Powolna śmierć najgorszej z kar

Powolna śmierć najgorszej z kar

Kilkadziesiąt krajów wciąż legalnie pozbawia życia swoich więźniów Zbyt świeża jest pamięć o karze śmierci, żeby uznać tę sankcję za relikt czasów minionych. W końcu niedawno była stosowana dość powszechnie, a jej zasądzanie, choć uznawane za wyrok ekstremalny, nie wzbudzało ani szerokich społecznych kontrowersji, ani moralnego oburzenia. Doskonałą ilustracją tego procesu jest chociażby Europa, dziś praktycznie całkowicie – z wyjątkiem Białorusi – wolna od kary śmierci, ale jeszcze cztery dekady temu pozwalająca na jej istnienie w kodeksach krajów uznawanych za wolnościowe, praworządne i demokratyczne, np. Francji. Niewiele wcześniej, bo w latach 70., zinstytucjonalizowane pozbawianie życia sprawców szczególnie okrutnych zbrodni wykreśliły z katalogu kar dawne kolonie i terytoria Imperium Brytyjskiego, w tym Kanada i Australia. Na samych Wyspach stało się to, przynajmniej z praktycznego punktu widzenia, w roku 1965, chociaż nie wszędzie i nie całkowicie. Irlandia Północna karę śmierci utrzymywała jeszcze przez osiem lat, a brytyjskie prawo egzekucję za niektóre akty łamania prawa, w tym zdradę stanu i szpiegostwo zagrażające bezpieczeństwu narodowemu, dopuszczało i w 1998 r. Nawet Organizacja Narodów Zjednoczonych – instytucja powołana przecież w duchu powojennego międzynarodowego liberalizmu i przekonania o uniwersalności praw człowieka, w tym prawa do życia – długo była w stanie zdobyć się co najwyżej na memoranda, jak to z 1977 r., nawołujące do „stopniowej redukcji na całym świecie zakresu przestępstw, za które dopuszczalne jest zasądzenie kary śmierci”. Krótko mówiąc, historia zabijania skazanych w imię państwa i prawa nie jest ani odległa, ani jednoznaczna. A w wielu miejscach na świecie nie jest nawet historią. Według danych organizacji pozarządowych monitorujących kodeksy karne na całym świecie, przede wszystkim Amnesty International, Human Rights Watch i Światowej Koalicji Przeciwko Karze Śmierci, ta forma karania więźnia przez państwo wciąż jest dopuszczana – nawet jeśli jako archaiczny, ale istniejący przepis – aż w 53 państwach. To miejsca, w których albo wciąż regularnie wykonuje się egzekucje, albo tamtejsze władze nigdy nie zadeklarowały ich całkowitego usunięcia z katalogu kar. I choć z roku na rok mapa stref wolnych od państwowo sankcjonowanego pozbawiania życia się powiększa, powody do optymizmu są umiarkowane. Nawet w 2020 r., zdominowanym przez pandemię koronawirusa, egzekucje wykonano aż w 18 krajach. Jak donosi w corocznym raporcie Amnesty International, globalnym liderem w tym niechlubnym rankingu są Chiny, chociaż precyzyjnych danych na temat kary śmierci w Państwie Środka nie sposób przytoczyć. Władze w Pekinie nie informują o liczbie egzekucji, wiele z nich jest przeprowadzanych poza formalnymi ramami wymiaru sprawiedliwości. Do tego należy doliczyć śmierci ujgurskich więźniów w przymusowych placówkach reedukacyjnych i obozach pracy. Oficjalnie, według Pekinu, żadne z tych miejsc nie istnieje, chociaż o systemowych prześladowaniach, przemocy, gwałtach, przesiedleniach, jak również egzekucjach, piszą zagraniczne media, organizacje pozarządowe i serwisy aktywistyczne niemal na całym świece. Co więcej, jak donosi Amnesty, Chińczykom w egzekucjach covid wcale nie przeszkodził – wręcz przeciwnie, zwiększył liczbę wydanych wyroków. Partia komunistyczna bowiem w ostatnim roku karała pozbawieniem życia także sprawców przestępstw pandemicznych, takich jak rażące naruszenia reżimu sanitarnego, kradzież sprzętu medycznego i preparatów ochrony osobistej, ale też rozprzestrzenianie w internecie informacji na temat sytuacji epidemicznej w kraju czy przekazywanie ich przedstawicielom innych narodów. Amnesty International szacuje liczbę egzekucji w Chinach w minionym roku na kilka tysięcy i niemal na pewno była ona w 2020 r. wyższa od statystyk z lat wcześniejszych. Zaraz za Chinami plasują się kraje Bliskiego Wschodu – Iran, Egipt, Irak i Arabia Saudyjska, odpowiedzialne za aż 88% udokumentowanych egzekucji w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Szczególnie martwią dane płynące z Kairu, bo tamtejszy rząd pozbawił w tym okresie życia aż 57 osób. Najczęściej są to więźniowie polityczni i sumienia, poddawani przed wykonaniem wyroku systematycznym torturom; ich zeznania są wymuszane, a prawo do bezstronnego, uczciwego procesu niemal zawsze łamane jest od początku postępowania. W Arabii Saudyjskiej jako jedynym kraju z listy dopuszczalną metodą egzekucji pozostaje ścięcie głowy. Tu w 2020 r. zabito w imieniu prawa 27 osób, ściganych głównie za przestępstwa polityczne, ale też religijne. W jej wypadku, choć może to zabrzmieć groteskowo, należy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 21/2021

Kategorie: Świat