Przeskoczyć Ateny

Przeskoczyć Ateny

Grzegorz Sposób: – Skok wzwyż to loteria. Bardzo łatwo jest skoczyć z nieba do piekła Gdyby liczyć pokonywanie kolejnych szczebli kariery, ten utalentowany 28-latek byłby dziś młodzikiem. Wyczynowe uprawianie skoku wzwyż zaczął bowiem w wieku 22 lat. Biorąc pod uwagę rezultaty, jakie obecnie osiąga, to ewenement chyba na skalę światową. Grzegorz Sposób, skoczek wzwyż. 197 cm wzrostu, 85 kg wagi. Jedna z największych i zarazem najbardziej nieoczekiwanych polskich nadziei na olimpijski medal w Atenach. Sposób niechętnie widzi siebie w roli faworyta. – W tej chwili liczy się tylko to, że jadę na igrzyska. O wynik zacznę się martwić na miejscu – mówi. Nigdy nie myślał, że będzie lekkoatletą, a co dopiero skoczkiem wzwyż. Najbardziej podobało mu się lotnictwo, zgłębianie arkanów budowy samolotów, poznawanie tajemnicy wznoszenia się skrzydlatych maszyn w przestworza. Co jednak mogło bardziej pochłonąć młodego chłopaka urodzonego w lotniczym Świdniku? I chociaż ukończył specjalistyczne technikum, najprawdopodobniej nigdy nie zostanie inżynierem lotnictwa. Wszystko zaczyna się w głowie U Sposobów nie było sportowych tradycji, ale jedyny syn w rodzinie od najmłodszych lat lubił czynne spędzanie wolnego czasu. Jak się miało okazać po latach, była to dobra podbudowa pod skok wzwyż. A z tym wyszło zupełnie przypadkowo. – Na pierwszym roku Politechniki Rzeszowskiej postanowiłem rozruszać kości. A że wyróżniałem się wzrostem, ktoś zaproponował, bym spróbował swoich sił w skoku wzwyż. Do wyboru był także trójskok. Myślę, że w tej dyscyplinie mógłbym osiągać jeszcze lepsze wyniki – zapewnia. Odbył kilka treningów. Przewrót w przód, w tył, potem kilka skoków na wysokości 1,85 m. Wszystkie z lewej nogi, jako odbijającej. Dla skoku wzwyż porzucił lotnictwo i przeniósł się do Lublina, na miejscową politechnikę. Ponieważ nie mógł kontynuować nauki na Wydziale Lotnictwa, wybrał inżynierię samochodową. Miał 22 lata, kiedy w lubelskim Starcie rozpoczynał przygodę ze sportem przez duże S. Tu po raz pierwszy spotkał trenera Andrzeja Kleczka. Przestawił odbicie z lewej nogi na prawą. Szybko okazało się, że skok wzwyż był strzałem w dziesiątkę. I nie chodziło tylko o predyspozycje fizyczne. – Kiedy stajesz na rozbiegu, wszystko rozgrywa się w głowie. Człowiek mało inteligentny będzie miał duże problemy, by się w tej dyscyplinie odnaleźć. Nie będzie pasował do reszty – przyznaje. Magiczne 2,30 Z każdym treningiem poprzeczka wędrowała coraz wyżej. 1,90, 2,10, 2,25. Był przyzwyczajony do dużych wysokości. Nie bał się. Godziny gry w koszykówkę i ćwiczenia efektownych wsadów do kosza zrobiły swoje. Najtrudniejsza była bariera magicznego 2,30. – Skoczysz raz, później jest łatwiej. Jest w tym coś niesamowitego. 2,29 nie stanowi dla ciebie najmniejszego problemu, a mimo to przychodzi blok. I nie chodzi o ten 1 cm. Zmorą jest trójka po dwójce, którą widzisz na tablicy świetlnej – opowiada. Eksplozja talentu Sposoba przyszła 5 czerwca w Bydgoszczy, na IV Festiwalu Lekkoatletycznym. Rozpoczął ostrożnie, od 2,14. Opuszczał co drugą wysokość, m.in. 2,30. W trzeciej próbie na 2,34, niesamowicie zdeterminowany przefrunął nad poprzeczką! Chwilę potem zerwał się z maty i wielkimi susami pobiegł w kierunku trybuny, by wyściskać się z trenerem Andrzejem Kleczkiem i odebrać gratulacje od żony, chyba najbardziej dumnej osoby na stadionie. I choć atak na rekord Polski Artura Partyki (2,38) nie powiódł się, utalentowany skoczek z Lublina osiągnął najlepszy wówczas tegoroczny rezultat na świecie. Pokazał, że w tym sezonie stać go na wielki wyczyn. Forma mozolnie szlifowana na IO przyszła. – Teraz, kiedy przekroczyłem pułap 2,30, najważniejsze są ćwiczenia elementów technicznych, a do tego wystarczy 2,20. Skoczek wzwyż musi odczuwać głód dużych wysokości – opowiada. Istotnym elementem jest wyrabianie odpowiednich nawyków. – Nawyk daje powtarzalność, a ta w skoku wzwyż jest najważniejsza. Stopę muszę postawić dokładnie w miejscu optymalnego odbicia. Czasem może zaważyć niewielka niedokładność, której w locie nie dasz rady skorygować. Dobry nawyk to również umiejętność zachowania się nad poprzeczką – mówi. Uzupełnienie treningu stanowią zajęcia na siłowni i ćwiczenia szybkości na bieżni i płotkach. Plan treningowy jest tak rozpisany, by sportowiec zminimalizował obciążenia i tym samym uniknął kontuzji. Najbardziej narażona jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 32/2004

Kategorie: Sport
Tagi: Tomasz Sygut