Ameryka dla każdego studenta To się opłaca – twierdzi Krzysztof Lisek, obecnie poseł PO, a do 2005 r. prezes biura turystycznego Campus Travel, jednego z największych operatorów programu Work&Travel po stronie polskiej. – W programie uczestniczy około 7 tys. polskich studentów rocznie. Dominują wśród nich zadowoleni, którzy decydują się na powtórzenie przygody za rok. Mam więc prawo sądzić, że generalnie do W&T się nie dokłada lub pożytki z wyjazdu zdecydowanie przeważają nad rozczarowaniami. Ale jest i druga strona medalu, o czym wspomina czasami prasa amerykańska. Bywa, że studenci, nie tylko zresztą z Polski, ale z całego świata, trafiają na niekiedy skandaliczne warunki pracy i nie są w stanie zarobić na utrzymanie w Stanach przez dwa, trzy miesiące, a tym bardziej na beztroskie zwiedzanie tego pięknego kraju. Wyliczono, że koszt wyjazdu w programie Work&Travel to ok. 3-4 tys. dol., bo trzeba opłacić wizy (100 dol.), uczestnictwo w programie, badania, bilety lotnicze, ubezpieczenie, a także zakwaterowanie na miejscu. Część pieniędzy pobierają też dla siebie pośrednicy. Uwaga na pośredników Co zatem należy zrobić, aby wyjechać do USA podczas wakacyjnej przerwy i uniknąć rozczarowania? W biurze prasowym ambasady amerykańskiej w Warszawie radzą po prostu przestrzegać przepisów, jakich wymaga strona przyjmująca. Student otrzymuje specjalny typ wizy J, która umożliwia podjęcie pracy, trzeba jednak zgodnie z amerykańskim prawem dokładnie trzymać się umowy, w tym miejsca pracy, do którego się zostało skierowanym, a o wszelkich zmianach natychmiast zawiadamiać firmę organizującą pobyt. W ambasadzie pamiętają jeden przypadek deportacji paru studentów z USA do Polski, ponieważ samowolnie zmienili miejsce pobytu w San Diego i „odnaleźli się” w Nowym Jorku. Poseł Krzysztof Lisek przypomina inne zdarzenie sprzed trzech lat, kiedy 200-osobowa grupa studentów z Polski, która przybyła do umówionej firmy do pracy, zastała na miejscu zamknięte drzwi. Firma w międzyczasie zbankrutowała. Na szczęście szybko udało się zaradzić temu nieszczęściu, intensywnie szukając, wspólnie z amerykańskim partnerem, innych możliwości zatrudnienia. W rezultacie 180 studentów z tej grupy znalazło zatrudnienie u innych pracodawców i tylko kilkanaście sfrustrowanych osób, większość zresztą za radą rodziców, zdecydowało się wracać do kraju od razu. Pracownicy ambasady USA zapewniają, że wszystkie amerykańskie firmy współpracujące z programem W&T są przez administrację na bieżąco monitorowane i mają wystarczające gwarancje rzetelności. Firmy te korzystają z pomocy pośredników – jest ich na terenie Polski ok. 30 – którzy też są sprawdzonymi partnerami w realizacji tysięcy wyjazdów. Krzysztof Lisek mówi, że głównych „graczy” na rynku W&T jest nie więcej niż pięciu, sześciu (m.in. Campus, Almatur, JDJ, BTC, Youth Travel). W ich gestii znajduje się ok. 60% wyjazdów, mają też bezpośrednie umowy z partnerami amerykańskimi. Roi się natomiast od różnych „pośredników pośredników”, „akwizytorów” itd. – Często mają oni tylko komórkę, pieczątkę i dyplomatkę na papiery. Zajmują się łowieniem chętnych. Zdecydowanie nie polecam kontaktów z takimi naganiaczami. W dzisiejszych czasach sprawdzenie, z kim ma się do czynienia, nie jest aż tak trudne. I to doradzam – mówi Krzysztof Lisek. Wymagania w stosunku do polskich studentów są niezbyt wygórowane. Aby otrzymać wizę J, trzeba posiadać ważny indeks (nie kwalifikują się studenci ostatnich lat, chyba że termin obrony pracy dyplomowej przypada po terminie powrotu z wyjazdu na W&T) i podstawową, wręcz elementarną znajomość języka angielskiego. Ambasada nie przeprowadza żadnych egzaminów ani testów. Wszystko staje się jasne podczas krótkiej rozmowy w konsulacie. Pracownik o coś pyta (np. jaka jest pogoda albo do jakiego miejsca student się wybiera), a student odpowiada. Urzędnik pyta powoli, używa podstawowych słów, nie stosuje żadnych idiomatycznych kruczków. Banał. Niektóre biura podróży w Polsce wstępnie same egzaminują kandydatów przed rozmową z konsulem, aby odsiać tych, którzy nie potrafią się porozumieć po angielsku. Jedź i miej oczy otwarte W&T jest najpopularniejszym programem wakacyjnej pracy studenckiej w USA. Adresowany jest do studentów spoza Stanów Zjednoczonych: osób samodzielnych, otwartych, kochających przygody i podróże, które poprzez podjęcie legalnej pracy w USA mają szansę poznać amerykańską kulturę, otrzaskać się w działaniu na międzynarodowym polu. Jednym ze sponsorów programu, największym i najdłużej działającym, jest
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









