Przebijam Kaczyńskiego wiarygodnością – rozmowa z Bronisławem Komorowskim
To jest wybór między Czwartą Rzecząpospolitą a Trzecią – Panie marszałku, nie przebije pan Kaczyńskiego. On już powiedział, że nie ma postkomuny, tylko jest lewica. I że Józefa Oleksego nazywać będzie politykiem polskiej lewicy, starszośredniego pokolenia. Poprzeczka jest wysoko. – Przebiję go pod względem wiarygodności. Jarosław Kaczyński ma kłopot z wiarygodnością, jeśli chodzi o tego rodzaju deklaracje. A ja nie. Całe moje życie polityczne od roku 1990 to umiejętność współpracy z ludźmi o bardzo różnych życiorysach. W tym także z ludźmi o życiorysach i poglądach lewicowych. Więc nic nie muszę udowadniać. Nie jestem lewicożercą – bo nigdy nim nie byłem. Nie muszę udawać, że mam poglądy lewicowe, bo ich nie mam. Natomiast mam zdolność współdziałania i docenienia wrażliwości lewicowej w wielu kwestiach. – W jakich? – Mógłbym dawać liczne przykłady od roku 1990, czyli od czasu mojej pracy w MON. – A przykłady z ostatniego czasu? – Przykładem niech będzie powołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem opozycji, także opozycji lewicowej. To jest dokonanie, a nie deklaracja. Podobnie wskazanie pana Marka Belki, człowieka ze środowisk lewicowych, na prezesa NBP. Po to, aby był gwarantem niezależności banku centralnego od rządzących. Nie muszę więc składać jakichś nowych deklaracji, umizgiwać się na siłę. Liczę na to, że wyborcy lewicy pamiętają moje zachowania w sytuacjach trudnych. – W ostatnich 20 latach… – W czasie spotkania z Włodzimierzem Cimoszewiczem, kiedy udzielał mi poparcia, rozmawialiśmy o tym, jak dużo nas dzieliło, ale jednocześnie jak wiele nas łączy. Z nim i wieloma ludźmi lewicy łączy mnie jedno – wspólnota działania w okresie ostatnich 20 lat na rzecz państwa demokratycznego, państwa wolnych obywateli i państwa o społecznej gospodarce wolnorynkowej. Czyli państwa normalnego, naszej III Rzeczypospolitej. Przykładem jest Jurek Szmajdziński, z którym się porozumiewałem i współdziałałem w kwestiach związanych z przekształcaniem polskiego systemu obronnego. To nasze wspólne dzieło. Nie ma zamrażarki – A pańska słynna zamrażarka, w której spoczywają ustawy, na których zależy lewicy? – Nie ma jej. To jest mit używany doraźnie, byle tylko krytykować. W okresie mojego kierowania Sejmem projekty ustaw nie były blokowane ze względów politycznych. – Ustawa o in vitro, którą zgłosiła lewica… – Jest w komisji. Razem z naszą ustawą. A że obie tam utknęły, to już jest sprawa pracujących w niej posłów. Nie moja. Co mogłem więcej zrobić? Proszę, pamiętajcie panowie, jaki jest układ polityczny w Sejmie. W sprawie in vitro swoje projekty zgłosiło również PiS. W projekcie PiS nie tylko nie zamierzano dofinansowywać in vitro, ale zamierzano karać za jego stosowanie. Więzieniem! Sprawdźcie wyniki głosowania – Jarosław Kaczyński i jego partia poparli projekt, który przewidywał wsadzanie ludzi do więzienia za in vitro! – Ale to nie przeszło. – Bo Platforma i lewica były przeciw. Podobnie jest z projektem ustawy o parytetach. On także jest w komisji. I tu kończy się moja rola. Rolą marszałka Sejmu jest uruchamianie procesów legislacyjnych i to czynię. I żadna ustawa, wbrew różnym obiegowym opiniom, nie była przetrzymywana w mojej szufladzie ze względów politycznych. Jeśli projekt jest poprawny pod względem legislacyjnym, to kieruję go pod debatę. Tylko staram się, i to jest mój obowiązek marszałkowski, tę debatę uporządkować. Czyli np. jeśli jest zapowiedziane parę projektów w tej samej dziedzinie, to staram się, żeby szły w bloku do jednej komisji i wspólnie stały się przedmiotem prac. Zakładam, może zbyt optymistycznie, że posłowie znajdą sposób na wydobycie najcenniejszych rozwiązań z poszczególnych projektów dotyczących tego samego obszaru. I warto pamiętać, że na mój wniosek wspólnie zmieniliśmy regulamin Sejmu, ograniczając czas rzeczywistej możliwości trzymania projektów ustaw przez marszałka, z sześciu miesięcy do czterech. – Nie żałuje pan, że Platforma ulegała w wielu sprawach PiS? Razem rozwiązywaliście WSI, obniżaliście emerytury pracownikom PRL-owskich służb, poddaliście się tej atmosferze. – Polityka jest sztuką realizacji celów. To ucieranie kompromisów. Trzeba tylko pilnować, żeby nie przekroczyć pewnych barier przyzwoitości politycznej, bariery swoich pryncypiów programowych. – Kto ma siłę, ten może więcej? – Nie ma formacji politycznej, która byłaby zadowolona ze wszystkich swoich projektów. – Mamy ostatnio modę na mówienie o kompromisie. Czym jest dla pana kompromis w polityce? – Przykłady można przytaczać. W tej dziedzinie, jeśli chodzi o podejście do kompromisu w polityce, moim mistrzem jest Tadeusz Mazowiecki. Dlaczego mówiłem „szkoda Polski”?









