Rzymianie ustalili prawną zasadę przedawnienia. Tę zasadę w stosunku do Niemców (i komunistów) złamano i teraz odbija się to rykoszetem Jako autor 24 książek (nie licząc wznowień) na temat Polski przedwojennej, Niemiec i stosunków polsko-niemieckich, ostatnio „Historii Niemiec” (Ossolineum 1998 i dodruk 2002) oraz „Polska-Niemcy. Stosunki polityczne od zarania po czasy najnowsze” (Kurpisz 2003), a ponadto ekspert polsko-niemieckiej komisji podręcznikowej przez 21 lat (1972-1993) – czuję się uprawniony do zabrania głosu w sprawie obecnego opłakanego stanu w przededniu wejścia Polski do Unii Europejskiej, którą dla Polski reprezentują ze względów geograficznych przede wszystkim Niemcy. Społeczeństwo polskie jest zupełnie nieświadome tego, że jedna trzecia terytorium państwa należała przed wojną – i praktycznie biorąc, należała zawsze – do Niemiec. Pomorze Zachodnie nie należało do Polski, lecz było od niej zależne tylko w latach 1121-1180; Śląsk wydarł Czechom Mieszko I w niejasnych okolicznościach przy pomocy niemieckiej prawdopodobnie w 990 r. i w momencie ponownego zjednoczenia Polski przez Władysława Łokietka z początkiem XIV w. nie przyłączył się on do niej, lecz poddał się wchodzącym w skład państwa niemieckiego Czechom. Decyzję przesunięcia granicy Polski nad Odrę i Nysę Łużycką i wysiedlenia ludności niemieckiej podjęły trzy wielkie mocarstwa w celu wynagrodzenia utraty 47% dotychczasowego terytorium na rzecz ZSRR. Obszary zagarnięte przez ZSRR były jednak w przytłaczającej większości zaludnione przez ludność niepolską: przez zdecydowanie wrogo do Polski odnoszących się Ukraińców, przez Białorusinów i – do chwili wymordowania ich przez hitlerowców przez Żydów. Przez cały czas na Kresach Wschodnich przedwojennej Polski tliła się wojna domowa i było rzeczą jasną, że na dłuższą metę Polska nie zdoła tych ziem utrzymać mimo polskości wielkich miast: Lwowa, a zwłaszcza Wilna. Zalety przesunięcia terytorium państwowego zostały przez komunistów wyłuszczone wystarczająco. Nie dodawali oni jednak, że dzięki niemu Polska stała się pod względem geograficznym i duchowym bardziej zachodnia niż kiedykolwiek przedtem. Nie powstrzymuje to licznych autorów od nieustannego potępiania „zdrady jałtańskiej”. Obok zgody Wielkiej Brytanii i USA na odstąpienie Związkowi Radzieckiemu polskich Kresów Wschodnich zarzuca się tym państwom, że wydały rzekomo resztę Polski na łup komunistów. Nie jest to prawdą, ponieważ w lutym 1945 r., gdy odbywała się konferencja w Jałcie, prawie cała Polska była już wyzwolona przez Armię Czerwoną i wyprzeć ją byłoby można tylko siłą. Już na konferencji trzech mocarstw w Teheranie w 1943 r. premier brytyjski Churchill, widząc, że Stalin nie zamierza zrezygnować z zagarniętych w 1939 r. polskich Kresów Wschodnich, zaproponował, aby wschodnia granica Polski przebiegała wzdłuż Linii Curzona, wyznaczonej przez mocarstwa zachodnie – jeśli chodzi o obszar byłego zaboru rosyjskiego – w 1919 i 1920 r., a pokrywającej się z zachodnią granicą Rosji osiągniętą w wyniku trzeciego, ostatecznego rozbioru Polski-Litwy w 1795 r. Dzięki przyjęciu tej propozycji Churchilla przez Stalina Polska odzyskała Białystok. W zamian za ziemie utracone na Wschodzie Polska według Churchilla i Stalina miała na Zachodzie sięgnąć do Odry. W liście do premiera Stanisława Mikołajczyka z 2 listopada 1944 r. rząd brytyjski zobowiązał się ponadto do poparcia roszczenia Polski do Szczecina, mimo że leży on na zachód od Odry. Komuniści zarzucali później Mikołajczykowi, że na konferencji w Poczdamie, gdzie Churchill nadal obstawał ściśle przy linii Odry, uzupełnionej na Południu linią Nysy Kłodzkiej (wschodniej), Mikołajczyk nie ujawnił tego listu. Mikołajczyk jednak nie chciał umacniać Churchilla w jego koncepcji linii Odry, ponieważ oznaczałaby ona nieprzyznanie Polsce, jeśli już nie Szczecina, to w każdym razie Wrocławia, którego większa część leżała na zachód od Odry, oraz całego obszaru między Odrą a Nysą. Położenie Wrocławia musiał Churchillowi pokazać na mapie Stalin. Granica na Odrze i Nysie Łużyckiej była później kwestionowana i atakowana nie tylko przez Niemców, lecz także przez USA (sekretarz stanu Byrnes 6 września 1946 r. w Stuttgarcie, sekretarz stanu Marshall na sesjach Rady Ministrów Spraw Zagranicznych Czterech Mocarstw w Moskwie w marcu i w Londynie w listopadzie 1947 r.) i Wielką Brytanię (minister Bevin na tychże sesjach). Francuski minister spraw zagranicznych, Bidault, domagał się tam 15 marca 1947 r. wstrzymania wysiedleń Niemców z Polski, ponieważ Niemcy są przeludnione. Tylko ZSRR bronił cały czas niezłomnie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. W Jałcie
Tagi:
Jerzy Krasuski









