Przewrócona normalność

W jednej z gazet kilka dni temu ukazał się tytuł „Kluska jak łza”, co miało być dowcipnym podsumowaniem przygód biznesmena, który postanowił – zamiast, jak Pan Bóg przykazał, finansować partie polityczne – wyposażyć dzieci w tańsze komputery. A ponieważ partie nie lubią dzieci, bo do niczego nie są im potrzebne – wszak nie mogą głosować – postanowiły wykończyć filantropa za jego wyjątkową bezczelność. Później oglądałem reportaż w telewizji, z którego można było wysnuć wnioski, że upadek wielu dobrych małych firm, ale nie tylko małych, to efekt przede wszystkim takiego działania, które powoduje, że kraj tak zbiedniał, choć być może nie musiał. Prezes Kluska wygrał, ale nasze prawo i urzędnicy są na tyle bezkarni, że jeszcze przez długie lata będą korzystać z wszelkiego rodzaju sprytnie spreparowanych luk, które pozwalają pożywić się tym u żłobu. Nie zmieniła tego Unia Wolności, choć tak szumnie zapowiadała, nie dotykała się do tego AWS, ani SLD, który wymyślił jedno z najbardziej, jak się okazało, abstrakcyjnych haseł wyborczych, jakie widziałem na własne oczy, a mianowicie „Przywróćmy normalność”. Jeżeli by się okazało, a taki rachunek powinno się zrobić, że większość przedsiębiorstw zbankrutowała z powodu złej woli urzędników i decyzji fiskalnych będących na usługach pazernych partii,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2003, 49/2003

Kategorie: Felietony