Ekolodzy i bieszczadzkie samorządy kłócą się o utworzenie parku narodowego na Pogórzu Przemyskim Od wielu lat ekolodzy próbują doprowadzić do utworzenia parku narodowego na Pogórzu Przemyskim. Zdecydowanie przeciwne są gminy. Teraz konflikt przybrał na sile – z ustawy o ochronie przyrody może zniknąć zapis dający samorządom prawo do sprzeciwu przy tworzeniu parków. Po nowelizacji mogłyby jedynie wyrażać opinię. A ta nie byłaby wiążąca dla decydentów. Nie pozwolimy się ogrodzić – Przez takie działania chce się umniejszyć rolę gospodarzy lokalnych terenów – denerwuje się Henryk Sułuja, szef Związku Bieszczadzkich Gmin Pogranicza (ZBGP) i burmistrz Ustrzyk Dolnych. – Niepojęte, że w demokratycznym kraju ktoś w Warszawie ma decydować o tym, co jest dobre dla ludzi mieszkających na rubieżach Polski. – I po upadku PRL żyjących głównie z pracy w lesie bądź w przemyśle drzewnym – dodają miejscowi. – Gdyby nie ta praca, nie mielibyśmy na chleb. Jedni mają własne zakłady usług leśnych, drudzy pracują sezonowo przy sadzonkach, pielęgnacjach, jeszcze inni w tartakach rozsianych od Ustrzyk aż po Przemyśl. Jeśli powstanie park narodowy, ilu ludzi znajdzie w nim zatrudnienie? Najwyżej kilkudziesięciu, a na bruk pójdzie 500-600. Ekolodzy od dawna podkreślają, że zamiast utrzymywać się z gospodarki leśnej i przetwórstwa drewna, ci sami ludzie mogliby czerpać zyski z ochrony przyrody. Dodają zaraz, że na pewno nie dotyczyłoby to ledwie kilkudziesięciu osób. Bo trzeba będzie, w przypadku utworzenia parku, wytyczać ścieżki przyrodnicze, budować infrastrukturę wypoczynkową i wykonywać wiele innych prac fizycznych. W parku będą punkty kasowe, niezbędna stanie się gastronomia, usługi komunikacyjne i parkingowe. Te argumenty mieszkańców Pogórza Przemyskiego nie przekonują. Oni od 20 i więcej lat żyją z lasu i nie wyobrażają sobie, że może być inaczej. Każda próba zmiany status quo przyjmowana jest nieufnie. Może nie ma się co dziwić – mieszkańcy już kiedyś przejechali się na odgórnych decyzjach. Kiedy w latach 70. tworzono na tym obszarze tzw. państwo arłamowskie, miejscowi musieli wynieść się ze swoich wsi, a dostępny niegdyś las ogrodzono siatką z drutem kolczastym. Zakazana strefa wokół rządowego ośrodka wypoczynkowego w Arłamowie funkcjonowała aż do końca PRL. – Teraz już nie pozwolimy się ogrodzić – zapewniają mieszkańcy okolicznych wsi. Niemal wszystko chronione Turnicki Park Narodowy (TPN) miałby powstać na obszarze gmin Ustrzyki Dolne, Bircza i Fredropol (powiaty bieszczadzki i przemyski). Objąłby 10 tys. ha lasów i łąk. To o połowę mniej, niż zakładał projekt z lat 90., ale i tak wystarczająco dużo, by nie przekonać przeciwników. – W Polsce, a już na pewno na południowo-wschodnim cyplu, ludzie są nieufni wobec tzw. ochroniarzy – opowiada pragnący zachować anonimowość tubylec inteligent. – U nas już niemal wszystko jest chronione, Natura 2000 ogranicza możliwość inwestowania, rośliny i ptaszki są ważniejsze od człowieka. I to wkurza. Tu często trwa walka o to, za co przeżyć kolejny tydzień, tymczasem ktoś wymarzył sobie trzeci na Podkarpaciu park. Czy nie za dużo? Burmistrz Sułuja zaznacza, że ten rejon od dawna jest objęty różnymi formami ochrony. – Wystarczającymi, by nie działa się krzywda rzadkim roślinom, zwierzętom ani drzewostanowi. Dbają o to nadleśnictwa i zarządy parków krajobrazowych: Gór Słonnych oraz Pogórza Przemyskiego. Podobnego zdania są wójtowie Birczy i Fredropola. Lecz zdaniem przyrodników z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, obecne formy ochrony przyrody nie wystarczają. – Tnie się za dużo drzew, wciąż wzrasta ruch ciężkich samochodów, mnożą się dzikie wysypiska śmieci. Słowem, niszczony jest jeden z ciekawszych zakątków dzikiej Polski, wręcz przyrodnicza perła. Za parę lat nie będzie już czego ratować. Oddajcie parki narodowi Polskie parki narodowe to zaledwie 1% powierzchni kraju, co stawia nas w niekorzystnym świetle nawet w uprzemysłowionej Europie. Tego typu obszarów, pod specjalną opieką ekologiczną, mogłoby być więcej, jednak obowiązujące prawo stawia zwolenników tworzenia parków niemal zawsze na przegranej pozycji. W ostatniej dekadzie utworzono w Polsce zaledwie jeden park narodowy – Ujście Warty w 2001 r. I właśnie dlatego o zmianę przepisów ustawy o ochronie przyrody zabiegają od zeszłego roku – pod hasłem „Oddajcie parki narodowi” – członkowie
Tagi:
Krzysztof Potaczała









