Protest poniżanych

Protest poniżanych

Swoim zachowaniem Lech Kaczyński przyczynia się do zwracania orderów Motywacje zwracania orderów i odznaczeń państwowych przyznawanych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego są różne, ale ostatnio działania takie stały się coraz liczniejsze i głośniejsze, niektórzy zaczęli nawet mówić o chorobie „zwracanych orderów”. Jeszcze w 2005 r., zaraz po wyborze prezydenta Lecha Kaczyńskiego, poważne perturbacje powstały w kapitule najwyższego polskiego odznaczenia – Orderu Orła Białego. Pierwsze objawy „stanu zapalnego” wywołało niefortunne sformułowanie dotyczące kanclerza kapituły, prof. Barbary Skargi. Pani profesor poczuła się urażona wypowiedzią, że „od prezydenta Kwaśniewskiego najwyższe odznaczenia, co niestety tyczy się też Orderu Orła Białego, dostają ludzie zasłużeni. Są rzeczywiście zasłużeni – ale dla PRL”. Prof. Skarga była deportowana na Syberię w 1944 r., skąd powróciła dopiero w 1955 r. W odpowiedzi na jej rezygnację prezydent elekt Lech Kaczyński nadal zachowywał się arogancko i stwierdził: „Jestem pełen szacunku dla filozoficznego dorobku pani profesor, ale uważam, że niczym nie obraziłem kapituły. Mam po prostu inny stosunek do prawdy. Prawdę wolno mówić, chyba że tu się różnimy z prof. Skargą?”. Po dwóch latach względnego spokoju nastąpiła spora fala odejść z kapituły. Najpierw usunięto z tego gremium Tadeusza Mazowieckiego, który odmówił złożenia oświadczenia lustracyjnego, czego wymagała Kancelaria Prezydenta. W odruchu solidarności z nim porzucili też to grono inni członkowie kapituły, a zarazem kawalerowie orderu, Bronisław Geremek i Władysław Bartoszewski. Bartoszewski oświadczył: „Nie będę kurczowo trzymał się ciała, które i tak nie działa. Przeanalizuję sprawę, wyciągnę wnioski i poinformuję o mojej decyzji pana prezydenta”. Prezydent próbował zastępować nagłe wakaty innymi osobami, zaprosił np. Wiesława Chrzanowskiego oraz Irenę Sendlerową, która ostatecznie odmówiła ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia. W pewnym okresie w kapitule zasiadał, poza rutynową obecnością prezydenta, tylko jeden człowiek, Andrzej Gwiazda, zakompleksiony uczestnik robotniczych protestów z 1980 r. na Wybrzeżu. Posypały się głosy, że – po pierwsze – prezydent w ogóle nie bierze pod uwagę opinii kapituły przy nadawaniu orderu, a po drugie, że to najwyższe polskie odznaczenie w wyniku kompromitujących i żenujących sporów poważnie straciło na znaczeniu. Bo wolność krzyżami się mierzy… Awantury w Kapitule Orderu Orła Białego, tak jak w thrillerze Hitchcocka, były zaledwie wstępnym trzęsieniem ziemi. Potem napięcie w kwestii różnych Krzyży Zasługi zaczęło rosnąć. Prezydent Kaczyński kolejnymi wypowiedziami i posunięciami taktycznymi nadal kreował politykę „od afery do afery”. Okazją mogło być każde większe zgromadzenie, rocznica czy uroczystość religijna. Wymarzone okazały się obchody 40-lecia Marca ’68, kiedy można było pokazać pisowską wersję historii. Kiedy jednak na uroczystości w Pałacu Prezydenckim nie pojawił się jeden z głównych bohaterów Marca, Adam Michnik, posypały się plotki i przypuszczenia. Jedni twierdzili, że Michnik nie przybył, bo liczył na Orła Białego, a przyznano mu niższe odznaczenie. Drudzy uważali, że prezydent go w ogóle nie zaprosił, pominął i uznał za zbędnego, wyrażając tym samym swoją antypatię do redaktora i całego środowiska „Gazety Wyborczej”. Sam Michnik powiedział ponoć: „Nie wiem, dlaczego nie zostałem zaproszony do kancelarii. Widocznie pan prezydent uznał, że tak będzie słusznie i sprawiedliwie”. Jakie były rzeczywiste powody zamieszania, nie wiemy, wiemy natomiast, że posypały się wtedy kolejne zwroty i odmowy, m.in. w geście solidarności z Michnikiem medale zwrócili aktorzy Teatru Dnia Ósmego. Artyści zrezygnowali z odznaczeń otrzymanych w grudniu 2007 r. od Lecha Kaczyńskiego. „Po tym, co się stało, te medale straciły dla nas wartość – powiedzieli „GW”. – To trochę tak, jakby zorganizować uroczystości kościuszkowskie i nie zaprosić Kościuszki”. Nie wygląda na to, by prezydent przejmował się tymi zbiorowymi odruchami oddawania Krzyży Zasługi. Może nawet przyzwyczaił się już do takich demonstracji, czy to indywidualnych, czy obejmujących więcej osób. Ich powody były nierzadko zupełnie odmienne, a nawet sprzeczne, jednak łączyła je dezaprobata wobec prezydenckiej wizji jednowymiarowego społeczeństwa. A może Lech Kaczyński uznał, że manipulując tymi honorowymi symbolami zasług, można bardzo precyzyjnie dotknąć, a nawet poniżyć wybrane osoby? Tak było z żenującą aferą wręczenia, a następnie odebrania Krzyża Zesłańców Syberyjskich gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu. Wysokie odznaczenie, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, oddał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 28/2008

Kategorie: Kraj