Przywódca Blair

Przywódca Blair

Ma siłę charakteru i zdolność przezwyciężania kłopotów. Dlatego po raz trzeci wygrał wybory Jak bardzo liczy się człowiek w polityce? 5 maja w wyborach w Wielkiej Brytanii okazało się jeszcze raz, że to wyjątkowo ważny czynnik wpływający na polityczne decyzje. Tysiące Brytyjczyków, którzy poszli głosować, powtarzały właściwie to samo: – Gdyby nie Tony Blair, już nie głosowałbym (nie głosowałabym) na Partię Pracy. Albo: – Wahałem się (wahałam się) między laburzystami a liberałami (którzy uzyskali nadspodziewanie wysokie poparcie – patrz infografika), ale ich lider Charles Kennedy jest taki bezbarwny. I rzeczywiście, Tony Blair jest fenomenem w polityce brytyjskiej ostatnich lat. Fenomenem porównywalnym z Margaret Thatcher, słynną Żelazną Damą, która w latach 70. i 80. także trzykrotnie zwyciężała w wyborach parlamentarnych. Ci, którzy porównują obie te postacie polityczne, doszukują się oczywiście politycznych podobieństw, takich jak siła charakteru i zdecydowanie w działaniu, czasem wbrew nastrojom brytyjskiego społeczeństwa – warto przypomnieć, że jeśli Tony Blair jest dziś krytykowany za udział Brytyjczyków w działaniach wojennych na terenie Iraku, to Margaret Thatcher zbierała cięgi od rodaków m.in. za wojnę o Falklandy, a wcześniej za twarde liberalne reformy w gospodarce. Podobnie jeśli rządy pani Thatcher przypadły na kryzys przywództwa w Partii Pracy, to obecnie konserwatyści i liberałowie nie mają liderów, którzy potrafiliby pociągnąć za sobą nowe grupy zwolenników. I przywódca torysów, Michael Howard, i Charles Kennedy w porównaniu z Tonym Blairem wręcz rażą nieporadnością, brakiem wizji i politycznej wyrazistości czy wreszcie talentu do wystąpień publicznych i telewizyjnych, co w XXI w. jest dla polityka po prostu niezbędne. Wyborczy sukces Blaira to jednak nie tylko efekt słabości rywali. Przez minione osiem lat przywódca laburzystów potrafił nie tylko przebudować brytyjską gospodarkę, zapewniając krajowi długi okres ekonomicznej prosperity, ale też miał ogromny udział w tworzeniu nowego społeczeństwa na Wyspach, społeczeństwa zdecydowanie bardziej otwartego na świat, lepiej wykształconego (edukacja to konik Blaira od 1997 r.), a przede wszystkim nowocześniejszego i charakteryzującego się sporą dozą życiowego optymizmu. To także dowód, że Tony Blair ma rzadką, a ważną w polityce umiejętność wychodzenia z najgorszych nawet kłopotów. W ciągu ostatnich dwóch lat sprawa udziału Wielkiej Brytanii w wojnie irackiej była przecież jego piętą achillesową. Tracił popularność przy okazji samej interwencji, potem, kiedy doszło do głośnego samobójstwa Davida Kelly’ego, eksperta rządu, który sprzeciwiał się wojnie w Iraku. Już w trakcie kampanii wyborczej dziennik „The Sunday Times” ujawnił, że brytyjski premier od lipca 2002 r. był zdecydowany na udział w inwazji w Iraku pod przewodnictwem USA, publikując tajne memorandum rządu mówiące, że premier i jego bliscy doradcy dyskutowali na temat inwazji irackiej 23 lipca 2002 r. podczas spotkania, na którym przedstawiciel wywiadu, sir Richard Dearlove, oświadczył, że „akcja wojskowa jest obecnie uważana (w Waszyngtonie) za nieuniknioną”. Blair jednak nie dał się zapędzić do kąta dyskusji wyłącznie na temat Iraku. Jeszcze w dniu wyborów powiedział prasie, że nie wierzy, by to Irak przesądził o wyniku głosowania. Wyborców interesuje przede wszystkim to, co proponują partie, jeśli chodzi o szkoły, służbę zdrowia, przestrzeganie prawa i porządku oraz ogólną pomyślność obywateli – mówił, patrząc prosto w oczy Brytyjczykom via telewizyjne relacje na żywo. Okazało się, że miał rację, choć jego Partia Pracy straciła w stosunku do poprzednich wyborów około 5% poparcia. Pozostając szefem brytyjskiego rządu także w trzeciej kadencji, Tony Blair udowodnił, że jest prawdziwym przywódcą, skutecznym nie tylko w okresach, kiedy wszystko w polityce (gospodarce, sprawach zagranicznych) idzie bez przeszkód, ale także wtedy, gdy piętrzą się problemy, a nawet trzeba się tłumaczyć z własnych błędów. Takich liderów potrzebują wszystkie kraje i narody. Brytyjczycy takiego mają. * Specyfika brytyjskich wyborów * Posłowie do brytyjskiej Izby Gmin są wybierani w jednomandatowych okręgach wyborczych, których tym razem było 646. Wybory mają tylko jedną turę, mandat uzyskuje ten kandydat, który zdobył w danym okręgu najwięcej głosów – ale niekoniecznie więcej niż połowę. Powoduje to dość znaczny rozziew między łączną liczbą głosów zdobytych przez daną partię a liczbą uzyskanych przez nią mandatów i daje znaczącą przewagę partii

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2005, 2005

Kategorie: Świat