Psy do zadań specjalnych

Psy do zadań specjalnych

Lufa, Tafi, Has, Laki, Bob i emerytowany Elgos – elitarna grupa TOPR rozpoczyna dyżur zaraz po ogłoszeniu zagrożenia lawinowego W sumie mają 28 łap i siedem superczułych nosów. Każdy z nich ma przewodnika, czyli swojego pana i zarazem kolegę po fachu, z którym uczy się ratowniczych powinności. Są pełnoprawnymi członkami pogotowia, zwanymi psami lawinowymi. W TOPR obecnie służą dwa border collie, dwa owczarki niemieckie, dwa owczarki belgijskie malinois i owczarek holenderski. Ich szkolenie to wyższa szkoła jazdy, która wymaga pasji, zaangażowania, cierpliwości oraz świadomości powagi tej służby, a co za tym idzie, nieustannej pracy, mierzonej nie w godzinach, tygodniach czy miesiącach, ale w latach. To zobowiązanie wobec organizacji i wobec psa, który staje się partnerem w służbie i towarzyszem w życiu, co pociąga za sobą lata troski i dbałości o jego kondycję, umiejętności i o codzienne potrzeby. To w końcu obietnica miłości i wierności do końca jego dni, także tych spędzonych na emeryturze. Nie każdy zatem może zostać przewodnikiem psa lawinowego, ponieważ to oznacza wysokie wymagania i poważną deklarację, również wobec Pogotowia, które za wszystko płaci. Dobry szczeniak kosztuje od kilkuset do kilkunastu tysięcy euro, nic więc dziwnego, że jego zakup jest przemyślany i dokonywany przez fachowców. Jego przyszły przewodnik nie wybiera go sam, owszem, może określić mniej lub bardziej preferowaną rasę, ale w ściśle określonym zakresie. – Interesują nas wyłącznie psy użytkowe, charakterne, z mocnym łowieckim instynktem – mówi Łukasz Migiel, szef szkolenia psów toprowskich. – Wybór odpowiedniego szczeniaka jest niezwykle ważny, w związku z tym nie może być przypadkowy. W Polsce niewiele jest hodowli, które zwracają uwagę na charakter i użytkowość psa, dlatego szukamy ich za granicą. Jeden z naszych border collie został przywieziony z Liverpoolu, dwa psy są z Holandii, a dwa ze Słowacji. To, z jakiego chowu pochodzą, jest na tyle ważne, że potrafimy szukać odpowiednich osobników nawet półtora roku. Śledzimy rynek i jeśli mamy informację, że gdzieś za chwilę pojawi się dobry miot, po prostu na niego czekamy. Przyglądamy się rodzicom, analizujemy ich cechy, na dobrą sprawę pierwszej selekcji dokonując jeszcze przed urodzeniem się szczeniąt. Mało tego, zapisujemy się na listy kolejkowe, bywa bowiem, że dobre hodowle mają sprzedany miot na długo przed jego przyjściem na świat. Jeśli to możliwe, staramy się obejrzeć wszystkie szczeniaki z miotu i wybrać tego jednego. (…) Wyboru szczeniaka dokonujemy co najmniej w dwie osoby. Jedna wykonuje test, a druga obserwuje malucha. Często też nagrywamy film, a potem na spokojnie analizujemy zachowanie pieska. Oczywiście nie należy tego demonizować, bo de facto chodzi o sprawdzenie podstawowych zachowań, tych „na rdzeniu”. Szukamy po prostu szczeniaków z mocnym charakterem – takich trochę kozaków. (…) – Laki to mój trzeci pies – mówi Jerzy Maciata, wskazując hasającego po śniegu owczarka niemieckiego. – Przewodnikiem jestem od 19 lat. Zawsze miałem owczarki i zawsze z tej samej hodowli, ze Słowacji. Pierwszy był Vero, drugi Pakso, a teraz jest Laki. Pakso niestety zginął pod kołami samochodu, gdy miał zaledwie dwa lata. Uciekł. Przekopał się pod płotem i wpadł prosto na drogę. Strasznie to przeżyłem. Szkoda go, bo był bardzo zdolny. Uratował narkomana, który postanowił otruć się na Wielkiej Krokwi. Facet zadzwonił, że jest w rejonie skoczni i traci przytomność, bo nałykał się środków psychotropowych, które właśnie zaczęły działać. I super, tyle że była noc, styczeń, ciemno, zimno, nic nie widać, nic nie słychać, a zegar tyka. Gdyby nie pies, nie znaleźlibyśmy go na czas, wpadł do wykrotu, w ogóle nie było go widać. Pakso trafił na niego od razu. • Toprowskie psy szkolone są do szukania ludzi żywych, co znaczy, że mają ignorować zwłoki. Psów ratowników nie interesuje szukanie aportów typu plecak, but, czapka czy rękawiczka, ponieważ na to zwyczajnie szkoda czasu. Toprowcy chcą mieć psy, które na lawinisku zlekceważą wszystko, szukając żywego człowieka, i tylko to miejsce oznaczą. Podobnie jest przy katastrofach typu trzęsienie ziemi lub zawalenie budynku. Na samym początku wpuszcza się psy szukające żywych, dopiero kilka dni później, w zależności od sytuacji, teren zaczynają przeszukiwać psy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2019, 2019

Kategorie: Obserwacje