Czy Polacy potrafią się z siebie śmiać?

Czy Polacy potrafią się z siebie śmiać?

Prof. Jacek Kurczewski,
socjolog, polityk
Potrafią, ale przez łzy. Śmiech Polaków, jeśli się śmieją z siebie samych, wynika z poczucia, że są gorsi od innych, więc pozostaje im już tylko zaśmiać się gorzko, aby się pocieszyć. Najczęściej jednak wydaje się im, że są lepsi, ale tylko tak im się wydaje, i wcale się wtedy nie śmieją z siebie.

Dr Marek Balicki,
psychiatra, senator, kandydat na prezydenta Warszawy
Chętnie się śmiejemy z innych, zwłaszcza z tych na „górze”. Nie lubimy jednak, gdy śmieją się z nas. Nie mamy dystansu do nas samych. Tego nam brakuje, bo choć ogólnie lubimy śmiech i różne niegroźne żarty, to w wielu innych sytuacjach obrażamy się, unosimy honorem. Są jednak oznaki, że ostatnio jest jakby trochę lepiej.

Prof. Leon Kieres,
prawnik, dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej
Moim zdaniem, niezbyt często z dystansem potrafimy spojrzeć na siebie i po prostu się uśmiechnąć. Jesteśmy narodem bardzo poważnym. Dzieje się tak po części dlatego, że historia nas nie rozpieszczała, na pewno też wpływ na nasze postawy ma duch romantyzmu, w którym wzrastamy. Zauważam, że ostatnio uśmiechamy się do siebie coraz częściej, jest więc szansa, że częściej będziemy się z siebie śmiać, co powinno poprawić nasze samopoczucie. Dotyczy to również i mnie osobiście – ciągle pracuję nad tym, by nauczyć się śmiać z siebie.

Zygmunt Broniarek,
dziennikarz
Polacy potrafią się z siebie śmiać, pod warunkiem że w ostatecznym rozrachunku puenta jest dla nich przychylna. W innych sytuacjach nie potrafią śmiać się z siebie.

Zbigniew Buczkowski,
aktor
My, Polacy, mamy poczucie humoru. Jeżdżę po świecie, wszędzie już chyba byłem, i stwierdzam, że naprawdę znamy się na żartach i potrafimy się z siebie śmiać. Wiadomo, mówię to w kontekście grzecznościowym, bo zdarzają się i inne sytuacje, ale generalnie tacy właśnie jesteśmy.

Zuzanna Celmer,
psycholog, psychoterapeutka
To nie jest jednoznaczne, bo generalnie mamy dużo poczucia humoru, ale brakuje nam dystansu do samych siebie. Kruszymy kopie tam, gdzie należałoby się uśmiechnąć i potraktować sprawę żartobliwie. W każdym narodzie działają jakieś legendy, mity i wartości, do których ludzie się przywiązują. Patrząc np. na Gombrowicza, który jednak obnażał nasze mity i miał do nich stosunek prześmiewczy, bo złościła go „gęba”, przyznajemy mu rację. Może nie wszyscy Polacy, ale duża część wykształconego społeczeństwa podziela jego poglądy. Gombrowicz zakotwiczył się w naszej świadomości, jest wartością jako pisarz intelektualny. Mamy więc dwie różne postawy. Czym innym jest dystans, wyważony stosunek do żartów i inteligentnej drwiny, a czym innym przywiązanie do określonych wartości, gdy trzeba się do nich przyznawać jak do dziedzictwa, które jest w sumie czymś ważnym.

Jerzy Gruza,
reżyser
Tu mam zagwozdkę. Bardzo lubimy się śmiać, ale wtedy, gdy żart dotyczy spraw ogólnych. Jest sporo dobrych żartów, np. o warszawiakach, o różnych przywarach, nawykach środowiskowych, o cwaniactwie itd. Gdy jednak chodzi o indywidualne poczucie humoru na własny temat, to zamiast potraktować rzecz ironicznie i dowcipnie, wzbudza się tylko nienawiść, interwencje, obrazę, żądanie wycofania określonych słów. Sprawa ma więc dwie strony. Z Polaków potrafimy się śmiać, ale nie z samych siebie, indywidualnie.

