Pomnik bez sternika

Czy Centrum Zdrowia Dziecka zacznie leczyć za pieniądze? Do rywalizacji w konkursie o fotel dyrektora Centrum Zdrowia Dziecka staje pięciu kandydatów, nazwisk nie ujawniono, wiadomo, że dwóch z nich pracowało już w podwarszawskim Międzylesiu. Najlepszego wybierają przedstawiciele Komitetu Badań Naukowych, Ministerstwa Zdrowia i Rady Naukowej CZD. To suche fakty. Później rozpoczyna się historia bardziej filmowa. Faworytem jest dotychczasowy dyrektor, człowiek ciągle walczący z kasami chorych – prof. Paweł Januszewicz. Na głosy resortu nie miał co liczyć, bo nigdy nie poparł reformy zdrowia. Walczył ze stosami zaświadczeń o wypłacalności kasy chorych, z którymi musieli zgłaszać się rodzice dzieci przyjeżdżający z całej Polski. Odniósł sukces – najpierw leczy najcięższe schorzenia – potem pertraktuje w sprawie pieniędzy. Za to KBN wydawał się być mu życzliwy. Zdradzili pana! – Swój program na najbliższe lata przedstawiłem wszystkim pracownikom Centrum, oczywiście i Radzie Naukowej. Poparli mnie – opowiada dotychczasowy dyrektor. – Tymczasem w czasie obrad komisji konkursowej doszło do nacisków na niektórych członków mojej Rady Naukowej. Na pewien czas zgodzili się oni przejść do innego pomieszczenia, gdzie pertraktowali z nimi przedstawiciele resortu. Były to dwie osoby. Mogę się domyślać, jakie to były naciski. Za to poza domysłami są fakty. Jednym głosem wygrał doc. Janusz Książyk, zastępca dyr. ds. klinicznych w Instytucie Matki i Dziecka, placówki skłóconej z CZD. On sam zapewnia, że żadnych nacisków nie widział. Siedział na sali. Nikt nie wychodził. – Fakt, że odbyła się tajna narada, jest zapisany w protokole – odpowiada prof. Januszewicz, który już odwołał się od decyzji komisji. – Złamano prawo – dodaje. Do końca września jest p. o. dyrektora. A zaraz po konkursie strażnik w Instytucie Leków powitał go współczującym: – Zdradzili pana! – W regulaminie konkursu nie ma ani słowa, że nie można robić przerw ani że nie wolno dyskutować o kandydatach – odpowiada Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy MZ. – A o prywatyzacji Centrum nie ma mowy. – Płacić? – kobieta, która przyjechała z Radomia, przytula dziecko. Milknie. Większość matek nie chce sobie wyobrażać, co by było, gdyby część kosztów na nie spadła. Droga ziemia Ze stron internetowych instytutu można się dowiedzieć o doc. Januszu Książyku, że w 2000 r. wygłosił wykład o diecie wegetariańskiej oraz opracował zasady żywienia pozajelitowego u dzieci. – Ta strona nie jest zbyt zręczna – przyznaje docent i dodaje, że jest doktorem habilitowanym, na swoim koncie ma 120 publikacji naukowych. W CZD przepracował 20 lat. Odszedł. Dlaczego? – Doc. Książyk chciał u nas założyć fundację, podobną do działającej przy szpitalu onkologicznym przy Wawelskiej – komentuje prof. Januszewicz. – Nikt go nie poparł i musiał szukać pracy. Na pewno będzie chciał wrócić do tej koncepcji. A ja nie chcę pieniędzy od pacjentów. Nie wyobrażam sobie, żeby na jednym piętrze mógł gorzej leczyć dzieci chore na raka, na innym, za pieniądze – lepiej. On chce wprowadzić dziki kapitalizm, w którym liczy się tylko zysk. Nie interesują go chorzy, chce sprzedać 25 hektarów najdroższej ziemi w Warszawie, która należy do Centrum. Co oznacza komercjalizacja? – Dziś trafiają do nas dzieci z całej Polski, które w tym samym budynku są diagnozowane, operowane, potem poddawane rehabilitacji – tłumaczy prof. Januszewicz. – Po komercjalizacji będzie się opłacało tylko wykonywanie operacji, bo za nie kasy chorych płacą najwięcej. To zmusi dzieci i ich rodziców do pobytu w kilku ośrodkach. Same koszty przejazdu mogą być dla nich nie do udźwignięcia, a więc rodzice zrezygnują z rehabilitacji i całe leczenie pójdzie na marne. Co z psychologami? W tej sprawie głos zabrał wiceprezydent Warszawy, Jacek Zdrojewski: „Mimo, że formalnie władze Warszawy nie mają wpływu na funkcjonowanie szpitala, zwracam się z prośbą o pilne wyjaśnienie tej bulwersujące sprawy” – napisał do premiera i zaprotestował przeciwko „komercjalizacji i prywatyzacji znacznej części placówki”. Doc. Książyk mówi, że chce jedynie zamrozić inwestycje, choć oczywiście nie dotyczy to aparatury medycznej. Sprzedaż? Na razie dotyczy to tylko mieszkań zakładowych. – Bzdura – odpowiada prof. Januszewicz. – Tę sprawę mamy już omówioną z komitetem mieszkańców. Żadna nowość. Zwolnienia? Nie będzie. Zdaniem doc. Książyka, pracownicy Centrum zarabiają tak mało, że nie zaoszczędziłby na ich pensjach. – Nieprawda – odpowiada Januszewicz. – Chce

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 33/2001

Kategorie: Wydarzenia