Poszukiwany…

Poszukiwany…

PHOTO: POLFILM/EAST NEWS; KARIERA NIKODEMA DYZMY; THE CAREER OF NIKODEM DYZMA; SERIAL TELEWIZYJNY; PRODUKCJA: ZESPOL FILMOWY SILESIA; 1980; REZYSERIA: JAN RYBKOWSKI, MAREK NOWICKI; SCENARIUSZ: JAN RYBKOWSKI, MAREK NOWICKI, WITOLD ORZECHOWSKI; ZDJECIA: MAREK NOWICKI

Przez całe życie starał się być „aktorem z kropką”. Starannie przygotowanym – co do słowa, co do gestu. Ale życie wymuszało ciągłe improwizacje. Na szczęście! Wojciech Pokora 1934-2018 Wojciech Pokora miał być nie aktorem, ale mechanikiem samochodowym. Po maturze w Technikum Budowy Silników Samolotowych w Warszawie poszedł pracować przy samochodach do fabryki na Żeraniu. Co polegało na tym, że jak ze Związku Radzieckiego przychodziły gotowe pobiedy, trzeba było im doczepić tabliczkę z nazwą Warszawa. I czekać, kiedy o młodych „mechaników” – Pokorę Wojciecha i jego kolegę Turka Jerzego – upomni się wojsko. Albo kółko teatralne, które przygotowywało do występów na akademiach pierwszomajowych. Młody Pokora tak się nakręcił tymi recytacjami, że na egzaminie do szkoły aktorskiej wypalił przed Zelwerowiczem: „Wyszedł Lenin w podartym paletku…”. Nestor teatru był pewien, że szczeniak go podpuszcza, bo po kątach recytowało się tego Majakowskiego w wersji: „Wyszedł Lenin w podartym napletku…”. Kiedy jednak ustalono, że to nie kpiny, lecz młodzieńcze pierwszomajowe zaczadzenie, Pokora z Turkiem zaczęli się kręcić koło teatru. Co miewało przykre konsekwencje, bo inżynierska z dziada pradziada rodzina Pokorów uznała Wojtka za zakałę. Matka jego narzeczonej, Hani, rozpaczała zaś, że już lepiej byłoby, gdyby córka wyszła za cyrkowca. Wygłupy podobne, ale pieniądze większe. Ślub cywilny Pokorowie wzięli w konspiracji, nie pomyśleli nawet, by nająć fotografa. W szkole student Pokora rokował nieźle, choć pedagodzy go nie przemęczali. Hanka Bielicka wolała plotkować o koleżankach i gadać o ciuchach. W każdym razie nieźle rokującego Pokorę przygarnął Teatr Dramatyczny – do repertuaru jak nazwa wskazuje. Gołas pokazuje pupę Komedia odkryła go dla siebie przez przypadek. W Teatrze Dramatycznym grywał z kolegą ze szkoły teatralnej Wiesławem Gołasem. A Wiesiek miał dla Wojtka taką właściwość, że samym swoim pojawieniem się wywoływał u niego spazmatyczne ataki śmiechu. Chociaż powinien był reagować odwrotnie, bo Gołas ukradkiem – na scenie! – wyrywał mu włosy z łydek (gdy nosili kuse kostiumy) albo przybijał do podłogi sandały, w które Wojtek miał wsunąć stopy w ostatniej chwili przed pokazaniem się widowni. Bywało, że pokazywał koledze zza kulis gołe pupsko. Tak czy owak – Gołas działał na Pokorę jak wyzwalacz. Wojtek na sam jego widok dostawał paroksyzmów wesołości. Drań Wiesiek wiedział o tym i gdy Pokora odstawiał poważną postać w kolejnym zawiesistym dramacie Dürrenmatta, stawał w kulisie i szeptał w kierunku sceny: „Wojtuś, tutaj jestem!”. Wojtuś kaszlał, krztusił się, odwracał plecami do widowni, w końcu schodził ze sceny. Po kolejnym incydencie wylądował na dywaniku u dyrektora, który oświadczył, że skoro poważne teksty dramatyczne tak pana Pokorę śmieszą, to droga wolna. Nie musi grać na najlepszej scenie w Polsce (czasem nawet dublować Holoubka), są jeszcze teatrzyki farsowe, kabarety… Co nastąpiło, zwłaszcza w filmie. Kino, owszem, dawało popularność, ale nie pieniądze. A tu: pralka, lodówka, meble, z czasem samochód – wszystko na raty. Trzeba było nieźle się kręcić, żeby to wszystko pospłacać. A zdarzało się, że część pensji Wojtek przegrał w pokera, bo starsi koledzy naciągali naiwniaka na szybkie karty w oczekiwaniu na wejście w spektaklu. Aż żona pobiegła do dyrekcji z pretensjami, że oni ledwo wiążą koniec z końcem, a ci dranie oskubują jej Wojtka z tych groszy, które muszą im wystarczyć do pierwszego. Rano więc próba w Dramatycznym, w południe jakaś scenka w telewizji albo „Dzień dobry, jestem z »Kobry«” dla Trójki, ewentualnie parę ujęć na planie, jeżeli w robocie był film. Po południu regularne przedstawienie na deskach, a wieczorem kabaret. Na przykład Dudek przy Nowym Świecie albo Owca na placu Trzech Krzyży. A tu przed wejściem nierzadko warował Janek Himilsbach z prośbą o piątaka. Kiedy Pokora oświadczał, że nie może pożyczyć, bo ma całe 20, słyszał: „Nie szkodzi, może być”. Oczywiście te 20 zł widział po raz ostatni w życiu. Pan Wojciech lądował w domu o pierwszej w nocy albo i później, a o dziewiątej rano musiał z powrotem stawić się w robocie. Impreza w SPATiF-ie tylko od wielkiego dzwonu. Wódeczki tyle co w naparstku, za to papierosy często odpalał jeden od drugiego. Na zawał nie trzeba było długo czekać. W tym pośpiechu Pokora brał wszystko jak leci. W wywiadach powtarzał, że podobała mu się „Stawka większa niż życie” i skrycie marzył, by zagrać w serialu. No więc dziennikarz przypomniał mu, że Pokora, owszem, zagrał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2018, 2018

Kategorie: Kultura