Leszek Mazan,
dziennikarz, satyryk
Autoironia jest u nas absolutnie nieobecna. Jako lider Polskiej Partii Łysych niejednokrotnie zauważam, że na parteitagi przychodzą żony, szwagrowie, podwładni łysych, a nie sami łysi. Coraz gorzej jest z tym śmiechem, bo nawet wszystkie pisemka satyryczne zniknęły z naszego rynku. Sądzę, że ostatnim, który potrafi się z siebie śmiać, jest prezydent Kwaśniewski, który na moje pytanie, dlaczego jesteśmy jedynym krajem, w którym nie wiesza się portretów prezydenta, odpowiedział, że nie chciałby powtórzyć sytuacji, która zdarzyła się portretowi Najjaśniejszego Pana w powieści o dobrym wojaku Szwejku. Niestety, kpiny z samych siebie i autoironia są u nas w formie szczątkowej. Nie dotyczy to jedynie Krakowa. Jest to jeszcze jeden dowód, że jeżeli ewolucja była faktem, to my, krakowianie, jesteśmy jej najwyższym ogniwem.

Irena Dziedzic,
dziennikarka, autorka „Tele-Echa”
Autoironia jest w ogóle pojęciem nieznanym, a co dopiero praktyka w autoironii. Nieznany jest również autosarkazm, toteż te narzędzia nie są używane w wypowiedziach publicznych zarówno drukowanych, jak i mówionych. Naród myśli: „I po co tak źle o sobie mówić? Inni powiedzą”. Drapać się będziemy długo w górę. Jak już będą samochody i telewizory interplanetarne, domy z wieżami zamkowymi tuż przy płocie, to wtedy któreś pokolenie znów zapragnie szczypty smaku. Ale to potrwa.

Andrzej Świdlicki,
korespondent PAP w Londynie
Myślę, że Polacy za poważnie się traktują. Nie obrażają się, gdy się im mówi krytyczne i przykre słowa, ale poczucia humoru im brakuje. Niezmiernie poważnie traktują język, nie umieją się nim bawić, nie czują gry słów, biorą wszystko zbyt dosłownie. Mają też skłonność do huśtawki nastrojów, od euforii do zwątpienia, są też podatni na wiarę w cuda. Jest taki żart: Jak rozwiązać polski kryzys? Rozwiązanie cudowne byłoby wtedy, gdyby Polacy sami się zabrali do roboty, a racjonalne, gdyby z nieba zstąpił zastęp aniołów i ich do tego przekonał. Nie mamy poczucia humoru, bo historia nas nie pieściła. Potraktowano nas niesprawiedliwie, a to nie skłania do śmiechu.

Prof. Aleksander Krawczuk,
historyk, b. minister kultury
Jestem co do tego sceptyczny. Polacy są nastawieni martyrologicznie i hagiograficznie. Kiedy porusza się temat z historii współczesnej w sposób dowcipniejszy, następuje obraza świętości. Powinniśmy brać przykład z Anglików, ale także ze starożytności. W V w. p.n.e. istniała komedia polityczna smagająca bez litości najwybitniejszych polityków współczesnych. Tego mi brakuje, bo obecne kabarety są łagodne, wstrzemięźliwe, niemal lękliwe. Arystofanes nie miał z tym kłopotu. Jakie tam słowa, epitety padały pod adresem polityków, którzy siedzieli na widowni. Nikogo nie oszczędzono. Taki dowcip ma w sobie coś oczyszczającego. Nie powinno się oburzać, bo humor daje zawsze świeży powiew. Jest weselej, pogodniej, gdyż dowcip z odrobiną cynizmu nigdy nie zaszkodził.

Wydanie: 2002, 31/2002

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy