Obiecywano nam lek na COVID-19 i szczepionkę produkowaną przez spółkę Mabion. Wyszło jak zwykle We wrześniu grozi nam kolejna fala zachorowań na COVID-19. Szpitale znów się zapełnią, część chorych umrze. Jeżeli ci, którzy jeszcze się nie zaszczepili, nie zrobią tego w najbliższych dniach, może być źle. Trzeba pamiętać, że pandemia dla milionów ludzi była i nadal jest tragedią. Jednak dla nielicznych stała się okazją, by wypłynąć na szersze wody i zarobić trochę grosza. Nad Wisłą niemal symbolami takiej postawy stali się instruktor narciarski z Zakopanego, który opchnął hurtowo maseczki wątpliwej jakości, i były handlarz bronią, oferujący resortowi zdrowia respiratory za bardzo wysoką cenę. Były też inne, mniej spektakularne przykłady, świadczące o tym, że Polak potrafi. Przed rokiem jeden wpis na Twitterze: „Mamy polski lek na COVID-19” wywindował notowania akcji spółki Biomed Lublin działającej w obszarze biotechnologii i medycyny. 23 września 2020 r. senator PiS dr Grzegorz Czelej ogłosił, że spółce udało się to, co nie udało się reszcie świata – wyprodukować lek na covid. Żeby wzmocnić przekaz, senator dodał, że lek działa i zabija wirusa. Kurs akcji spółki wzrósł z 16 do 22 zł. Tego dnia na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej kierownictwo Biomedu z ówczesnym prezesem Maciejem Pirogiem ogłosiło, że spółka wyprodukowała 3 tys. ampułek leku z osocza pozyskanego z krwi osób, które przeszły zakażenie SARS-CoV-2. Część inwestorów i dziennikarzy nabrała podejrzeń, że coś jest nie tak. Substancja prezentowana w szklanej fiolce przez senatora PiS nie mogła być lekiem, gdyż nie przeszła serii wymaganych prawem badań klinicznych i nie została zarejestrowana. Pytane przez media Ministerstwo Zdrowia wyjaśniło, że to zaledwie „kandydat na produkt leczniczy”. W podobnym tonie wypowiedziała się Komisja Nadzoru Finansowego, która „monitorowała aktywność spółki Biomed SA pod kątem prawidłowości wypełniania obowiązków informacyjnych”. Władze lubelskiej firmy odpowiedziały, że nie ma co „dyskutować z semantyką” i to, co mają, można już nazwać lekiem. Po kilku dniach notowania akcji wróciły do poprzedniego poziomu – 16 zł za jedną. A w grudniu 2020 r. z Biomedem pożegnał się prezes Piróg. Media pisały o konflikcie w spółce, co nie przeszkodziło jej w pozyskaniu dotacji unijnych w kwocie ponad 29 mln zł na projekt „Centrum innowacji biotechnologicznych BCG”. I wyemitowaniu kolejnych transz akcji, ochoczo kupowanych przez inwestorów. Płonne nadzieje W tym roku mało się mówi na temat polskiego leku produkowanego z osocza ozdrowieńców. Nic dziwnego, jego perspektywy są więcej niż niejasne. Na stronie internetowej Harvard Health Publishing znalazłem obszerną informację na temat stosowania osocza krwi pochodzącego od wyleczonych pacjentów. Autorzy publikacji stwierdzają, że metoda jest znana od ponad 100 lat, stosowana w leczeniu różnych chorób, od odry po polio, ospę wietrzną i SARS. Powszechnie uważa się ją za bezpieczną. Autorzy powołali się na wyniki badań, które objęły 1060 pacjentów z COVID-19, którym podano osocze – w ich ocenie nie wpłynęło to znacząco na ryzyko zgonu, długość pobytu w szpitalu lub konieczność zastosowania respiratora. Podkreślili, że badania oparte były na niewielkiej próbie i w przyszłości może się okazać, że korzyści płynące z tej terapii mogą być większe. Moim zdaniem szanse, że substancja produkowana przez Biomed Lublin trafi do III fazy badań klinicznych, są nikłe. Powód? Brak środków. Poza tym nad lekiem na COVID-19 pracują dziś największe koncerny farmaceutyczne. I odnoszą spore sukcesy. Ostatnio świat obiegła informacja, że Centrum Medyczne Sourasky w Tel Awiwie prowadziło badania II fazy nowego leku o nazwie EXO-CD24 opracowanego przez prof. Nadira Arbera. Podawano go pacjentom w Atenach. Chorzy wracali do zdrowia w ciągu maksymalnie pięciu dni. Lek odznaczał się wysoką skutecznością i brakiem znaczących efektów ubocznych. Po analizie wyników ma trafić do III fazy badań klinicznych. W kwietniu br. amerykańskie media podały, że nad lekiem na COVID-19 pracuje koncern Pfizer. Ma być gotowy do końca 2021 r. To preparat doustny, który nie tylko powinien łagodzić objawy zakażenia COVID-19, ale też będzie mógł być stosowany prewencyjnie, w sytuacji gdy zetkniemy się z osobą chorą na koronawirusa. W lipcu br. badania na ludziach leku na COVID-19 rozpoczęła japońska firma farmaceutyczna Shionogi, która testuje swój specyfik podawany
Tagi:
Andrzej Diakonow, Andrzej Duda, Biomed, Cezariusz Lesisz, covid-19, innowacyjna gospodarka, Jacek Sasin, Jarosław Gowin, Kornel Morawiecki, korpucja, Krzysztof Brejza, Mabion, Marian Banaś, Mateusz Morawiecki, medycyna, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, Piotr Natanek, polityka gospodarcza, rząd PiS, SARS-CoV-2, szczepionki, Wiktor Diakonow, zdrowie publiczne










