Poszukiwacze arki, której nie ma

Poszukiwacze arki, której nie ma

Czy na górze Ararat czekają na odkrywcę szczątki legendarnego statku Noego? Opowieść o potopie i arce Noego należy do najpiękniejszych w Biblii i Koranie. Stała się inspiracją dla niezliczonych artystów, pobudziła też naukowców do tropienia śladów globalnej powodzi. Wielu szukało szczątków legendarnego statku patriarchy na stokach góry Ararat. Niektórzy twierdzili, że je znaleźli. Ostatnio jednak turecki archeolog Murat Avci rozwiał złudzenia fantastów i fundamentalistów biblijnych. Wykazał on na łamach fachowego magazynu „Bulletin of Engineering Geology and the Environment”, że domniemany skamieniały korab Noego na zboczu Araratu to naturalna formacja skalna, wapień, który oderwał się od macierzystej góry jakieś 5 mln lat temu, a więc w czasach, kiedy hominidy (czyli istoty człowiekowate) w Afryce dopiero uczyły się chodzić na dwóch nogach. Księga Rodzaju opowiada, jak to Bóg rozgniewał się na grzeszny ród ludzki. Tylko Noe, „człowiek prawy, wyróżniający się nieskazitelnością wśród współczesnych sobie”, zasłużył na łaskę w oczach Stwórcy. Jahwe postanowił, że poprzez ród Noego zachowa rodzaj ludzki. Na boskie polecenie Noe zbudował z drewna żywicznego (według innego tłumaczenia – cyprysowego) arkę o długości 300 łokci, szerokości 50 łokci i wysokości 30 łokci. Od góry statek przykryty był przepuszczającym światło dachem o wysokości jednego łokcia. Arka, powleczona smołą od wewnątrz i od zewnątrz, podzielona była na trzy piętra, z boku znajdowało się wejście. W starożytności stosowano różne łokcie – prawdopodobnie arka miała około 130 m długości i 22 m szerokości. Noe wszedł na pokład z żoną, synami oraz ich żonami. Zabrał też na swój korab po parze wszystkich zwierząt i czekał. Po siedmiu dniach „trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej Otchłani i otworzyły się upusty nieba; przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na ziemię”. Odmęty pokryły najwyższe góry, poprzez potop Bóg wytracił ludzi i wszelkie stworzenia (z wyjątkiem oczywiście wodnych). Ocalał tylko Noe i jego załoga. Arka osiadła na stokach „gór Ararat”. Patriarcha sprawdzał poziom wód, wypuszczając ptactwo ze swego okrętu. Kiedy gołębica nie powróciła, bogobojny mąż zrozumiał, że kataklizm dobiegł końca. Wyszedł z arki i złożył Jahwe ofiarę, a Bóg przyrzekł, że już nigdy nie ukarze występnej ludzkości potopem. Na znak zawartego przymierza rozpiął na niebie łuk tęczy. Przez wieki teolodzy i chrześcijańscy uczeni łamali sobie głowę, usiłując wykazać, w jaki sposób cnotliwy patriarcha potrafił upchnąć na swym skrzynkowym okręcie całą, jakże bogatą faunę, jak poradził sobie z problemami paszy i usuwaniem odchodów. Obecnie jasne jest, że dosłowne traktowanie biblijnej opowieści sprzeczne jest ze zdrowym rozsądkiem. Geolodzy nie znaleźli śladów światowego potopu, na Ziemi nie ma zresztą tyle wody, aby pokryła wszystkie kontynenty. Dociekliwi matematycy obliczyli, że Noe nawet przy pomocy rodziny potrzebowałby aż 35 lat, aby wprowadzić na pokład całą menażerię. Poza tym drewniany statek o takiej długości od razu przełamałby się na połowę. Prawdopodobnie najdłuższy okręt z drewna w dziejach, zbudowany w 1909 r. w Bath w amerykańskim stanie Maine sześciomasztowy szkuner „Wyoming”, miał długość 100 m i trzeba było go usztywnić żelazem, aby drewno się nie wyginało. Pompa parowa pracowała pełną mocą, ponieważ drewniany kolos nieustannie przeciekał. W 1924 r. „Wyoming” zatonął wraz z całą załogą. Także arka o konstrukcji podanej przez Księgę Rodzaju poszłaby na dno jak kamień. Mimo to żądni rozgłosu fantaści wciąż poszukują śladów korabia Noego na stokach Araratu, najwyższej góry w Turcji (5165 m), aczkolwiek Księga Rodzaju mówi o „górach Ararat”, co zapewne wywodzi się od starożytnej nazwy Uraratu, która oznacza cały pas gór na północ od Mezopotamii. W 1957 r. analizujący zdjęcia lotnicze masywu Ararat turecki żołnierz spostrzegł znajdującą się na wysokości 2 tys. m strukturę przypominającą ogromną kamienną łódź. Trzy lata później amerykański magazyn „Life” opublikował tę niezwykłą fotografię z wielkim podpisem: „Arka Noego?”. Na łamach pisma wypowiedzieli się eksperci, twierdzący, że dziwna formacja „jest z pewnością dziełem ludzkich rąk”. Już wcześniej, w 1955 r., francuski przemysłowiec Fernand Navarra, który wyprawił

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 36/2007

Kategorie: Nauka