Polska to nasz adwokat

Polska to nasz adwokat

Przystąpienie do Unii Europejskiej popiera 75% Słowaków. Który kraj może pochwalić się takim wynikiem?

Rozmowa z Rudolfem Schusterem, prezydentem Republiki Słowacji

– Trzy lata temu, kiedy obejmował pan stanowisko prezydenta, obraz Słowacji w świecie, a także w Polsce, był nie najlepszy. Po rządach byłego premiera, Vladimira Mecziara, pozostała opinia, że nie dążył on do integracji z Europą, że za mało było w latach 90. w państwie słowackim demokracji. Obiecywał pan wtedy, także w wywiadzie dla „Przeglądu Tygodniowego” (którego kontynuacją jest „Przegląd”), że ta zła ocena Słowacji się zmieni.
– Mam satysfakcję, że tak się stało. Z kraju izolowanego w Europie, który nie został zaproszony w pierwszej grupie państw środkowoeuropejskich do NATO, Słowacja stała się równorzędnym partnerem dialogu międzynarodowego. Z państwa – jak się w Bratysławie mówiło – z deficytem demokracji i problemami w kontaktach z mniejszościami narodowymi, zwłaszcza ze społecznością węgierską, zbudowaliśmy kraj nie pozbawiony oczywiście kłopotów, ale funkcjonujący według standardów europejskich. W trzy lata zrobiliśmy krok ogromny i trzeba to cenić.
– W polityce zagranicznej Słowacji efekty są chyba największe?
– Także dlatego, że i prezydent, i rząd, i parlament Słowacji potrafili działać w tej dziedzinie wspólnie, choć każdy w swojej sferze odpowiedzialności i kompetencji. Dziś nikt w świecie nie może mieć wątpliwości co do euroatlantyckiego wyboru Słowacji, naszej determinacji w dążeniu do Unii Europejskiej i NATO. Warto też dodać, że słowackie sukcesy w polityce międzynarodowej mają silną podbudowę wewnętrzną. Najpierw bowiem trzeba zrobić „u siebie” porządek, by skutecznie występować na arenie zagranicznej. I Słowacja to zrobiła. Obecny rząd przyjął wiele niezbędnych rozwiązań ustawowych, przybliżających nas do Europy.
Nie wolno także zapomnieć o wsparciu, jakie otrzymaliśmy od innych krajów, zwłaszcza Polski. Autorytet Aleksandra Kwaśniewskiego w świecie, który mocno popiera słowackie aspiracje, skutecznie pomaga nam w budowaniu międzynarodowego wizerunku Słowacji. Razem z polskim prezydentem jesteśmy patronami rozwoju współpracy na terenach przygranicznych Polski i Słowacji, co już przynosi efekty. Wiele dobrego należałoby powiedzieć także o pomocy dla Słowacji innych polskich polityków, parlamentarzystów itd.
– W jakiej dziedzinie polska pomoc była szczególnie skuteczna?
– Przede wszystkim w naszym szybszym marszu do NATO. Polska jest tutaj adwokatem Słowacji. Co ważniejsze, widzą to także obywatele mojego kraju i doceniają. Ale pomoc uzyskaliśmy od was także podczas naszych starań o członkostwo w OECD. Dzisiaj wspólnie staramy się o wejście do Unii Europejskiej. Konsultujemy nasze działania. Dzieje się tak także w ramach szerszej współpracy regionalnej, razem z Czechami i Węgrami, i cieszę się, że trzej nasi sąsiedzi z tzw. Wyszehradzkiej Czwórki o nas nie zapomnieli i nie zapominają. Zauważyłem nawet, że niektórzy w Unii trochę się boją, kiedy mówimy, że chcemy wejść do Europy wspólnie jako Czwórka Wyszehradzka, czyli Polska, Słowacja, Czechy i Węgry, ale to dobra inicjatywa i nie ma powodu, by z tego rezygnować. Chcemy wejść razem. Taka jest nasza słowacka pozycja.
– Kilkanaście dni temu pewne zaniepokojenie wywołała jednak informacja jednej z austriackich agencji prasowych, powtórzona przez bratysławską gazetę „Sme”, jakoby powiedział pan jednak, że Słowacja mogłaby wejść do Unii Europejskiej nawet bez Polski?
– Materiał filmowy słowackiej telewizji, który rejestrowała tę rozmowę, wskazuje jednoznacznie, że ja nic takiego nie powiedziałem. To dziennikarze spekulowali na ten temat. Warto byłoby także spytać, dlaczego „Sme”, które od dawna znane jest z niechęci do mojej osoby, tak skwapliwie powtórzyło tę nieprawdziwą informację bez skonfrontowania jej z opinią mojego rzecznika. Wtedy nie byłoby zamieszania. Niedobrze się dzieje, kiedy ważne kwestie międzynarodowe stają się pretekstem do rozgrywek wewnątrzpolitycznych. Ale powtarzam, pozycja Słowacji jest jedna: chcemy wejść do Unii Europejskiej razem, całą Wyszehradzką Czwórką.
– Zaczęliśmy rozmowę od przypomnienia trudnej pozycji międzynarodowej Słowacji na początku pana prezydentury. Zmiana tej sytuacji to na pewno sukces prezydenta Schustera. Innych słowackich polityków. Całego społeczeństwa. Ale są sprawy, które nadal wymagają zmian, retuszy. Co zostało wam do zrobienia?
– Już w czerwcu powiedziałem w parlamencie, że trudno o pełne zadowolenie, kiedy mamy jeszcze tak dużo zadań przed sobą. Chociażby problemy z ogromnym bezrobociem, które na Słowacji sięga 20%! Według rządowych przymiarek na rok 2002 skala bezrobocia wyniesie 19,8%. Ja pytam, czy to nie za dużo? I Czy rząd nie mógłby poszukać sposobów dla wyraźnego ograniczenia liczby ludzi, którzy nie mają pracy.
Cały problem w tym, moim zdaniem, że po zwycięstwie obecnej koalicji rządowej zmiany gospodarcze początkowo się ślimaczyły. Długie miesiące, prawie półtora roku od przejęcia władzy rząd Mikulasza Dzurindy stracił na przymiarki do reform. W efekcie wszystko jest opóźnione. Ludzie zamiast korzystać z owoców reform, nadal odczuwają głównie ich złe skutki. Dziś na porządku dnia są podwyżki cen gazu związane z prywatyzacją tego sektora gospodarki. Doszło do sytuacji niedobrej: koalicja rządowa ma dylemat – czy dokończyć reformy i przegrać wybory, czy zastopować zmiany i liczyć, że to wystarczy do ponownego zwycięstwa…
– …ale zaszkodzi gospodarce. Ten problem rzeczywiście istnieje. Dlatego coraz częściej mówi się na Słowacji, że do władzy po przyszłorocznych wyborach może dojść ponownie HZDS Vladimira Mecziara?
– Jako prezydent nie mogę brać udziału w takich debatach. Zwracam jednak uwagę na dwie rzeczy. Koalicja rządowa nie może dziś, tak jak to było w 1998 roku, straszyć obywateli i Zachód Vladimirem Mecziarem, bo sytuacja jest inna. To tzw. strachy na Lachy. Nieskuteczne obecnie. Mecziar Słowacją nie rządzi, mamy sprawnie funkcjonującą demokrację. Trzeba samemu udowadniać, że jest się lepszym od HZDS. Stąd wywodzi się też refleksja druga. Zauważmy, że Mecziar sam robi dzisiaj niewiele. Siedzi w domu, rzadko występuje publicznie. Czeka na błędy rządu. I wskaźniki popularności mu rosną. Czyli problem tkwi w działaniach rządzących.
– Przyjmijmy jednak teoretycznie, że dojdzie do zmiany rządu po przyszłorocznych wyborach. Czy zmieni się wtedy orientacja międzynarodowa Słowacji?
– Jestem przekonany, że nie. Strategiczny wybór jest dokonany. Nawet wspomniany tutaj HZDS, kiedyś niechętny euroatlantyckiej orientacji kraju, dziś ją popiera. Takie są dzisiejsze wypowiedzi polityków wywodzących się z partii Mecziara. Sam w Parlamencie Europejskim mówiłem o tym, dziękując słowackiej opozycji za to, że w sprawie NATO i Unii ma identyczne stanowisko jak rząd. Tak powinno być i dobrym przykładem jest tutaj Polska. Co do strategicznych kierunków w polityce zagranicznej powinien być ogólnonarodowy konsensus.
– W efekcie wskaźniki społecznego poparcia dla wejścia Słowacji do UE i NATO są bardzo wysokie…
– To prawda. Nasz akces do Unii Europejskiej popiera 74-75% Słowaków i mało który kraj może pochwalić się takim wynikiem. Co do NATO mamy obecnie 53% zwolenników i znamienną sytuację. Znaczną część osób opowiadających się dzisiaj za wstąpieniem do Sojuszu Atlantyckiego stanowią zwolennicy HZDS. Trzy lata temu, podczas wyborów prezydenckich, kiedy Vladimir Mecziar był moim głównym przeciwnikiem, dyskutowaliśmy ostro m.in. na temat działań NATO przeciw reżimowi Slobodana Miloszevicia. Mecziar głośno to krytykował, narzekał, że NATO bombarduje m.in. słowacką mniejszość mieszkającą w tzw. Vojvodinie. Ja tłumaczyłem, że naloty są uzasadnione i skierowane przeciw Miloszeviciowi, a nasi vojvodinscy Słowacy są przeciwko niemu. Mam satysfakcję, że po latach Vladimir Mecziar przyznaje mi teraz rację. Bo tego potrzebujemy.
– Rozmawiamy na kilka dni przed zwołanym do Warszawy regionalnym szczytem antyterrorystycznym, podczas którego przywódcy 17 państw będą dyskutowali na temat metod walki z międzynarodowym terroryzmem. Z jakim przesłaniem przyjedzie słowacki prezydent na to spotkanie?
– 11 września był wielką tragedią dla całej ludzkości. To także sygnał, że powinniśmy wszyscy działać razem w akcji przeciwko terroryzmowi. To element walki o zachowanie demokracji. Szczególnie ważne jest to zobowiązanie dla krajów-kandydatów do NATO. Dlatego przystąpiliśmy od razu do koalicji antyterrorystycznej, oddaliśmy do dyspozycji NATO nasze lotniska i obiecaliśmy udostępnić przestrzeń powietrzną. Konferencja w Warszawie, zorganizowana z inicjatywy prezydenta Kwaśniewskiego to kolejny krok w takich działaniach.
– Czyli czas na dalsze konkrety?
– Musimy szukać najlepszych sposobów wspólnej walki z terroryzmem. Nie tylko w Afganistanie i nie tylko z użyciem broni, wojsk itd. Słowacja przyjeżdża do Warszawy z taką właśnie propozycją, by stworzyć we wschodniej Słowacji specjalne centrum szkolenia dla celników i służb granicznych z krajów środkowoeuropejskich, które przygotowywałoby do pracy w warunkach umowy z Schengen…
– …czyli porozumienia tworzącego system bardzo skutecznej kontroli granicznej w ramach Unii Europejskiej?
– Chodzi o to, by nauczyć się, jak strzec granic skuteczniej niż dotąd, także przeciw terrorystycznym zagrożeniom. Jak wychwycić wśród rosnącej grupy uchodźców, którzy docierają także do naszych krajów tych, którzy mogą być zagrożeniem.
To ważny krok także w naszych przygotowaniach do członkostwa w Unii Europejskiej. I budowa ścisłej współpracy państw sąsiedzkich. Czyli wspólne działanie potrzebne nam i przy uzyskaniu członkostwa w UE, i w walce z terrorystami.

 

 

Wydanie: 2001, 45/2001

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy