Powołany na szefa telewizyjnej Jedynki Maciej Wojciechowski miał prokuratorskie zarzuty Telewizja publiczna ma nowego dyrektora Programu 1. Jest nim człowiek z telewizyjnej prowincji, z Katowic – Maciej Wojciechowski. Z perspektywy stałych bywalców budynku na ulicy Woronicza – człowiek znikąd, nikomu nieznany. Nic bardziej błędnego niż to przekonanie. Jeżeli bowiem coś można powiedzieć o Macieju Wojciechowskim, to na pewno to, że – używając języka PRL – jest to nomenklatura partyjna z górnej półki. Oczywiście nomenklatura PiS, bo któż inny mógłby zagwarantować apolityczną linię Jedynki TVP niż były kandydat PiS do europarlamentu oraz były członek rady politycznej tej partii. Były, ponieważ łączyć funkcję polityczną z pracą w TVP już nie bardzo wypadało. Z aktywisty na szefa ośrodka Maciej Wojciechowski trafił na warszawską posadę z fotela dyrektora Ośrodka TVP Katowice. Sposób, w jaki wtedy jeszcze czynny aktywista PiS został szefem regionalnego ośrodka telewizyjnego, powinien być podawany jako podręcznikowy przykład tworzenia się „układu”. Pisaliśmy o tym w „Przeglądzie” w styczniu ub.r. Pod koniec rządów Roberta Kwiatkowskiego w TVP, w Katowicach rozpisano konkurs na dyrektora ośrodka telewizyjnego. Wygrał go kojarzony z lewicą dotychczasowy dyrektor – Andrzej Janicki. Następca Roberta Kwiatkowskiego w fotelu prezesa TVP, Jan Dworak, unieważnił konkurs i rozpisał go ponownie. Konkurs ponownie wygrał Janicki. Tego było już za wiele. Co prawda Zarząd TVP skierował kandydaturę Andrzeja Janickiego do zatwierdzenia przez Radę Nadzorczą TVP, ale tam dotychczasowemu dyrektorowi zabrakło, całkiem przypadkiem, jednego głosu do ponownego objęcia funkcji. Wtedy kierownictwo Telewizji Polskiej postanowiło zerwać z procedurą konkursową, która – jak widać – nie gwarantowała zwycięstwa właściwemu kandydatowi, i zatrudniło firmę headhunterską. Jak łatwo się domyślić, efekt pracy firmy był merytorycznie zaskakujący, ale politycznie właściwy. Dyrektorem został Maciej Wojciechowski. Człowiek dotychczas niezwiązany z telewizją. W przeszłości zastępca redaktora naczelnego „Dziennika Łódzkiego”, a następnie naczelny „Dziennika Zachodniego” w Katowicach. Od kiedy jednak niemieccy właściciele „Dziennika Zachodniego” pozbyli się go z posady szefa gazety, a następnie w ogóle ze swego koncernu, pracujący poza branżą mediów. Ponieważ nowy dyrektor był uważany za człowieka wiceprezesa Gawła, dodano mu jako zastępcę człowieka prezesa Dworaka – Krzysztofa Tchórzewskiego. Co stało się zresztą powodem pasma konfliktów pomiędzy dyrektorem a jego zastępcą i zakończyło się odwołaniem Tchórzewskiego niezwłocznie po objęciu fotela prezesa TVP przez Bronisława Wildsteina. Nowy szef, nowe twarze Trudno jednoznacznie ocenić działalność Macieja Wojciechowskiego na stanowisku dyrektora ośrodka. Z jednej strony, katowicka telewizja potrzebowała nowych pomysłów i odświeżenia medialnego wizerunku. Poprzedni dyrektor, Andrzej Janicki, w ostatnim roku urzędowania, który przetrwał jako pełniący obowiązki, raczej oczekiwał na rozstrzygnięcie kolejnych konkursów niż zajmował się pracą ośrodka. Po zmianie na stanowisku szefa zmieniono formułę katowickiego programu informacyjnego „Aktualności”, co raczej wyszło mu na korzyść. Pojawiło się też parę dobrych programów reporterskich, chociaż tutaj Maciej Wojciechowski zaliczył pierwszą wpadkę – program „Trzecie Oko”, którego podglądająca formuła bardziej pasowała do telewizji komercyjnych niż do telewizji publicznej. Z drugiej strony, decydujący ton zaczęli nadawać dziennikarze znani w środowisku ze skrystalizowanych prawicowych poglądów. W TVP Katowice zatrudniony został były dziennikarz sportowy „Dziennika Zachodniego”, Maciej Muzyczuk. To on szybko stał się szarą eminencją ośrodka i zbrojnym ramieniem prawicy w TVP Katowice. Telewizyjny korytarz zaczął dość szybko tytułować go dyrektorem, wyczuwając, kto tu naprawdę rządzi. Pojawiły się również zwolnienia. Na tym polu jednak nowe kierownictwo telewizji katowickiej nie zanotowało specjalnych sukcesów. Z reguły przegrywało sprawy w sądzie pracy albo potykało się o brak fachowego następstwa, co szczególnie wyszło przy relacjach z katastrofy na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich, kiedy trzeba było oprzeć się na fachowcach z poprzedniej ekipy. Część zmian personalnych nie była jednak spowodowana kluczem politycznym. Do „Aktualności” wrócił np. Marek Czyż, były dziennikarz „Wiadomości”. W Warszawie zapewne zbyt kojarzony ze swym kolegą Kamilem Durczokiem i telewizją Roberta Kwiatkowskiego. Nowy szef informacji, Rafał Kurowski, wprowadził natomiast
Tagi:
Michał Wedelsztedt









