Prezydent 2000-2005

Prezydent 2000-2005

Zwycięstwo Aleksandra Kwaśniewskiego już w pierwszej turze wyborów stworzyło nową perspektywę dla urzędu głowy państwa w Rzeczypospolitej W polityce potrzebne jest stawianie kropki nad “i”. Polscy wyborcy właśnie w taki zdecydowany i jednoznaczny sposób wskazali na Aleksandra Kwaśniewskiego podczas pierwszej tury prezydenckich wyborów, 8 października. Nie będzie drugiej tury, bo wyraźnie więcej niż połowa tych, którzy poszli głosować, uznała, że obecny prezydent powinien przewodzić Polsce także na progu XXI wieku. Pierwsze wyniki, podawane podczas niedzielnego wieczoru wyborczego, mówią o poparciu rzędu 54-56%. Drugi w wyborczym wyścigu – Andrzej Olechowski otrzymał trzykrotnie mniej głosów. To nie tylko różnica klasy. To przede wszystkim – rzadki w demokracjach europejskich – dowód, że Polacy (w swojej masie) nie mieli wątpliwości, który z polityków powinien być Naszym Prezydentem. Być może poprzez taki wyborczy werdykt spełnia się powoli marzenie o jednej Polsce, nie przeciętej grubą linią na pół przez historyczne i ideologiczne podziały. Pięć lat temu, kiedy Kwaśniewski rzucił w poprzednich wyborach hasło “Wspólnej Polski”, obok entuzjastów takiej idei znaleźli się nawet wśród zwolenników obecnego prezydenta (i prezydenta-elekta na początek XXI w.) sceptycy, którzy mówili, że to slogan zdecydowanie na wyrost. Rzeczywiście, trzeba było wtedy politycznej odwagi i przenikliwości, by mówić o “wybieraniu przyszłości”. W wyborach 2000 r. już tak nie było. Tym razem głos na Aleksandra Kwaśniewskiego nie był głosem przeciwko komuś. Był świadomym wyborem takiego polityka, który – jak powiedział prezydent np. w wywiadzie dla “Przeglądu” – chce ludzi łączyć, a nie dzielić. Nie przypadkiem tegoroczne hasło wyborcze prezydenta “Dom wszystkich – Polska” było rozwinięciem idei, z którą Kwaśniewski wystąpił przed pięciu laty. Warto powiedzieć więcej. Już chociażby za wprowadzenie Polski do NATO obecny (i przyszły) prezydent ma miejsce w najnowszych dziejach Polski. Ale prawdziwe miejsce w historii może mieć, jeśli jego plan zakopania zastarzałych sporów Polaków zostanie zrealizowany do końca. Jest taka szansa. Próba odnowienia historyczno-religijnych podziałów, podjęta przez Mariana Krzaklewskiego i jego sztabowców, przyniosła postsolidarnościowej prawicy bolesną porażkę. Politycy – obok Aleksandra Kwaśniewskiego przecież także Andrzej Olechowski, jeszcze bardziej Jarosław Kalinowski, a nawet Andrzej Lepper i z drugiej strony Jan Łopuszański – którzy nie epatowali wyborców demonami ideowej przeszłości, zdobyli łącznie co najmniej 80% głosów! To ważny sygnał dla socjologów. I dla przywódców partii w Polsce. Naukowcy powinni zastanowić się, czy to jedynie rezultat wejścia od 1997 r. w okres pełnoletności ponad 3 mln nowych wyborców, dla których czas pierwszej “Solidarności” i rzeczywistość PRL to już historia bez skazy osobistych doświadczeń, czy może też wskazówka, że nawet “starsi” Polacy, niegdyś łatwo poddający się mitom priorytetu przeszłości grzebania w cudzych życiorysach, także wybierają już w sposób pragmatyczny, a może należałoby powiedzieć po prostu – europejski? Politycy, zwłaszcza z szeregów AWS, muszą odpowiedzieć na inne pytanie – czy nadal chcą, razem z Marianem Krzaklewskim, budować swoją tożsamość na wspomnieniach tego, co było (i doznawać coraz boleśniejszych porażek), czy wybiorą wariant budowania racjonalnej, pozbawionej ideologicznego zacietrzewienia prawicy? Potrzebnej Polsce. Znamienne, że po lewej stronie polskiej sceny politycznej taki proces już się dokonał. Budowana po części na resentymentach Unia Pracy Ryszarda Bugaja musiała pozbyć się swego dawnego mentora. W wyborach 2000 emocjonalny radykalizm Piotra Ikonowicza uwiódł zaledwie garstkę wyborców. Rośnie natomiast poparcie dla nowocześnie zorganizowanego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Aleksander Kwaśniewski w swoim wystąpieniu w sztabie wyborczym w niedzielny wieczór, 8 października wyraźnie wskazał, że mądrze wprowadzać Polskę w XXI wiek będzie można dopiero po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych (w domyśle po zwycięstwie SLD). I jeszcze jedna refleksja, jaka nasuwa się tuż po ogłoszeniu pierwszych wyników wyborów. Zwycięstwo Kwaśniewskiego już w pierwszej turze wyborów stworzyło nową perspektywę dla urzędu głowy państwa w Rzeczypospolitej. W trakcie kampanii wyborczej część polityków prawicy – wyczuwając być może klęskę, jaką AWS i Marian Krzaklewski ponieśli 8 października – głośno mówiła, że elekcja prezydencka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2000, 41/2000

Kategorie: Kraj