aż nadeszły lata 90. – Wtedy poezja uwolniła się od postulatu, by wiersz gdzieś konkretnie zmierzał i ustanawiał nową rzeczywistość, nowy porządek. Tym samym zaczęła się zmieniać rola poezji, a sam poeta stał się przede wszystkim kimś, kto nie zajmuje stanowiska społeczno-politycznego. Nawet kiedy poeci pokolenia „bruLionu” w swoich wypowiedziach ocierali się o taki wymiar, zazwyczaj były to wiersze zakrapiane mocno ironią lub tworzone na zasadzie odbicia: tło społeczno-polityczne służyło wydobyciu i podkreśleniu rangi jednostki. Jednostka, jak w przypadku wierszy Marcina Świetlickiego czy Jacka Podsiadły, jest zdecydowanie ważniejsza niż wymiar społeczno-polityczny reprezentowany przez tłum, masę czy inne zbiorowiska. Poeta przeistoczył się w zjawisko jednostkowe. Przestał się wypowiadać w imieniu jakiejś fatamorgany, a zaczął robić to w swoim imieniu, na własne konto. Ponieważ zanikła potrzeba walki o coś – o wolność, o pluralizm – poeta skierował się w stronę samego siebie, eksploracji własnych doświadczeń, a towarzyszyć temu zaczął aspekt wyższości języka nad treścią. Ale te kwestie nie są wymysłem tych lat. Chodziło o reaktywowanie takiej postawy poetyckiej i takiego statusu poezji, które były wówczas niemal zapomniane, a kiedyś stanowiły jej naturalne wymiary. Tak narodziła się poezja dla samej siebie? – Wyizolowanie poety było naturalną konsekwencją. U swoich źródeł poezja nigdy nie była zaangażowana, to później uczyniono z niej narzędzie, które miało służyć jakimś wartościom zgodnie z romantyczną schedą. Poezja nie jest potrzebna ogółowi, raczej jednostkom. Nic zatem dziwnego, że w latach 90., nieraz na zasadzie potrzeby odreagowania, tworzono poezję hermetyczną, trudno dostępną. Kiedy popatrzymy na wcześniejszą poezję stanu wojennego, która mocno ocierała się o piosenkę i miała przechył w stronę prawd objawionych, nie dziwi, że chciano dać poezji trochę odsapnąć. Dlatego w latach 90. odrzucono stare autorytety, jak Czesław Miłosz czy Zbigniew Herbert, a zaczęto inspirować się twórczością Piotra Sommera, Bohdana Zadury czy Mirona Białoszewskiego. Ci poeci silnie koncentrowali się na rzeczywistości własnej, na relacjach między jednostką a rzeczywistością zbiorową. Zawsze opowiadali się za indywidualizmem w opozycji do spraw dotyczących społeczeństwa, polityki i historii. Naturalną konsekwencją tego zjawiska było deprecjonowanie roli poety i poezji? – Ale przez kogo? Przez społeczeństwo i rynek. – Sądzę, że nic nie jest w stanie zdeprecjonować poezji, ona nigdy nie będzie pokupnym towarem, choćby takim jak proza. Oczywiście, szczególnie teraz, dokonywane są zabiegi na poezji, za pomocą chociażby nagród literackich, które mają zrobić z niej atrakcyjny towar. Rzeczywiście udaje się wtedy podtrzymać zainteresowanie poezją, ale zwykle na krótko. Poezja nigdy nie będzie popularna. Towar, który chcemy sprzedać – takie są prawidła rynku i gospodarki – musi mieć etykietę, czyli musi być definiowany i prosto nazwany. Poezja – ze względu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 34/2013

Kategorie: Kultura