Absolwenci studiów chcieliby zarabiać nieco ponad 2 tys. zł na rękę.I tyle zarabiają, ale brutto Dominik, absolwent filozofii, w trakcie poszukiwania pracy zdążył odwiedzić przedsiębiorstwo budowlane, gdzie zaproponowano mu 1,2 tys. zł na rękę, firmę produkującą pylony do elektrowni wiatrowych („Świetnie mi się z panem rozmawia, ale nie mam dla pana pracy”) oraz producenta łodzi („Po co pan to studiował?”). Wreszcie po pół roku się udało – będzie pracował w sklepie firmowym dużego, międzynarodowego koncernu. Pensja – 1,5 tys. zł na rękę.Dla Dominika (rocznik 1984, ojciec siedmioletniego syna) to symboliczny nowy początek. – Przez całe studia uważałem, że będę miał własny biznes – mówi. – Że nieważne, jaki kierunek skończę i jakie będę miał doświadczenie, bo będę pracował u siebie i zarabiał pieniądze. Ostatecznie okazało się, że będę pracował u kogoś. Wymarzonym własnym biznesem był warsztat samochodowy – pomysł nieszczególnie oryginalny, ale przez jakiś czas dało się z niego utrzymać. Przynajmniej do początku tego roku, kiedy trzeba było zwijać interes.Świeżo upieczony sprzedawca i tak ma szczęście. W jego województwie – zachodniopomorskim – bezrobocie wśród młodych sięga 31% i należy do najwyższych w kraju. Z szybkiego przeglądu tamtejszych ofert pracy wynika, że najbardziej brakuje programistów (Java i C++) i przedstawicieli handlowych (wynagrodzenie adekwatne do wyników), więc o pracę nie jest łatwo. – Efektywnie będę zarabiał 10 zł na godzinę. To nie jest szczyt marzeń żadnego człowieka – ocenia, jednocześnie ciesząc się, że wreszcie idzie do pracy, bo siedzenie w domu doprowadzało go do szaleństwa. Przeżyje, ale nie pożyje – 1000 zł za mieszkanie, 300 na jedzenie, następne 300 na benzynę i właściwie mojej pensji nie ma. A jeśli do tego coś trzeba będzie naprawić albo chciałabym iść do kina, to już kiepsko – mówi 26-letnia Natalia, pracownica muzeum. Z otwartym przewodem doktorskim, dwoma językami i publikacjami w czasopismach i tak ma szczęście, że znalazła pracę w zawodzie, na bieżąco ma kontakt ze sztuką. Jej zaradniejsi znajomi po dyplomie na akademii sztuk pięknych poszli pracować jako graficy. Nastawieni mniej realistycznie dalej uważają, że będą wykonywać zawód marzeń.Według badania „Campus 2011”, przeprowadzonego przez portal Pracuj.pl, absolwent studiów chciałby zarabiać nieco ponad 2 tys. zł na rękę (2,9 tys. brutto). Nie jest to wiele, biorąc pod uwagę koszty życia w Polsce, niemniej jednak nawet na takie pieniądze nie można liczyć. Z materiałów opublikowanych w serwisie Wynagrodzenia.pl wynika, że owszem, na starcie otrzyma się ponad 2 tys. zł, ale brutto. Najlepiej wypadają absolwenci kierunków technicznych, zarabiający przeciętnie 3 tys. zł brutto. Ci, którzy ukończyli studia humanistyczne, ścisłe albo pedagogiczne, dostają odpowiednio: 2,3 tys., 2,5 tys. i 2,2 tys. zł.– Bezczelnością jest mówić, jak niektórzy, że granica nędzy to 4 tys. zł na rękę – denerwuje się Ola, 25-latka pracująca w portalu internetowym. – W Warszawie, o ile oczywiście kogoś interesuje standard życia, który nie ogranicza się do jedzenia i spania, trzeba zarabiać przynajmniej 2 tys. zł z hakiem.– W tej chwili za moje zarobki przeżyję od pierwszego do pierwszego, starczy na zakupy spożywcze, spłatę raty kredytu i wychodzę na zero. Honorarium za pracę, które wpływa na moje konto, nie jest sumą umożliwiającą np. wyjazd na urlop. Każdy większy wydatek wymaga szukania chałtur lub liczenia na wsparcie rodziny – dodaje Łukasz, 27-letni dziennikarz.Młodzi zaciskają więc zęby, uśmiechają się do babć i próbują jakoś sobie radzić.Pocieszenia nie niesie rządowy raport „Młodzi 2011”. Według przytoczonych tam danych w ciągu ostatniej dekady przeciętne wynagrodzenie absolwentów studiów na starcie kariery zawodowej zmniejszyło się, a nie zwiększyło. Przeciętne zarobki młodych rozpoczynających pracę w Warszawie w 2000 r.sięgały 3 tys. zł, a w 2008 r. (późniejszych danych nie ma w raporcie, już niewiele ponad 1,5 tys.! Także w 2008 r. 30% świeżo upieczonych absolwentów zarabiało mniej niż płaca minimalna, która wtedy wynosiła 1126 zł.Prognozy na najbliższe lata są kiepskie. Międzynarodowa Organizacja Pracy przewiduje, że perspektywy zawodowe młodego pokolenia nie polepszą się aż do 2016 r. Klimat nie sprzyja młodym także w Europie, gdzie bez pracy pozostaje 5,5 mln osób do 25. roku życia. W tym akurat aspekcie Polska
Tagi:
Kuba Kapiszewski









