Polska na celowniku

Polska na celowniku

Niejasne wypowiedzi polityków o zagrożeniu terrorystycznym i sensacyjne doniesienia mediów wywołały strach i niedowierzanie Oto garść informacji, które w okresie świąt i Nowego Roku rozpaliły wyobraźnię tysięcy Polaków. Mówiono, że gdzieś na Ukrainie ze źle strzeżonych magazynów skradziono duże ilości materiałów wybuchowych. Parę dni później na zielonej granicy miano ująć kilka osób usiłujących przemycić część skradzionych ładunków do Polski. W Wigilię „Super Express” ogłosił, że bliżej niezidentyfikowani terroryści mają uderzyć na nasze lotniska. Bo jak inaczej tłumaczyć zdarzenia sprzed kilku tygodni, kiedy zrabowano mundury pilotów LOT-u i skradziono przepustki umożliwiające wstęp na teren portów lotniczych? – pytali retorycznie autorzy artykułu. Kilka dni wcześniej inne tytuły donosiły o grupie podejrzanych osób pochodzenia arabskiego zatrzymanych na wschodniej granicy. Niewpuszczeni do Polski cudzoziemcy mieli jakoby nie bardzo wiedzieć, jaki jest cel ich podróży, a przy tym posiadać znaczne ilości gotówki… Ile w tym wszystkim prasowych spekulacji i dziennikarskiej fantazji, a ile informacji popartych rzeczywistymi wydarzeniami? Szukając odpowiedzi na to pytanie, przypomnijmy, iż kilkanaście dni temu, po raz pierwszy w historii naszego kraju, minister spraw wewnętrznych ogłosił publicznie istnienie realnego zagrożenia atakami terrorystycznymi i zaapelował o zwracanie uwagi na różnego rodzaju nietypowe sytuacje. Tym samym zdawał się potwierdzać prasowe doniesienia. Jednak pytany o szczegóły, Krzysztof Janik zasłonił się tajemnicą. Szefowie i rzecznicy służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo również nabrali wody w usta. Magdalena Stańczyk, rzeczniczka ABW, poinformowała o ostrzeżeniach, jakie kontrwywiad otrzymał od wywiadów amerykańskiego, brytyjskiego i izraelskiego. Dodała jednak, iż nie ma powodów do paniki, bo nie grozi nam „żaden skonkretyzowany co do miejsca i czasu akt terroru”. Po co więc całe to zamieszanie? – Mamy żołnierzy w Iraku, uznaje się nas za jeden z najbardziej proamerykańskich narodów – mówi wysoki rangą urzędnik MSWiA. – Być może, już wkrótce powstaną w Polsce amerykańskie bazy. To, że islamscy ekstremiści dokonają u nas zamachu, jest więc tylko kwestią czasu. Tymczasem żadne państwo, choćby miało najlepsze służby specjalne na świecie, nie jest w stanie w pełni skutecznie przeciwdziałać zagrożeniom terrorystycznym. Może za to ograniczyć liczbę zamachów dzięki współdziałaniu i czujności społeczeństwa. Najlepszym tego dowodem jest Izrael, gdzie ponad 80% ataków udaremniono właśnie dzięki wcześniejszym sygnałom pochodzącym od obywateli, którzy zauważyli coś niepokojącego. W komunikacie ministra chodziło więc przede wszystkim o wyrobienie poczucia nieuchronności zamachów, bo bez tego nie ma mowy o powszechnym zwracaniu uwagi na nietypowość pewnych sytuacji. Za mało konkretów Niedzielne nabożeństwo w niewielkim kościele. Wśród zebranych niemal same znajome twarze. Z wyjątkiem młodego mężczyzny siedzącego z tyłu świątyni. Jego wielki, wypełniony po brzegi plecak dostrzegła większość parafian. I z miejsca uznała obcego za turystę. Wyjątkowo nieznośnego, gdyż wiercącego się nieustannie. Wielu z obecnych na nabożeństwie pomyślało nawet, by wyprosić intruza z kościoła. Lecz zrezygnowali z tego zamiaru, bojąc się wywołania jeszcze większego zamętu… PS 18.02.1994 r., Filipiny. W zamachu bombowym dokonanym podczas katolickich uroczystości religijnych zginęło 11 osób, a 27 zostało rannych. Zamach był dziełem islamskiej grupy Abu Sajefa. Niewyprowadzony w porę zamachowiec osobiście zdetonował ładunek. – Tego typu akcję powinno się rozpocząć kilkanaście lat temu, kiedy Polska nie była zagrożona atakami terrorystycznymi – uważa Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, – Nie ma sposobu na to, by w ludziach w ciągu paru dni czy tygodni wyrobić nawyk zwracania uwagi na nietypowe zachowania albo zdarzenia. Izraelczycy, żyjący w permanentnym zagrożeniu, potrzebowali na to wielu lat, dziesiątków zamachów i setek ofiar śmiertelnych. – No i te niedomówienia… – wzdryga się poseł. – Nie można powiedzieć ludziom, że mają być czujni, a jako przykład nietypowości podać źle zaparkowane samochody. Bo w naszych przepełnionych miastach to po prostu standard. Czym więc ma być nietypowe auto? Pojazdem z karabinem maszynowym na dachu? Społeczeństwu potrzeba konkretnej wiedzy – przede wszystkim rozpowszechnianych w mediach przykładów sytuacji poprzedzających dotychczasowe zamachy i nieudane próby ataków. Informacja o zagrożeniu terrorystycznym Polski wywołała dwie skrajnie odmienne reakcje – niedowierzanie i strach. Obie równie racjonalne, co destrukcyjne. Pierwsza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2004, 2004

Kategorie: Kraj