Pomaganie w sieci

Pomaganie w sieci

Zebranie 100 dolarów na ulicy kosztuje nawet 25 dolarów, w internecie tylko kilka

Najpierw internet służył nam jedynie do przekazywania informacji. Potem szukaliśmy tam rozrywki i towarów do kupienia. Teraz chcemy sobie pomagać w sieci.
Pomagamy w internecie na różne sposoby. Najczęściej przekazujemy pieniądze. Chętnie też doradzamy w sprawach życiowych: jak pielęgnować ogród, zmagać się z niewiernym partnerem i czy warto kupić najnowszy model cyfrówki albo pralki. Ale w sieci można pomagać również w mniej konwencjonalny sposób, np. dzieląc się fachową wiedzą i wyjaśniając hasła w Wikipedii czy tworząc grupę wsparcia dla ludzi po udarze mózgu (www.udarowcy.com.pl). Albo szukając po całej Polsce dobrego domu dla kolejnego bezdomnego psa.

Angielską ścieżką

Pierwsze ścieżki internetowej pomocy wydeptali Anglicy. Nic dziwnego. To przecież Wielka Brytania szczyci się najwyższym na świecie zaangażowaniem obywateli w działalność organizacji pozarządowych. Wspierało je w 2008 r. aż 80% Brytyjczyków. W Polsce ten wskaźnik wyniósł zaledwie 28,6%. Właśnie w Anglii już od dawna popularny jest zwyczaj organizowania zbiórek pieniędzy z okazji podejmowanych wyzwań (fundraising). Czyli pan X wspina się na wysoki szczyt, biegnie w maratonie, opływa kulę ziemską, ale wcześniej prosi o wpłacanie pieniędzy na wybraną organizację, która je zbiera np. dla powodzian albo na fotel inwalidzki dla ciężko chorego dziecka.
I właśnie ten fundraising postanowiła w 1999 r. przenieść do internetu Zarine Kharas, pracowniczka londyńskiego City. W 2000 r. uruchomiła JustGiving.com, pierwszą na świecie platformę internetową do zbierania pieniędzy na rzecz organizacji pozarządowych, co bardzo usprawniło machinę fundraisingu. Odtąd zbierający pieniądze w łatwy sposób dzieli się z potencjalnymi darczyńcami szczegółami wyzwania, które podjął, postępami i problemami w realizacji. I jest taniej. – Zebranie 100 dol. kosztuje w realu nawet 25 dol. W sieci – zaledwie kilka – obliczyła Zarine Kharas.
Z pomocą JustGiving.com 8 mln Brytyjczyków w ciągu ośmiu lat zebrało ponad pół miliarda funtów na rzecz ponad 8 tys. organizacji charytatywnych!

Mikropożyczki

Kolejną nowatorską formę pomagania internetowego wymyślili Amerykanie zainspirowani działalnością Muhammeda Yunusa, który aktywizuje przedsiębiorczość mieszkańców Bangladeszu za pomocą nisko oprocentowanych mikropożyczek. Założyli serwis KIVA, który umożliwia najbiedniejszym ludziom z krajów Trzeciego Świata uzyskiwanie niewielkich i nieoprocentowanych pożyczek na założenie własnego biznesu. Ten sposób pomagania okazał się bardzo atrakcyjny dla Amerykanów, bo jest nieanonimowy i efektywny. Pożyczkodawca wie, komu i na co pożycza pieniądze oraz jak zmieniły one życie pożyczkobiorcy, gdy np. mógł sobie kupić maszynę do szycia i zarabiać krawiectwem.
Internetową pomoc ułatwiają również portale społecznościowe, takie jak Facebook.com, MySpace.com, nk.pl, a także profesjonalne fora poświęcone konkretnym zainteresowaniom, np. pielęgnacji ogrodów, wychowywaniu dzieci, samochodom.

Dziewięć lat po Anglikach

W Polsce pierwsza internetowa platforma charytatywna SiePomaga.pl powstała w kwietniu 2009 r. – Ale idea zrodziła się wcześniej, gdy usłyszałem wypowiedź premiera o in vitro. Że wprawdzie on jest „za”, jednak polskiego podatnika nie stać na refinansowanie tego typu zabiegów. Pomyślałem, że gdyby w internecie było miejsce, w którym można zbierać na taki zabieg, krewni i znajomi, a może i całkiem nieznajomi chętnie by pomogli – wspomina szef SiePomaga.pl, 28-letni Patryk Urban z Poznania. – Nie miałem, niestety, pieniędzy na zbudowanie i rozkręcenie serwisu internetowego. Kontynuowałem więc pracę w banku, wziąłem pożyczkę i wszedłem w spółkę z Adamem Sobczakiem z Olsztyna. I dopiero gdy uzbieraliśmy kilkadziesiąt tysięcy złotych, mogło ruszyć SiePomaga.pl.
Platforma daje wiele możliwości pomagania. Najczęściej wygląda to tak: potrzebujący – np. pan Janek zbierający na pompę insulinową – zgłasza się do organizacji pozarządowej z prośbą o pomoc. Organizacja – np. Fundacja „Lepsze jutro” – sprawdza, czy rzeczywiście pan Janek jest chory na cukrzycę i sam sobie nie może kupić pompy, a potem organizuje pomoc, zwracając się do SiePomaga.pl. Zespół portalu redaguje apel i nagłaśnia go, szczegółowo opisując sytuację, w jakiej znalazł się pan Janek. Dołącza zdjęcia. Portalowi „pomagacze” wpłacają lub zbierają od innych pieniądze na pompę, nagłaśniają akcję na innych stronach internetowych. Zespół SiePomaga.pl na bieżąco informuje o rezultatach wszystkich działań. I ile pieniędzy jeszcze brakuje.

