Przez 16 lat był asystentem największego mima XX wieku, Marcela Marceau. Dziś swoją petite France stworzył w Bolesławcu na Dolnym Śląsku Ależ jesteś gadatliwy – słyszy często Bogdan Nowak. Niby nic dziwnego w tym, że chętnie i dużo mówi, gdyby nie jego zawód. Jest mimem. Jako młody człowiek wyjechał z Polski, trafił do Paryża tuż przed stanem wojennym, zafascynowany Francją spędził w niej ponad 20 lat. Jego prawdziwa twarz przez większość czasu ukryta była pod białą szminką. Czarno obwiedzione oczy pod namalowanymi brwiami wyrażały smutek połączony ze zdziwieniem, uszminkowane usta układały się w grymasy. Polak, dziś również obywatel Francji, przez 16 lat był asystentem największego mima XX w., Marcela Marceau. Nowak powrócił do Polski, tu przywiózł swoją Francję. Prawdziwą twarz pokazuje jako właściciel Piwnicy Paryskiej przy ulicy Komuny Paryskiej w Bolesławcu. Mała kariera przy wielkim nazwisku Nie da się przejść obojętnie obok tego wysokiego, sprężystego mężczyzny z głową ogoloną na zero. Spod ronda kapelusza patrzą wyraziste oczy, zagadkowa twarz nie podpowiada wieku. Zaskakuje miękkość ruchów, płynne kroki. Ekspresyjne dłonie podkreślają słowa wypowiadane spokojnym, ciepłym głosem. Młodzieńczemu, trochę nieobecnemu mężczyźnie towarzyszy okazały pies. To „rodezyjski pies na lwy”, czyli rhodesian ridgeback, Paco. Nie odstępuje pana. Paco świetnie się czuje w domu, samochodzie czy leniwie rozłożony na jednej z kanap Piwnicy Paryskiej. – Nie rozumiem, czemu w Polsce żąda się nakładania psom kagańców, tych wszystkich kolczatek, krótkich smyczy, które mogą powodować agresję zwierzęcia – zastanawia się Bogusław Nowak, który zbierał doświadczenia życiowe za granicą, by po latach wrócić w rodzinne strony. Jego życiorys jest niezwykły. Drobne fragmenty można dostrzec w fotosach, plakatach, pamiątkach ze smakiem wtopionych we wnętrza prawie 150-letniego budynku w centrum Bolesławca, zaadaptowanego na hotel i piwnicę artystyczną. – Jako młody człowiek fascynowałem się pantomimą. Pierwsze kroki stawiałem w Polsce, zaczynałem w teatrze Studio Kineo w Warszawie u Krzysztofa Chyżego, ale szybko przeszedłem do teatru pantomimy Stodoła, gdzie zacząłem grać w spektaklach. Życie spowodowało, że musiałem uciekać. Mój ojciec został zamordowany przez milicję w 1978 r., czego poprzedniemu ustrojowi nigdy nie daruję. Jako 22-letni chłopak wyjechałem do Francji – wspomina krótko Nowak. Próbował różnych zajęć, by w 1983 r. wstąpić do Międzynarodowej Szkoły Mimu i Mimodramu im. Marcela Marceau w Paryżu, założonej przez genialnego twórcę XX-wiecznego niemego teatru. Po dwóch latach nauki i pracy na scenie dostrzegł go sam Maestro. Polak rozpoczął karierę jako asystent i aktor Compagnie de Mime pod jego wodzą. – Szkoła mimu bardzo szybko pozwoliła mi się odbić, zrobić taką małą karierę przy wielkim nazwisku, jakim był Marceau – dawny asystent mistrza pantomimy przegląda programy sprzed lat. – Te moje 16 lat współpracy pozostało w afiszach, programach, tu jeszcze jako młody chłopak właśnie… – przygląda się twarzom, swojej z puklami loków i tej naznaczonej smutkiem twarzy Marcela Marceau, nieżyjącego od września ub.r. Bogdan Nowak jako jedyny artysta w historii pracował z Marceau tak długo. Jego biała twarz towarzyszyła zadumanej, uszminkowanej twarzy geniusza teatru bez słów, znanego jako clown Bip z charakterystycznym kapeluszem i kwiatkiem. Z Compagnie de Mime występowali we Francji, w całej Europie; w Turcji, Japonii, Australii, Chinach, USA, Kanadzie, Ameryce Południowej… Wspólnie z Mistrzem polski mim prowadził warsztaty międzynarodowe w USA, Włoszech, Szwajcarii i Francji. Uniwersalny język „poety gestu” – Zawsze podkreślałem, że urodziłem się w Bolesławcu i że jestem z Polski. To musiało być napisane w programie. Jeśli człowiek chce, to zauważa, jak ten świat jest zagmatwany w różnorodności. Choćby sam Marcel Marceau. Z pochodzenia był Polakiem, ale zawsze czuł się Francuzem. Tam się urodził, Francja dała mu wykształcenie, sławę, niemniej jednak jego ojciec, monsieur Mangel, pochodził z Będzina – przyznaje Bogdan Nowak. Charles Mangel jako 16-latek emigrował do Francji. Był rzeźnikiem i śpiewał barytonem, otworzył małemu Marcelowi świat muzyki i teatru. Przed wojną miał koszerny sklep w Strasburgu,
Tagi:
Beata Dżon









