Gwałtowne protesty społeczne zagroziły pozycji premiera Turcji Niespodziewanie gwałtowne protesty społeczne ogarnęły Turcję. Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice kilkudziesięciu miast w obronie swoich praw. Siły bezpieczeństwa zareagowały bardzo brutalnie. Dwie osoby straciły życie. Ponad 3 tys. odniosło rany. Setki aresztowano. Zapłonęły barykady, doszło do starć z policją. Niektórzy komentatorzy mówią o tureckiej wiośnie, na wzór arabskich rewolucji, które zmiotły dyktatorów. Premier Recep Tayyip Erdoğan stanął w obliczu najpoważniejszego kryzysu od 2003 r., kiedy objął władzę. Demonstranci, do których przyłączyli się związkowcy, krzyczą: „Erdoğan istifa!” („Odejdź!”). Trudno przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja. Pewne jest, że rewolta oznacza narodziny silnego społeczeństwa obywatelskiego. Arogancki Erdoğan, polityk ze skłonnością do autokracji, zwany przez przeciwników sułtanem z Ankary, będzie musiał złagodzić politykę. Protesty w obronie parku Gezi w Stambule, w których początkowo wzięła udział garstka ludzi, przekształciły się w ogólnokrajową burzę. Oliwy do ognia dolali policja ze swoimi bezwzględnymi akcjami oraz butny premier, który, zamiast dążyć do uspokojenia nastrojów, nazwał protestujących grabieżcami wspieranymi przez zagraniczne siły i mającymi związki z terroryzmem. Ale turecka wiosna świadczy też o ostrym kryzysie w kluczowym państwie, filarze Paktu Północnoatlantyckiego, tworzącym pomost między Europą a Azją. Państwie, które pod rządami Erdoğana stało się jednym z najważniejszych graczy politycznych na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Demokratyczna autokracja Recep Tayyip Erdoğan z umiarkowanie islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) odniósł wiele błyskotliwych sukcesów. Trzykrotnie wygrał wybory. W ostatnich, w czerwcu 2011 r., AKP zdobyła ponad połowę głosów, co dało jej znaczną większość w legislatywie. W przeciwieństwie do satrapów z Egiptu, Tunezji i Libii premier Turcji ma demokratyczną legitymizację i szerokie poparcie społeczne, zwłaszcza wśród rolniczej ludności Anatolii. Opozycja parlamentarna jest słaba i podzielona. Erdoğan umiejętnie złamał siłę dawnych elit. Ograniczył potęgę wszechwładnych w historii nowoczesnej Turcji generałów, tradycyjnie strzegących świeckiego charakteru republiki założonej przez Kemala Paszę (Atatürka). Odesłał armię do koszar, wielu wysokich rangą wojskowych znalazło się na emeryturze, inni – w więzieniu. Doprowadził do rozejmu w krwawym konflikcie z rebeliantami kurdyjskimi, w którym przez 30 lat zginęło 40 tys. ludzi. Sprawił, że głos Ankary bardzo się liczy w świecie. Znaczenie aspirującej do członkostwa w Unii Europejskiej Turcji na arenie międzynarodowej dawno nie było tak duże. To Erdoğan podczas rewolucji egipskiej wzywał: „Mubarak powinien słuchać ludu!”. Obecnie udziela wsparcia syryjskim powstańcom, tym samym występuje przeciw Iranowi i libańskiemu Hezbollahowi, sprzymierzonym z reżimem w Damaszku. Pod rządami AKP w Turcji zaczął się imponujący rozwój gospodarczy. Średnia płaca wzrosła trzykrotnie. Kraj stał się 17. potęgą ekonomiczną świata, a premier ma ambicje wprowadzić go do pierwszej dziesiątki. W połowie maja br. sułtan z Ankary oświadczył, przemawiając w Brooking Institute w Waszyngtonie: „Turcja nie mówi dziś o świecie. To świat mówi o Turcji”. Nawet nie podejrzewał, w jaki sposób wkrótce sprawdzą się jego słowa. Kraj więzionych dziennikarzy Rządy AKP mają także mroczne oblicze. Erdogan zmienił się w aroganckiego autokratę. Pozywa do sądu setki obywateli, którzy rzekomo go obrazili, np. muzyków grających na festiwalu Tayyip Blues czy karykaturzystę, który ośmielił się narysować szefa rządu jako kota. Władze w Ankarze bezwzględnie tłumią wolność słowa. Według Tureckiego Związku Dziennikarzy, w więzieniach osadzonych jest obecnie 94 przedstawicieli tego zawodu – najwięcej na świecie. Połowa spośród więzionych dziennikarzy ma korzenie kurdyjskie. W tej sytuacji ludzie mediów rzadko ośmielają się krytykować władze, kwitnie autocenzura. Przeciwnicy oskarżają premiera, że wbrew konstytucji zapewniającej świecki charakter państwa dokonuje pełzającej islamizacji kraju. Wprowadza strefy wolne od alkoholu, promuje projekty religijne, łagodzi prawa zabraniające kobietom noszenia zasłon na twarzy. W patriarchalny sposób wzywa: „Nie pijcie piwa, ale maślankę. Jeśli musicie pić piwo, to w domu!”, „Miejcie więcej dzieci!”, „Uczcie się historii imperium osmańskiego!”, „Kto sprzeciwia się mnie, ten sprzeciwia się Bogu!”. Takie hasła budzą irytację zwłaszcza młodych, wykształconych obywateli z wielkich miast, korzystających z nowych mediów, np. z Twittera, i z portali
Tagi:
Krzysztof Kęciek