Chętniej pomagamy dzieciom

Lista organizacji, z którymi współpracują, jest długa – od SOS Wioski Dziecięce po Usłyszeć Afrykę. Jeszcze trudniej policzyć, ilu osobom udało się pomóc przez te półtora roku działalności platformy. Agnieszka Nowik z SiePomaga.pl będzie wspominać do końca życia wózek rehabilitacyjny dla Mateuszka, bo to pierwsza osoba, której pomogli. Pompę insulinową dla prawie 40-letniego pana Grzegorza zapamiętała, bo ponad 8 tys. zł udało im się zebrać w ciągu kilku dni. W serce zapadła jej również historia dwumiesięcznego źrebaka Nemo ze Stargardu Szczecińskiego, który nie potrafił wstawać o własnych siłach. Agnieszka Nowik: – Ok. 30% akcji dotyczy tylko czworonogów. Są internauci, którzy wpłacają pieniądze wyłącznie na zwierzęta. Przekonaliśmy się również, że zwykle dużo łatwiej uzbierać pieniądze dla dzieci niż dla dorosłych.
Pomagacze wpłacają różne kwoty, średnio 10-50 zł. Zdarzają się wpłaty po złotówce, ale i te przekraczające nawet 1000 zł.
– W ciągu pierwszego roku do serwisu przyłączyło się ok. 5 tys. pomagaczy, którzy uzbierali ponad 300 tys. zł – wylicza Patryk Urban. To cieszy. Ale przed nimi jeszcze wiele pracy, bo SiePomaga ciągle się nie samofinansuje. – W pewnym momencie byliśmy tak mocno pod kreską, że musiałem zwolnić wszystkich współpracowników. I od lutego ciągnąłem platformę praktycznie sam – wspomina najtrudniejsze chwile Patryk Urban. Na szczęście przyszło finansowe wsparcie z Unii Europejskiej (ok. 500 tys. zł netto). Pierwszy zastrzyk gotówki dostali w lipcu. I już od sierpnia znów pracują w trzyosobowym zespole.

Polski potencjał

Więcej wątpliwości co do szczodrości Polaków buszujących w sieci musieli mieć założyciele kolejnej polskiej platformy pomocowej – Podajdalej.pl. Zanim przystąpili do budowy serwisu, zamówili profesjonalne badania w pracowni SMG KRC. I okazało się, że aż 94% polskich internautów deklaruje chęć pomagania innym użytkownikom sieci. A na pytanie, czy Polacy są skłonni udzielać innym pomocy, korzystając ze stron www, forów lub portali internetowych, 79% badanych internautów odpowiedziało twierdząco. 84% chętnie pomoże w znalezieniu potrzebnej informacji, 80% – udzieli fachowej porady, 49% da finansowe wsparcie.
– Badanie wykazało, że drzemie w nas duży potencjał, tylko trzeba dać internautom narzędzia – mówi Mariusz Truszkowski z Warszawy, jeden z trzech pomysłodawców i założycieli Podajdalej.pl. Długo budowany serwis (który kosztował ok. 700 tys. zł, ok. 500 tys. zł pochodziło z dofinansowania Unii Europejskiej) ruszył w lutym 2010 r. Za jego pośrednictwem można otrzymać pomoc z każdej dziedziny, ale nie wolno prosić o pieniądze. Dlaczego? – Bo pieniądze psują atmosferę, zachęcają do nadużyć i wymuszają ostrą moderację prewencyjną, której nie stosujemy – tłumaczy Piotr Hałasiewicz z Podajdalej.pl.

Jak przywołać szatana?

