Porwani

Porwani

Nagłośnienie sprawy Olewnika ułatwi zdobycie środków na ściganie sprawców uprowadzeń Najgorsze były chwile, gdy żona zapłaciła okup. Oni mieli już wszystko – i pieniądze, i mnie. I mogli zrobić, co chcieli – opowiadał nam jeden z biznesmenów, porwany kilka lat temu. – I gdy powiedzieli mi: zabieraj się, to ugięły się pode mną nogi. Bo nie wiedziałem, gdzie idę. Czy do piachu, czy na wolność. Wtedy osiwiał. Wyszedł na wolność. Ale do dziś jest okaleczony. Nigdy nie jeździ sam samochodem, sprzedał dom. Jadąc do pracy, za każdym razem zmienia trasę, unika ludzi. Biznes, który prowadził z sukcesami, dynamicznie, dziś działa na pół gwizdka. Inny przedsiębiorca swoje życie ustawił zgodnie z planem zajęć syna. Zawozi go do szkoły, odbiera, wozi na wszystkie zajęcia. Także do psychologa. Bo chłopak nosi w sobie głęboką traumę. Jest zalękniony, nie śmieje się, ma złe sny. Porywacze przetrzymywali go tydzień. I dla niego, i dla jego rodziców to były najstraszniejsze dni w życiu. Pamiętają lepki strach i bezradność policji. Takie uczucie przeżyły setki osób. Czy jesteśmy skazani na podobne obrazki? Czy porwania dla okupu to polska norma? Choć liczba uprowadzeń jest trudna do zweryfikowania, a podawane dane się różnią, to wyraźnie widać,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 12/2009, 2009

Kategorie: Kraj