Polscy rekordziści żyją z nowym sercem 15 lat. Spotykają się z tymi, którzy są świeżo po zabiegu. Dają im wiarę i nadzieję na lata Po przeszczepie serca najbardziej zmieniają się piękni ludzie. Choć ciało Mileny Koncy (24 lata, kilka miesięcy po operacji) szybko doszło do dawnej zwinności, to dusza do życia powróciła już nie ta sama. Takie kobiety jak Milena (burza włosów nad drobną buzią) mają w życiu wszystkiego w nadmiarze. Szczególnie przyjaciół. No, ale kiedy serce przestało pracować, jej świat poszedł w swoją stronę. Tymczasem ona słabła w podwarszawskim Instytucie Kardiologii. Trwali przy niej mąż (płakał dopiero w pokoju pielęgniarek) i rodzice. Rocznego Kacperka przestali przyprowadzać, bo się bał. Milena pocieszała się tylko tym, że do innych chorych też przychodzili najbliżsi. Nikt więcej. Teraz Milena – biały kostium, tipsy i smutne oczy – odsuwa się od tych, którzy ją zostawili. Zresztą, o czym miałaby z nimi rozmawiać. Przecież nie o kilkakrotnym umieraniu, które okazało się tylko falą gorąca bez światełka w tunelu. Dla wszystkich śmierć kliniczna była rozczarowaniem. Uderzała kilka razy, ale nigdy nie było to życie przesuwające się jak w błyskawicznym filmie, nie było ulgi ani jasności. Tylko ułamek strachu i czerń. – Z braku powietrza nie ma wizji – wyjaśnia Roman Wewiór. Powrót do życia to umęczone przez lekarzy ciało. Żadnej euforii. Teraz Milena pójdzie na studia, czego przedtem nie planowała, i będzie się cieszyć dorastaniem dziecka. Przyjedzie na każde spotkanie „przeszczepieńców”. Będzie pomagać innym. Bo po transplantacji zmienia się także, jak mówią, „stopień uspołecznienia jednostki”. Z przeciętniaka, który żył dla siebie i wśród swoich, człowiek staje się kimś, kto musi pomagać innym. Ma misję. Stare i świeże rany Ludzie po przeszczepie serca trzymają się razem i błogosławią prof. Zbigniewa Religę. Jeśli nawet nie sam profesor dał im życie, zrobił to jego uczeń lub współpracownik. Więc dziś Religa jest wielbiony. – Zrobił pan rzecz niesamowitą, ja żyję – Tadeusz Żytkiewicz powtarza to przy każdym spotkaniu. Jak zaklęcie. Śpiewają mu 600 lat, a on w czasie spotkań pyta, jak biorą ryby w Biebrzy. Każdemu, kto wychodził z Zabrza, powtarzał: – Żyj, nie siedź w fotelu. Tadeusz Żytkiewicz całe lata nie wiedział, że to jego zdjęcie znalazło się w „National Geographic”. Dowiedział się o tym dopiero w czasie telewizyjnej rozmowy z Wojciechem Pszoniakiem. Oczywiście, ma odbitkę, choć ciągle musi tłumaczyć, że profesor jest na fotografii zmęczony, nie załamany. Pacjent żył. Po raz pierwszy w tym roku zobaczyłam, jak różne reprezentują pokolenia „przeszczepieńców”, bo tak pozwalają się nazywać. Tadeusz Żytkiewicz i Roman Wewiór przeżyli już 15 lat. Marian Gronowicz i Wanda Martoń – 10 lat. Obok nich siedzą ci, którzy nowe serce mają dopiero od kilku miesięcy. Milena tańczy, 43-letni Janusz Sztandar z Łodzi poprawia krawat. Pracuje w firmie prywatnej, musi wyglądać. On ma dobrze. W firmie powoli przyzwyczajali się do jego schorowanego serca. Teraz po prostu się cieszą i wymagają tyle, ile od zdrowych. No bo przecież jest zdrowy. Janusz Sztandar nie pytał losu, dlaczego właśnie on. Ale dziwił się, bo wszystko w jego ciele było zdrowe, pozwalało na rower, narty i dziesiątki kilometrów marszu. Aż kiedyś, po długiej jeździe rowerem, padł i ocknął się w szpitalu, którego sufity oglądał przez wiele miesięcy bezczynności. Milena stara się nie myśleć o lekarzu, który gdy była w ciąży, odkrył, że jej serce słabnie. Uznał jednak, że cesarskie cięcie jest niepotrzebne. Kacperek urodził się szczęśliwie, ale ona czuła się jak ktoś, kto musi poruszać się w ciężkiej wodzie. Myślała, że jest nieprzyzwyczajona do obowiązków. Tak ją bolały ręce. Gdy nadeszły pierwsze urodziny dziecka, poszła po tort. Ręce bolały coraz bardziej. Przyszła do domu. Wtedy przeżyła pierwszą śmierć kliniczną. Kacperek po raz pierwszy próbował coś powiedzieć. Wrzeszczał: „Ne, ne!”, a lekarz ożywiał jej ciało elektrodami. Milena słabła przez pięć miesięcy. Nie mogła podnieść kubka, ale w dniu operacji, choć jeszcze o niej nie wiedziała, poczuła się znakomicie. – Jak na ten stan – zaznacza. Kiedy się obudziła po przeszczepie,
Tagi:
Iwona Konarska









