Powiedz, ilu masz przyjaciół

Powiedz, ilu masz przyjaciół

Przyjaciel nie jest od tego, by opatrywać nasze rany, ale od tego, by wspólnie z nami szukać rozwiązań – mówi psycholog Wojciech Eichelberger w rozmowie z Renatą Dziurdzikowską Przyjaźń jest wspinaniem się na jednej linie na trudno dostępny szczyt. Wbijam hak i idę parę metrów pod górę, wiedząc, że przyjaciel mnie ubezpiecza. Potem on wbija hak i robi kilka kroków naprzód, a wtedy czuwam ja. Jego życie jest w moich rękach, a moje zależy od niego. – Czy jesteśmy odpowiedzialni za swoich przyjaciół? – Odpowiedzialność to nie jest dobre słowo. Jesteśmy sumieniem swojego przyjaciela, ponieważ przyjaźń zawiązuje się w oparciu o głębokie porozumienie, o wspólnotę celów, wartości, wspólny pomysł na życie. Pamiętam, że z grupą przyjaciół jako dzieci chcieliśmy się doskonalić. Miało to z pozoru banalną formę zabawy w Indian, ale w tej zabawie były bardzo poważne treści; ćwiczyliśmy się w dzielności, prawości, sprawiedliwości, odwadze, broniliśmy dobra. To nas łączyło. Później po ’56 roku przeżyliśmy trzy fantastyczne lata w harcerstwie. Wtedy łączył nas etos mądrego, prawego, zdyscyplinowanego życia, które służy jakiejś sprawie, a nie tylko zaspokajaniu własnych potrzeb. Przyjaźń polega na tym, by sprawdzać się w wierności wspólnym celom. Być dla siebie lustrem. Przypominać sobie nawzajem o młodzieńczych szczerych porywach serca. Z czasem przykrywa je niestety warstwa cynizmu, konformizmu i lenistwa. – W przyjaźni nie możemy zgadzać się na cynizm i obojętność? – Przyjaciel to ktoś, kto wymaga od nas, byśmy stawali się tym, kim potencjalnie jesteśmy; byśmy realizowali to, co w nas najlepsze. Jeśli mój przyjaciel pije albo pogrąża się w innym uzależnieniu, nie będę udawał, że nic się nie dzieje. Nie będę go poklepywał po ramieniu: „W porządku, pij dalej”. Nie będę mu pożyczał na wódkę. Wręcz przeciwnie – powiem mu o moim niepokoju, rozczarowaniu i niezgodzie, ponieważ zależy mi na nim. Może się okazać, że niewiele można tu zmienić, jednak ważne jest, że temat został podjęty. Jeśli decydujemy się na przyjaźń, nie uciekniemy od trudnych spraw. – Jak długo będziesz walczył o przyjaciela? – Dotąd, dopóki on będzie tego chciał. Przyjaźń jest wolnym, partnerskim związkiem, nieograniczonym wspólną własnością, dziećmi, rodzinnymi układami i zobowiązaniami. Nie musimy w nim tkwić ze względu na komplikacje własnościowo-majątkowe czy dla świętego spokoju. Prawdziwa przyjaźń to czysta miłość. Miłość wolna od sentymentalnych i erotycznych komplikacji. Nie ma żadnych innych powodów, by trwała, poza troską o drugiego człowieka i o to, co nas łączy. – Czy przyjaźń wymaga poświęceń? – Przyjaźń jest wymianą, wspólną odpowiedzialnością. Jeśli będę cię tylko holował, wyciągał z tarapatów, płacił twoje długi i usuwał sprzed nóg konsekwencje twoich niemądrych wyborów, to będę ci szkodził; a to nie ma nic wspólnego z przyjaźnią. Wymagający przyjaciel nie dopuści do takiej sytuacji. Poratuje raz i drugi, ale w końcu powie: „To twoje życie, sam musisz płacić swoje długi”. Przyjaciel nie jest od tego, by opatrywać nasze rany, ale od tego, by wspólnie z nami szukać rozwiązań. Przyjaźń jest jak małżeństwo – polega na wspólnym paleniu ogniska. Każdy musi coś dorzucać do ognia. Jeśli dokłada tylko jedna osoba, to przez jakiś czas ognisko może się jeszcze tlić, ale pewne jest, że w końcu zgaśnie. – Czy nie sądzisz, że zbyt często dajemy sobie prawo do tego, by wiedzieć lepiej od przyjaciela, co jest dla niego dobre? – To jest pułapka w przyjaźni. Szczególnie w przyjaźni z dziećmi. Namawiam, by przyjaźnić się z własnymi dziećmi. Przyjaźń – jak już mówiliśmy – to szczególna odmiana miłości. Bardzo pasuje do rodzicielstwa: troszczymy się o to, by dziecko realizowało swój najlepszy potencjał. Tymczasem bardzo często w kontaktach z dziećmi stajemy się tyranami – jesteśmy przekonani, że to, co dobre dla nas, musi być dobre także dla nich. Ale dla naszego dziecka, dla naszego przyjaciela może być lepsza zupełnie inna droga od tej, którą sami wybraliśmy. Wyobraźmy sobie, że wybraliśmy życie w rodzinie, a nasz przyjaciel zdecydował się na życie duchowe, poszedł do klasztoru. Jeśli jesteśmy rzetelnym przyjacielem, musimy umieć przyjąć jego punkt widzenia – a wtedy może się okazać, że to on jest wierny ideałom i wartościom, które są fundamentem naszej przyjaźni. Nie możemy mu więc doradzać: „Stary, czyś ty zwariował z tym klasztorem?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 42/2009

Kategorie: Książki