W okresach rewolucyjnych przemian wymiana liderów jest z reguły szybka, niekiedy brutalna Prof. Jan Baszkiewicz – historyk myśli i ruchów społecznych. Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, członek rzeczywisty PAN. – W 1989 r. Polska wkroczyła na drogę rewolucji, bezkrwawej na szczęście. Po 14 latach można już się pokusić o refleksję, którą drogą ta rewolucja się potoczyła. – Rewolucje wygasały na różne sposoby. Nieraz przecież ponosiły klęskę, co nie musi oznaczać, ze stan poprzedni powracał bez żadnych zmian. Czasem odnosiły sukces wystarczająco solidny i trwały, aby szybko ustabilizować stan społeczny. Bardzo często jednak sukces nie jest dzielony sprawiedliwie, rewolucja zawodzi niemało oczekiwań i nadziei; konflikty między zaspokojonymi a sfrustrowanymi przedłużają się. Myślę, że od tego wszystkiego zależy charakter „wyjścia z rewolucji”. Nasza transformacja ustrojowa lat 1989-1990 – a był to proces rewolucyjny, chyba z tym się zgodzimy? – dokonała się stosunkowo niskim kosztem społecznym, co umożliwiło liberalne wyjście ze skomplikowanych zawirowań. Istotne znaczenie miał tu przebieg zdarzeń, który można określić mianem prerewolucji. – Innym przykładem jest rewolucja francuska. – Ona stanowi modelowy przykład przedłużającego się konfliktu jej beneficjantów i rozczarowanych jej przebiegiem. To podkład pod wyjście z gwałtownej fazy rewolucji za pomocą dyktatury wspartej na wojsku, policji, biurokracji. Znużone społeczeństwo przystaje wówczas na takiego dyktatora-rozjemcę. Jeśli projekt rewolucyjny był sensowny, a dyktatura odcedzała zeń warstwę utopii, autorytarne wyjście z rewolucji nie musiało trwać długo. – Jakie czynniki składają się na fakt, że rewolucja gaśnie, wypala się? Że gdzieś nikną jej liderzy, oddając miejsca ludziom praktycznie znikąd i bez zasług? – W okresach przemian rewolucyjnych wymiana liderów jest z reguły szybka, niekiedy brutalna. To są takie czasy, że ludzie zużywają się bardzo prędko. Zmienia się też zapotrzebowanie społeczne na przywództwo. W zderzeniu z realiami słabną i blakną uroczyste wartości rewolucji, jej etos się rozwadnia. Natchnieni prorocy i wizjonerzy ustępują przed gestorami rewolucji: nie zawsze są to utalentowani menedżerowie, nie brakuje także tępych zamordystów i biurokratów. Mało kto wie lub pamięta, że wczesną wiosną 1918 r. półanarchistyczna koncepcja Lenina, idea „państwa bez biurokracji, stałej armii i policji” doprowadziła radziecką Rosję na krawędź katastrofy politycznej, ekonomicznej i militarnej. No i wielce pryncypialna rewolucja bolszewicka zaapelowała o kolaborację do byłych carskich oficerów, biurokratów i technokratów. A ponieważ im nie ufano, zaczęto rozbudowywać prawie nieistniejący dotąd zawodowy aparat partyjny, który m.in. miał patrzeć na ręce fachowcom ancien régime’u. I to był początek tworzenia totalitarnej struktury, w której stapiały się stare, paskudne, lecz skuteczne carskie metody rządzenia z nowym, postrewolucyjnym despotyzmem. Pogoda na silnych ludzi – Dlaczego tak często wyjściem z rewolucji jest tzw. silny człowiek? W Polsce na silnego człowieka kreowano Wałęsę. Czy dlatego, że nie nadawał się do tej roli, przechodzimy etap uspokojenia inną drogą? Czy też czekamy dalej, na inną silną jednostkę? – Ach, przypuszczenia, że liberalna droga wyjścia z rewolucyjnych zawirowań może u nas się nie sprawdzić, błąkały się po 1989 r. tu i ówdzie. Mam na myśli nie tylko siekierkę Wałęsy; przecież wśród naszych chadeków, a nawet i liberałów pojawiały się pomysły wykorzystania – dla asekurowania ryzykownych społecznie procesów transformacji – jakichś autorytarnych instrumentów rządzenia. Oczywiście, jak to się mówi, „wypełnionych nową polityczną treścią”, stosowanych trochę na starej zasadzie, iż nie będzie wolności dla wrogów wolności. Za „wzorzec z Sevres” postrewolucyjnego autorytaryzmu uważany jest bonapartyzm. Stworzony przez Napoleona system władzy politycznej jest w historii Francji zaledwie epizodem, ale dokonane przez niego wyprowadzenie kraju z rewolucyjnego zamętu zasługuje na uznanie i uwagę. Stworzone przezeń instytucje – administracja, sądy, finanse publiczne, prawo cywilne i handlowe, system oświatowy – rzucały na późniejszą historię Francji długi cień. Po części zresztą rzucają go i dzisiaj… – Napoleon dokonał syntezy Francji rewolucyjnej z Francją ancien régime’u. Skąd miał wizję nowoczesnego państwa? Skąd wiedział, że do rządzenia krajem nie nadają się generałowie lecz porządna administracja? – Po prostu znał swoich generałów, rozpolitykowanych, ambitnych, nie zawsze lojalnych. Gdyby miał tak oddanych generałów-majorów, jakimi dysponował Cromwell, może bonapartyzm
Tagi:
Robert Walenciak









