Premiera wykończyła teczka

Premiera wykończyła teczka

Agnieszka Holland, Magdalena Łazarkiewicz i Kasia Adamik kręcą pierwszy polski serial z gatunku political fiction Premiera wyrywa ze snu dzwonek telefonu. – Co się stało? – pyta żona. – Dobrali się do mnie. Mają moją teczkę – odpowiada spokojnie. I nie chodzi tu bynajmniej o sfałszowaną lojalkę, ale o to, jak się zachował w 1968 r. Ponura rzeczywistość? Nie, tym razem to fikcja. Tak zaczyna się serial „Ekipa” w reżyserii rodzinnego klanu: Agnieszki Holland, jej siostry Magdaleny Łazarkiewicz i córki Kasi Adamik. Co robi premier, do którego się dobrano? Podaje się do dymisji i wskazuje na swojego następcę osobę kompetentną, rzetelną i prawą. Aż się nie chce wierzyć… Polski Blok Centrum Godzina 8.45, kolejny zdjęciowy dzień serialu (zdjęcia rozpoczęły się 29 listopada i potrwają do końca kwietnia, rezultat na ekranach telewizji Polsat – jesienią). Pierwsze piętro Pałacu Kultury i Nauki. Filmowcy zajmują tu kilka sal połączonych korytarzem. Największa, z godłem Polski na ścianie, udaje salę obrad przy Kancelarii Premiera. Stoły ustawione w czworokąt, przed każdym miejscem mikrofon i butelka wody mineralnej. W jednym z sąsiednich pomieszczeń obraz rejestrowany przez kamery na trzech monitorach oglądają reżyserki. – Współodpowiedzialność rodzinna? – To przecież nasza narodowa specjalność – żartuje Agnieszka Holland. – Robimy to w kraju, gdzie bracia bliźniacy piastują najwyższe funkcje w państwie. Nikt nie może nas więc posądzić o nepotyzm. – Zupełnie nie mamy wyrzutów sumienia – śmieje się Kasia Adamik. Na stałe mieszka w Stanach Zjednoczonych, teraz z racji prac nad serialem jest już w Polsce od siedmiu miesięcy. – Pracuje nam się świetnie, ufamy sobie – mówi. – Zaczęłyśmy 14 lat temu przy „Tajemniczym ogrodzie”, parę razy reżyserowałam drugą ekipę przy filmach Agnieszki, robiłam też storyboardy (scenorysy, czyli serie szkiców, pomagające reżyserowi podczas kręcenia filmu), a niedawno spotkałyśmy się przy „Janosiku”. Czasem się nie zgadzamy, ale zawsze dochodzimy do porozumienia. – Odcinkami podzieliłyśmy się sprawiedliwie, czyli według „starszeństwa” – dopowiada później Magdalena Łazarkiewicz. – My z Agnieszką kręcimy po pięć odcinków, Kasia cztery, ale za to najbardziej sensacyjne, zgodnie z jej temperamentem. Mamy trochę różne „charaktery pisma” i świadomie pielęgnujemy różnice. Zależy nam na tym, żeby film był rodzajem gry z widzem – zaskakiwaniem go, przełamywaniem konwencji. Całość scala Agnieszka, która jest naszym producentem artystycznym. Pierwszy polski serial z gatunku political fiction składa się (na razie, bo kontynuacja niewykluczona) z 14 odcinków. Akcja toczy się w Warszawie i okolicach, a tematem jest władza. – Autorami scenariusza są Dominik Rettinger i Wawrzyniec Smoczyński, ale idea wstępna, zarys postaci i konfliktów pochodziły od nas – opowiada Magdalena. – Występujące w serialu partie są odzwierciedleniem prawdziwych – jest lewica, prawica, centrum, są nacjonaliści, ale nie da się tu przyłożyć klucza, choć również są skandale, problem lustracyjny, manipulacje… Główna partia to Polski Blok Centrum. Jest on w koalicji z partią prawicową. Coś jakby PO-PiS, tyle że nasi politycy są sympatyczniejsi… – Są przemieszani – wtrąca Kasia – sympatyczni i mniej sympatyczni. – …jest kilka dużych afer – kontynuuje Agnieszka Holland. – I dramaty osobiste. No i sporo polityki międzynarodowej oraz problemów globalnych. Skompromitowanego premiera Henryka Nowasza (Janusz Gajos) zastąpił z jego wskazania szerzej nieznany doktor politologii i profesor ekonomii Konstanty Turski z Zamościa (Marcin Perchuć, aktor Teatru Montownia). – Turskiego zaskoczyła nowa rola, ale jest do niej świetnie przygotowany. Politycznie reprezentuje centrum. Myślę, że ludzie tęsknią za taką opcją – opowiada Marcin Perchuć. – Pragnąłbym, żeby Turski był takim premierem, jakiego sam bym chciał mieć. Takim, który politykę stawia na drugim miejscu, a na pierwszym konkret pracy. Jest człowiekiem prawym. Nie zabiega o rozgłos medialny. Sterowanie krajem to zawód, który powinien się łączyć z misją. Nie musi być brudny. Żeby go wykonywać, trzeba mieć predyspozycje i wiedzę, a nie tylko chęci. A prywatnie aktor chciałby, by ktoś taki jak jego bohater, który ma wyższe wykształcenie i zna trzy obce języki, nie musiał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2007, 2007

Kategorie: Kultura