Pomóżmy uchodźcom naprawdę

Pomóżmy uchodźcom naprawdę

GAZIANTEP, TURKEY - OCTOBER 21: Emir of Qatar Sheikh Tamim's mother Sheikha Mozah (2nd R) and Turkey's First Lady Emine Erdogan (R) meet with Syrian children during their visit to the Syrian Refugee Camp with Turkey's Minister of Education Nabi Avci in Nizip district of Gaziantep, southern city of Turkey on October 21, 2014. (Kerem Kocalar - Anadolu Agency)

Rozmowa o imigrantach jest rozmową zastępczą. Odciąga naszą uwagę od rzeczywistych przyczyn tej sytuacji i sposobów jej poprawy Dramat uchodźców z rejonu Bliskiego Wschodu i Afryki trwa nie od dziś. Bieda i terror, które zapanowały tam w następstwie – będącego skutkiem inżynierii kolonialnej – panowania dyktatorów i prześladowań religijnych, zmusiły miliony ludzi do ucieczki. Podobnie jak brutalne wojny i krwawe konflikty przetaczające się przez ten region od dziesięcioleci. Dotychczas wielu uchodźców z najbiedniejszych krajów Afryki znajdowało tymczasowe schronienie w bogatszych krajach regionu, np. w Libii, Jordanii czy Libanie. Jednak arabska wiosna 2011 r. spowodowała powiększenie się tej migracji o kolejne rzesze ludzi z Libii, Tunezji i Syrii. W Turcji, Libanie i Jordanii znajduje się obecnie największa ich liczba. Żaden kraj Zatoki Perskiej nie przyjął tej fali uchodźców. Arabia Saudyjska od kilku lat prowadzi konsekwentnie politykę deportacyjną, odsyłając ogromne grupy imigrantów (głównie za pracą) z Jemenu, Etiopii czy Nigerii i nie przyjmując nowych. Przy czym duża ich część nadal przebywa w tym kraju nielegalnie, padając często ofiarą współczesnego niewolnictwa. Podobna sytuacja ma miejsce w Katarze i Kuwejcie. Wszyscy wiedzą lepiej Egipt jako jedyny kraj arabski nie osiedla uchodźców w obozach, akceptując ich swobodę przemieszczania się, dostęp do mieszkań i działalność handlową. Żyje tu dziś oficjalnie ponad 200 tys. uchodźców (niektóre szacunki podają znacznie większą liczbę) z Syrii, Sudanu, Somalii, Iraku itd. Wizja upadku także tego państwa – do niedawna całkiem realna – i wylewającego się poza jego granice 90-milionowego oceanu ludzi może przerazić. Palestyńczycy masowo opuszczali swoje domostwa w wyniku działań wojennych już od końca lat 40. Czystki i tragiczny los uchodźców, zwieńczony konaniem w ciężarówce (sic!), opisuje powieść „Mężczyźni w słońcu” z 1962 r., tłumaczonego także na język polski Ghassana Kanafaniego. W kolejnym dziesięcioleciu do Francji zaczęli napływać Algierczycy, włączani jednak przez byłych kolonizatorów w obręb społeczeństwa. Ta sama Algieria przetrzymuje dziś w swoich obozach ponad 100 tys. uchodźców z Sahary Zachodniej. Irakijczycy uciekają z ojczyzny przynajmniej od lat 70. i okresu wojny iracko-irańskiej na początku lat 80. Dramatyczne historie związane z nasiloną migracją, przemytem ludzi po wybuchu drugiej wojny w Zatoce Perskiej w 2003 r. oraz ich dalszym, docelowym przerzutem do krajów Europy Zachodniej przejmująco przedstawił Hasan Blasim. Jego napisana w 2007 r. „Ciężarówka do Berlina” z przetłumaczonego w 2013 r. na język polski zbioru opowiadań „Szaleniec z placu Wolności” jest kolejną wizjonerską i przerażającą relacją, która znalazła makabryczne potwierdzenie w wypadkach sprzed zaledwie kilku dni. Dziś jesteśmy świadkami mrożących krew w żyłach wydarzeń związanych z powstaniem i przestępczą działalnością jednego z najbrutalniejszych ugrupowań terrorystycznych – Państwa Islamskiego. Organizacja ta wniknęła w struktury państwa w rozkładzie, którego studium zawarł w głośnej trylogii o Iraku Sinan Antun. Jeszcze w 2013 r. mer Lampedusy, Giuseppina Nicolini, ubolewała nad jednym z największych dramatów naszych czasów z udziałem uchodźców z Somalii i Erytrei, który rozgrywał się na tej wyspie po cichu, bez uwagi mediów, „pominąwszy paru blogerów pozbawionych czytelników”. Dziś z jakichś powodów jesteśmy zalewani wstrząsającymi scenami śmierci uchodźców, którzy podejmują przecież ryzyko z pełną świadomością jego konsekwencji. Sam ten fakt potwierdza stopień zagrożenia i dramatyzm sytuacji, która zaistniała w tych krajach. Nasi wrażliwi publicyści i politycy perorują o „moralnym obowiązku” przyjmowania uchodźców. Rozległy się też egoistyczne głosy „selekcjonistów” głoszących, że potrzebujemy chrześcijan. Ekonomiści podkreślają, w jaki wspaniałomyślny sposób moglibyśmy podratować nasze finanse, włączając imigrantów w tryby tutejszej gospodarki. Nie pogarszajmy ich sytuacji Być może jednak niewielu z tych, którzy wzywają teraz do przyjmowania uchodźców w Polsce/Europie, jest w stanie wyobrazić sobie, że ci ludzie wcale nie chcieliby opuszczać swoich domów i osiedlać się na Zachodzie. Decydują się na ten ryzykowny krok, gdyż znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, to ono przymusiło ich do porzucenia bliskich, dobytku i kultury. Ucieczka to zaledwie cząstka nieszczęść, na które zostali skazani. Mieszkańcy tej części świata oczekują jednego – byśmy przestali przykładać się do pogarszania sytuacji w ich domach. Przyczyna ich dramatu jest bowiem ogólnie znana. I nie chodzi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 37/2015

Kategorie: Opinie