Rachunek za kolonialną przeszłość

Rachunek za kolonialną przeszłość

Hunt: Elephant hunt. German settler and natives with their kill in former German Southwest Africa (Namibia). Photo, c. 1935.

Potomkowie ofiar niemieckiego kolonializmu w Namibii domagają się 50 mld euro odszkodowania za ludobójstwo Korespondencja z Berlina Nowy Jork, październik 2017 r. Sala sądowa w Southern District Courthouse na Manhattanie jest przepełniona. Ci, którzy nie znaleźli miejsca, porozsiadali się na parapetach albo zajęli miejsca przy drzwiach. Widok egzotyczny nawet jak na nowojorskie warunki – ciemnoskóre kobiety ubrane są w kolorowe, długie suknie, a mężczyźni założyli zielone mundury galowe, ozdobione licznymi orderami i odznaczeniami. Wszyscy są potomkami plemion z Namibii – Herero i Nama. Niektórzy od lat mieszkają w USA, pozostali przylecieli z Afryki specjalnie na rozprawę. Do sądu została wniesiona sprawa przeciwko RFN. Tutaj, na Manhattanie, goście mają nadzieję, że Niemcy wreszcie odpowiedzą za swoje kolonialne przewinienia. Ponad 100 lat temu kajzerowskie Niemcy stłumiły na terenie dzisiejszej Namibii powstania plemion Nama i Herero, co można nazwać pierwszym ludobójstwem w XX w. W tej sprawie chodzi o historię, ale też o przyszłość – potomków ofiar, relacji niemiecko-namibijskich oraz samej Namibii. No i o pieniądze. Już od trzech lat trwają trudne rokowania między Niemcami a Namibią. Negocjacje o odszkodowania za kolonializm i tragiczny los plemion Nama i Herero nie dotyczą wszak samych przeprosin, ale przede wszystkim pieniędzy i kwestii ich wydania w Namibii. – Oczekiwania Namibijczyków są znacznie wyższe niż to, co Niemcy mogą przeznaczyć na ów cel – powtarza od lat pełnomocnik rządu Ruprecht Polenz. Potomkowie ofiar niemieckiego kolonializmu domagają się 50 mld euro odszkodowania, przy czym Berlin już teraz przekazuje Namibijczykom pomoc rozwojową, a obiecał dalsze „znaczące zobowiązania materialne”. Trudno jednak przypuszczać, że Niemcy zgodziliby się na kwotę 50 mld euro. Ponadto Berlin domaga się, aby z przekazanych środków finansowane były reforma rolna i programy skierowane do grup wywodzących się z plemion Herero i Nama. Natomiast władze Namibii naciskają, by z tych funduszy skorzystał cały kraj. Polenz zaznaczył, że „dla Niemiec porozumienie z Namibią jest moralnym obowiązkiem leczenia ran”. Metody przemocy Jednym z głównych oskarżycieli w sprawie jest Barnabas Veraa Katuuo. 64-letni Namibijczyk urodził się w Windhuku i w młodości uchodził za buntownika. Walczył m.in. w sąsiedniej RPA przeciwko polityce apartheidu. Gdy pojawiła się szansa opuszczenia Namibii i znalezienia szczęścia na Zachodzie, skorzystał z niej, podobnie jak wielu jego rodaków. Został architektem w Nowym Jorku, ale nie mógł pożegnać się na dobre z ojczyzną. Zaczął angażować się w ONZ i zajmować nieco bliżej historią kolonialną Namibii, znaną mu co najwyżej z opowiadań dziadka. W porównaniu z Francją i Wielką Brytanią kajzerowskie Niemcy dość późno sięgnęły po swój kawałek kolonialnego tortu. W 1884 r. powstała na terenie dzisiejszej Namibii Deutsch-Südwestafrika (Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia). Misja cywilizacyjna na tym skrawku kontynentu okazała się niezwykle trudna. Na początku Bismarck wierzył we współpracę z przywódcami lokalnych społeczności, którzy jednak nie rezygnowali z własnych ambicji państwotwórczych. Niemieckie władze szybko więc rozbudowały system kontroli nad ludnością tubylczą, posuwając się nawet do fizycznej likwidacji osób, które mogły im zagrozić. Niemcy umiejętnie rozgrywali plemienne zatargi. Ale gdy w 1897 r. kolonię dotknęła epidemia dżumy i kolonizatorzy sięgali po coraz drastyczniejsze metody przemocy (także gospodarczej), plemiona Nama i Herero zbuntowały się i stawiły zbrojny opór. W 1904 r. Afrykanie zaatakowali niemieckie farmy, zabijając ok. 100 ich właścicieli. Odpowiedź Berlina była tyleż szybka, co brutalna. Niemcy wysłali komendanta Lothara von Trothę, uchodzącego za wyjątkowo bezlitosnego, który już wcześniej krwawo rozprawił się z plemieniem Wahehe na wschodzie kontynentu. Na jego rozkaz w 1904 r. niemieckie wojska zaatakowały Hererów, głównie kobiety i dzieci, które ukryły się w okolicach pasma górskiego Waterberg. Afrykańscy powstańcy walczyli dzielnie, ale nie mogli wygrać z armatami i karabinami. Zbuntowani tubylcy albo ginęli na miejscu, albo uciekali na pustynne rubieże, gdzie dziesiątkowały ich głód i epidemie. Tysiące Hererów umarło z pragnienia. Zrozpaczone rodziny, które wracały do niemieckich farm po wodę, zostały albo od razu zastrzelone, albo przepędzone, albo zamknięte w obozach koncentracyjnych (już wtedy tak się nazywały). Natomiast w ośrodkach karnych wskutek ciężkiej pracy przymusowej i celowego zaniedbywania śmierć poniosło ok. 80% więźniów. Prywatna opinia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 25/2018

Kategorie: Świat