Polowanie na Bin Ladena

Polowanie na Bin Ladena

Mało kto w regionie chciał, aby Amerykanom udało się go usunąć Od października 1999 do lutego 2000 r. polski wywiad systematycznie przekazywał CIA zebrane przeze mnie ważne dane o Bin Ladenie (UBL*), jego aktywności i planach. Wdrożyliśmy nowy system łączności ze źródłami, dzięki czemu informacje spływały szerokim strumieniem i nie było już konieczności tak częstych spotkań. W odpowiedzi na przesyłane wiadomości, prezentujące Amerykanom Bin Ladena i jego organizację jak na dłoni, otrzymywaliśmy niezliczone kolejne pytajniki, których zawartość pośrednio potwierdzała nasze informacje. Byliśmy pewni rosnącego zaufania Amerykanów do naszych źródeł, choć niepewni koncepcji CIA. Co planuje, mając dokładne dane o systemie ochrony UBL, jego sposobie poruszania się po Afganistanie i rozległych, grożących coraz straszliwszymi konsekwencjami kontaktach i działaniach? (…) Wskazaliśmy Amerykanom kilka miejsc, w których Bin Laden przebywał najczęściej, z dokładnym opisem istotnych dla potencjalnej akcji aspektów. (…) W celu zwiększenia swojego bezpieczeństwa i skuteczności działań Bin Laden rozpoczął w listopadzie 1999 r. formowanie nowej bojowej organizacji o nazwie Dywizja Islamska. Miała ona go chronić przed domniemanymi zdrajcami, w tym przed potencjalną nielojalnością talibów. UBL zdawał sobie sprawę, że służby zachodnie, dążąc do jego pojmania, są w stanie przekupić większość Afgańczyków. (…) Dążył więc do stworzenia własnej niezależnej siły. Jednocześnie profilował ją tak, żeby była potężnym orężem w walce z niewiernymi – zwłaszcza Amerykanami – o islamskie imperium. (…) W tym kontekście niezwykle ważna była informacja, że ok. 15 osób jest szkolonych i szykowanych do infiltracji służb specjalnych głównych przeciwników Bin Ladena – CIA, Mosadu, MI6 i ewentualnie wywiadów niektórych państw arabskich. Ludzie ci mieli zostać podwójnymi agentami. (…) Trzecia grupa, którą szkolił Bin Laden do akcji za granicą, była ewenementem i świadczyła o jego niezwykłej przebiegłości i sile. Mało kto bowiem spodziewał się w Al-Kaidzie, fundamentalistycznej organizacji islamskiej, kobiet. Tymczasem ukryć się w społecznościach zachodnich było im łatwiej aniżeli mężczyznom, którzy zwracali na siebie uwagę służb specjalnych. Ośrodek szkoleniowy dla tych 18 bojowniczek znajdował się w prowincji Ghazni zamieszkanej przez klan Taraki. Pięć z nich było po czterdziestce, reszta w wieku od 25 do 32 lat. Co najmniej trzy miały paszporty europejskie. Szkolenie zaplanowane było na sześć miesięcy i obejmowało posługiwanie się różnymi rodzajami broni i materiałów wybuchowych, walkę wręcz, podstawy pracy wywiadowczej i operacyjnej oraz kurs psychologii i indoktrynacji religijnej. W dalszej perspektywie plan obejmował szkolenie 150 kobiet. (…) • Około 5 stycznia 2000 r. przybył do Afganistanu przedstawiciel irackiego wywiadu wojskowego w randze generała, Mohammad Faruk, wraz z jedną osobą towarzysząca. Irakijczycy zostali przetransportowani do prowincji Ghazni, jakieś 50 km od Szaszgau, czyli miejsca, gdzie UBL planował budowę fabryki broni chemicznej. Faruk bardzo dobrze znał język rosyjski, ale z Bin Ladenem dogadywał się po arabsku. Przywiózł w prezencie części do MiG-21, które talibowie mieli na stanie. Źródła przypuszczały, że gen. Faruk mógł zaprezentować UBL projekt budowy fabryki broni chemicznej. Podobnie jak to się miało w przypadku obrotu narkotykami, lokalizacja fabryki w Afganistanie – na zasadzie wspólnego przedsięwzięcia – byłaby dla władz irackich wygodna. Irak był więc chętny do szerokiej współpracy z Bin Ladenem. Zadeklarował możliwość wysłania do służby w Dywizji Islamskiej 10 oficerów służb specjalnych. Głęboko zakonspirowani jako arabscy mudżahedini pomagaliby w formowaniu tej jednostki. Gen. Faruk służył także konsultacją w sprawie zakupu rosyjskiego systemu obrony przeciwlotniczej. (…) • Na przełomie lat 1999 i 2000 także Amerykanie uaktywnili się w regionie. Nawiązali ponownie – niestety, bez poinformowania o tym polskiego wywiadu – bezpośrednią współpracę z Masudem. Dowiedzieliśmy się o wszystkim od jego ludzi, czyli naszych źródeł. Wysłuchiwałem tych relacji z rosnącą, choć skrywaną irytacją. Powodem była postawa zarówno Amerykanów, jak i Masuda. Byliśmy ignorowani przez obydwie strony, które tylko dzięki naszej aktywności zaczęły – po części – rozumieć konieczność współdziałania. W ostatnich dniach grudnia 1999 r. przebywał w Afganistanie rezydent CIA

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 25/2012

Kategorie: Książki