Na platformie internauci proszą o pomoc i otrzymują ją od innych internautów. Przy czym dzięki zaawansowanym mechanizmom oceny działań użytkowników łatwo ustalić, kto wart jest zaufania. Już po pół roku serwis miał ok. 200 tys. użytkowników. Ludzie proszą o różne rzeczy, np. żeby nagrać Teatr Telewizji i wrzucić na „chomika”. Chcą porad: na co zwrócić uwagę, kupując konkretny model BMW, jak odtworzyć rdzenie w Windows 7. Ktoś szuka polskiego filmu „Mgła” z 1976 r. Inny nie wie, jak wyciągnąć należne pieniądze od towarzystwa ubezpieczeniowego. Nie ma tematów tabu. Do dziś wszyscy wspominają internautę, który chciał się dowiedzieć, jak przywołać szatana.
Piotr Hałasiewicz: – Początkowo mieliśmy spore obawy o jakość próśb. Ale okazało się, że sami użytkownicy starają się eliminować ze swojego grona żartownisiów i chamskich uczestników. Średnio dziennie do portalu loguje się ok. 14 tys. osób. Najwięcej w niedziele i poniedziałki. Może w nowy tydzień wchodzimy z postanowieniem zrobienia czegoś dobrego?
Natalia z Gdańska, logująca się na Podajdalej.pl jako gwiazdeczka 5656, na pewno nie pomaga z nudów. 20-latka pracuje, zaocznie studiuje biotechnologię, od siedmiu lat uprawia wyczynowo wioślarstwo, a to oznacza, że zimą trenuje raz, a latem aż trzy razy dziennie! W dodatku ma chłopaka i teoretycznie na pomaganie nie powinna mieć czasu. A jednak jest jednym z najaktywniejszych użytkowników Podajdalej.pl. – Pomagam, bo lubię i jestem naprawdę dobra w szukaniu potrzebnych informacji – tłumaczy. – Cieszy mnie, gdy ludzie, którym pomogłam, dziękują. Na platformę wchodzi w każdej wolnej chwili w pracy i w domu. – Od razu sprawdzam, czy nie ma pytań z moich dziedzin, czyli biotechnologii, biologii i chemii. Innym pomogła wiele razy. Sama bardzo rzadko korzysta z cudzych podpowiedzi. – Raz zapytałam, jak sobie radzić z oklapłymi włosami, i dostałam naprawdę bardzo dobre rady – podkreśla.
62-letnia Elżbieta (Nicolette1) z Będzina trafiła do internetu, gdy przeszła na emeryturę. Była księgowa z kopalni uznała, że sieć znakomicie pomoże jej zapełnić czas wolny. I miała rację. – A lepiej się czuję, gdy pomagam – tłumaczy swoją wyjątkową aktywność na Podajdalej.pl. Pani Ela potrafi doradzić, jaką wybrać i jak zainstalować kamerkę internetową. Chętnie się dzieli wiedzą o programowaniu i telefonii komórkowej. Ale najbardziej lubi porady życiowe. Co zrobić, żeby oślepły samojed już więcej nie ugryzł właścicieli? Czy usunąć ciążę, gdy ma się ogromne problemy z mężem? – Doradzam, a czasem nawet zaprzyjaźniam się z kobietami, które poznaję na Podajdalej.pl. A potem telefonujemy do siebie w realnym świecie.

Projekty ideowe?

Hałasiewicz twierdzi, że Podajdalej nie był ani nie jest nastawiony na zarabianie.
– To projekt ideowy. Rentowność zeszła na dalszy plan, choć, oczywiście, chcielibyśmy, żeby – dzięki reklamom – jak najszybciej się samofinansował. Naszym celem jest skupienie w przyszłym roku 1,5 mln internautów. Wtedy uznamy, że osiągnęliśmy sukces – deklaruje.
Nadzieje na burzliwy rozwój mają też te ogólnopolskie akcje pomocowe, które od lat starają się łączyć siły w realu i w sieci. Jedną z wielu jest „Szlachetna paczka”, którą przed Bożym Narodzeniem prowadzi Stowarzyszenie Wiosna z siedzibą w Krakowie. Wolontariusze dziesiątej edycji tej akcji już szukają w otoczeniu najbiedniejszych, odwiedzają ich i pytają o potrzeby. Miesiąc przed świętami informacje te umieszczają w anonimowej bazie internetowej (www.szlachetnapaczka.pl), by darczyńca mógł wybrać konkretną rodzinę i osobiście przygotować świąteczną paczkę.
– Pierwsza „Paczka” w 2001 r. objęła 30 potrzebujących rodzin. W zeszłym roku – 8 tys. A w tym roku – mamy nadzieję, że wspomożemy jeszcze więcej najbiedniejszych z całej Polski. Gdyby nie internet, akcja nigdy nie rozrosłaby się do takich rozmiarów – podkreśla Agata Mardosz ze „Szlachetnej paczki”. – To bardzo ważne, że darczyńca osobiście kupuje artykuły, które umieści w paczce, sam pakuje i ozdabia. „Paczka” to coś więcej niż tylko przekazanie pieniędzy na szlachetny cel – przekonuje.
Nielsen Norman Group szacuje, że jeszcze dwa lata temu tylko 10% darowizn na świecie zostało przekazanych przez internet, ale w 2020 r. tym kanałem popłynie większość finansowego wsparcia.

Dziękuję Patrykowi Urbanowi za udostępnienie pracy pt. „Tu wszyscy wygrywają”.

Wydanie: 2010, 45/2010

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy