Ale się u nas namnożyło żołnierzy wielkich mocarstw! Powiesz coś, człowieku, i od razu masz przydział. Jeśli powiesz coś nie tak o Rosji czy Ukrainie, jesteś żołnierzem Putina. A jeśli o USA? Powiedzmy, że mówisz tak jak Andrzej Talaga, były zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. A dziś dyrektor ds. strategii w Warsaw Enterprise Institute oraz dyrektor ds. komunikacji w Sikorsky Aircraft/PZL Mielec. Gratulujemy. Bo wiemy, jak wielkim trzeba się cieszyć zaufaniem pryncypałów, by sprawować tak ważne funkcje. Skoro dopuścili Talagę do swoich sekretów, z pewnością wiedzą, co robią. Talaga pisze na swoich starych łamach, że Polska powinna namawiać USA do „wprowadzenia w życie doktryny wyzwalania”. Na początek proponuje, by USA „wyzwoliły Abchazję, Naddniestrze, Osetię Południową, a później Białoruś, Armenię i Kirgistan”. A co my mamy mieć wspólnego z tym horrorem? Talaga proponuje, „by Polska była podwykonawcą i szpicą amerykańskiej polityki wyzwalania”. Pozostaje tylko przekonać do tego Amerykanów. Zdaniem Talagi, „warto ich do tego namawiać”.
A teraz uwaga! To niestety nie jest przyśpieszony prima aprilis. Cytujemy słowa, które napisał poważny człowiek, pracujący na chleb w poważnej amerykańskiej firmie i które wydrukowała poważna gazeta.
No nie wiem czy „poważny”.
Publicznie cytowany, czy a nawet szanowany idiota, pozostaje idiotą.