Prawo do normalności

Prawo do normalności

Standardy prawa karnego jasno definiują, że po odbyciu kary skazanego uznaje się za „rozliczonego” Leszek Pękala, jeden z zabójców księdza Jerzego Popiełuszki, pod zmienionym nazwiskiem od kilku lat pracuje dla „Życia Warszawy”. Ta informacja, ujawniona przez konkurencyjne dla ŻW „Życie” Tomasza Wołka, wywołała gorącą dyskusję publiczną. Bo czy osoba skazana niegdyś za najcięższe przestępstwo ma prawo pracować w mediach albo na innym publicznie eksponowanym stanowisku? – pytano. Sprawca całego zamieszania, redaktor naczelny „Życia”, nie miał wątpliwości: – W mediach nie powinno być miejsca dla ludzi z taką przeszłością! – grzmiał Wołek. – Owszem, nie pracują tu same anioły. Jednak ktoś, kto ma na sumieniu tak potworną zbrodnię – nawet jeśli twierdzi, iż według sumienia, czuje się z niej rozliczony – samą obecnością w środowisku wystawia na szwank jego wizerunek i dobre imię. Coś, co w tym zawodzie jest wartością bezcenną. Nadmierne moralizatorstwo? Być może. Jakkolwiek jednak określić tę postawę, znalazła ona znaczne poparcie wśród przedstawicieli branży. Celowała w tym zwłaszcza stacja TVN, której relacje pałały oburzeniem większym niż na łamach Wołkowego pisma. W efekcie Leszek Pękala na własną prośbę rozstał się z ŻW, w czym bez wątpienia pomogła mu postawa kierownictwa gazety i wydawnictwa – delikatnie mówiąc, niezdecydowana. Piętno na czole na pożegnanie A zatem, można by rzec, sprawa zakończona. Tylko czy rzeczywiście ów finał zasługuje na miano sprawiedliwego? – Stańmy na gruncie pryncypiów państwa prawa – proponuje prof. Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – A te jasno definiują, że po odbyciu kary skazanego uznaje się za „rozliczonego”. I za wyjątkiem sytuacji, w których sąd okresowo pozbawia byłego więźnia części praw obywatelskich, ma on prawo powrotu do normalności. Czyli również podjęcia pracy, i to na takich samych warunkach jak reszta obywateli. Chcemy czy nie, takie są standardy współczesnego prawa karnego, dla których alternatywą są rozwiązania sprzed wielu, wielu lat – na przykład wypalanie skazańcom na pożegnanie piętna na czole… – Oczywiście są zawody, których wykonywanie wymaga pewnych cech moralnych, jakich byłemu zabójcy raczej brakuje – dodaje Filar. Zdaniem prof. Zbigniewa Hołdy z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, chodzi tu o tzw. zawody zaufania publicznego. – Czyli, w myśl prawa, sędziów, adwokatów, notariuszy, ławników – wymienia profesor. – Do tej grupy zalicza się także m.in. nauczycieli, lekarzy, słowem, osoby pracujące w sektorze publicznym. A ludzie mediów? Choć bardzo szanuję dziennikarzy, w tej grupie ich nie dostrzegam. To zaś, że w środowisku dziennikarskim obowiązują wewnętrzne kodeksy etyczne, do przepisów prawa ma się nijak. Prawo prawem, jednak w potocznej opinii dziennikarstwo zalicza się do profesji zaufania publicznego. W badaniach CBOS, przeprowadzonych w kwietniu 2004 r., aż 80% respondentów wyraziło taki właśnie pogląd. Co więcej, odsetek wskazań dał dziennikarzom dziewiąte miejsce w hierarchii zawodów zaufania publicznego (po lekarzach, pielęgniarkach, notariuszach, adwokatach, radcach prawnych, psychologach, tłumaczach przysięgłych i farmaceutach). W tych samych badaniach czytamy również o przymiotach, jakimi powinny charakteryzować się osoby wykonujące te profesje. Do najważniejszych zaliczono – umiejętność wzbudzenia zaufania, utrzymania tajemnicy zawodowej oraz wysokiego poziomu świadczonych usług. A ponadto – „nienaganną postawę moralną i etyczną”… Przesłanki nieprawdziwe i niesprawdzone Widziana w tym świetle wypowiedź prof. Jacka Hołówki, etyka z Uniwersytetu Warszawskiego – szeroko komentującego „sprawę Pękali” – zdaje się nabierać uprawomocnienia. – Ważne jest to, co myśli opinia publiczna – stwierdził profesor na antenie radia TokFM. – A ta nie życzy sobie, by osoba, która jest zabójcą księdza, chociaż nie pozbawiono jej praw obywatelskich i prawnie może się ubiegać o wszelką możliwą pracę, znalazła sobie miejsce eksponowane, w którym jest łatwo widoczna. Moja odpowiedź jest bardzo prosta – ktoś taki jak Pękala zasługuje wyłącznie na anonimowość. Tyle że przesłanki, na podstawie których Hołówka wyraził swój pogląd, są nieprawdziwe i niesprawdzone. Bo po pierwsze Pękala nie zajmował eksponowanej posady, a po drugie – nie można stwierdzić, że skazanie go na anonimowość jest życzeniem opinii publicznej. Zacznijmy od posady – otóż jeden z zabójców księdza Popiełuszki nie był nawet podrzędnym dziennikarzem. Jego praca dla ŻW polegała na zbieraniu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 44/2004

Kategorie: Kraj