Mamy siły i rezerwy

Mamy siły i rezerwy

cz 2 01.09.2017 KOPENHAGA, DANIA ( COPENHAGEN, DENMARK) STADION TELIA PARKEN PILKA NOZNA (FOOTBALL) ELIMINACJE MISTRZOSTW SWIATA FIFA 2016 (WORLD CUP 2016 QUALIFICATION) GRUPA E, GROUP E MECZ DANIA - POLSKA (GAME DENMARK - POLAND) NZ ADAM NAWALKA - TRENER, HEAD COACH, SELEKCJONER, MARCIN FEDDEK FOTO LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT

Po 51. golu Lewandowskiego w biało-czerwonym trykocie wszyscy głęboko odetchnęli. Polacy jednak się nie zatrzymali Trening na stadionie Parken obserwowałem wraz z moją żoną, Pauliną Chylewską. Po namowach dyrektora Polsatu ds. sportu Mariana Kmity po 21 latach odeszła z TVP i dołączyła do naszej ekipy. I niemal od razu dostała zadanie poprowadzenia studia do obu najbliższych meczów piłkarskiej reprezentacji. Dodam, że jako pierwsza kobieta w historii polskiej telewizji. – Kobieta w studiu? To na pewno przyniesie pecha. Niech tylko Nawałka się o tym dowie! – mówił śmiertelnie poważnie Andrzej Janisz z Polskiego Radia, z którym od lat świetnie się rozumiemy i którego zawodowo bardzo cenię. – No, Marian chyba oszalał. Znasz przecież przesądy Adama! – wtórował mu Janusz Basałaj, wprowadzając atmosferę niepokoju. – Przestańcie, panowie – wtrącił się prezes Boniek. – Witamy na pokładzie! – dodał, zwracając się serdecznie do Pauliny. Tuż przed oficjalną konferencją równie ciepło przywitał się z nią zresztą sam Nawałka. Wszystkich jednak ciekawiło, jak będziemy się do siebie zwracać w czasie transmisji. Jakimi słowami wywoła mnie na murawie Paulina, gdy będzie się ze mną łączyć ze studia? (…) Ustaliliśmy, że na wizji będziemy się po prostu zachowywać jak kolega i koleżanka z pracy – tak aby nie dać nikomu okazji do żadnych podtekstów. I chyba nam się udało. (…) Obserwując trening, zastanawiałem się, czy w bramce znów zobaczymy Szczęsnego. Latem podpisał kontrakt z Juventusem, świadomie skazując się na bycie tylko – a w swoim mniemaniu aż – zmiennikiem wielkiego Gianluigiego Buffona. I postawił selekcjonera w niekomfortowej sytuacji. – Chciałem iść do Juventusu i oni mnie chcieli. Wszystko kapitalnie się złożyło. Docenili moją grę w Romie i uznali, że będę najlepszym kandydatem na następcę Gigiego. Teraz mam go podglądać, uczyć się funkcjonowania w tak wielkim klubie, a w następnym sezonie, kiedy Buffon zakończy karierę, być gotowym zająć jego miejsce – tłumaczył mi na zgrupowaniu Szczęsny. – Juventus wybrałem z myślą o swojej przyszłości, a nie z myślą o mundialu. Nie mogę wszystkiego uzależniać od gry w reprezentacji. To może być zgubne. Przypomnij sobie, co wydarzyło się na Euro. Poszedłem na wypożyczenie do Romy, chcąc jak najlepiej przygotować się do występu w tym turnieju. Rok pracy i po jednym meczu było po wszystkim. Teraz podjąłem świadomą decyzję, która jest najlepsza dla mnie, dla rozwoju mojej kariery. Mam 27 lat, potrzebowałem stabilizacji i zarazem wyzwań. Klubu, dla którego walka o trofea jest obsesją. I wierzę, że niezależnie od liczby występów będę dobrze przygotowany do mundialu. Selekcjonera o swoich planach informowałem na bieżąco. Zaakceptował mój wybór. Wojtek zaimponował mi tą szczerą deklaracją. Problem w tym, że od momentu podpisania umowy ze Starą Damą rozegrał w nowym klubie zaledwie 45 minut w towarzyskim meczu z Barceloną. W dodatku doznał kontuzji kostki i w kolejnych, ligowych spotkaniach na boisku już się nie pojawił. Dziennikarzy na zgrupowaniu zapewniał, że po urazie nie ma śladu. Ale w meczu z Danią ostatecznie nie zagrał – do bramki wrócił Fabiański. (…) Teoretycznie taktykę Duńczyków mieliśmy podaną jak na tacy. Nawałka również zapewniał, że rywale są świetnie rozpracowani i wiemy wszystko o ich systemie gry. Milik zaś dodał, że nie interesuje nas, jak zagrają przeciwnicy, bo skupiamy się na sobie i naszej strategii na ten mecz. Ta pewność siebie nas zgubiła. Pierwsze symptomy, że mentalnie nie osiągnęliśmy odpowiedniego poziomu, selekcjoner dostrzegł już na przedmeczowej rozgrzewce. – Pamiętam, że jak wróciliśmy do szatni, trener od razu zwracał uwagę, żebyśmy się obudzili, bo ewidentnie coś jest nie tak. Przypominał, że mamy zacząć z przytupem. Ale pierwsze minuty pokazały, że z różnych powodów nie byliśmy w najlepszej dyspozycji. Bo to Duńczycy grali agresywnie. Zebrali jedną, drugą piłkę, oddali groźny strzał i nim się obejrzeliśmy, było 1:0 – wspominał początek meczu Fabiański. Piłkarze Åge Hareidego od początku realizowali plan, który zapowiedział ich trener. Grali na tzw. chaos. Duński selekcjoner wiedział, że Polacy fatalnie czują się przeciwko takiej strategii. Długie podania w szesnastkę Fabiańskiego siały popłoch w naszej defensywie. Pazdan, Jędrzejczyk, a nawet Glik odbijali się momentami od Duńczyków jak od ściany. W dodatku przegrywaliśmy walkę w środkowej części boiska.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 25/2018

Kategorie: Sport