Egipcjanie wybierają nowego prezydenta

Egipcjanie wybierają nowego prezydenta

Na demokrację przyjdzie czas. Teraz ludzie oczekują cudów ekonomicznych Egipcjanie szykują się do kolejnych wyborów prezydenckich – drugich w ostatnich dwóch latach. Wybory rozpoczynają się 26 maja, co oznacza, że w tym czasie lepiej do Egiptu nie podróżować. Zresztą w tym roku w ogóle najlepiej omijać go szerokim łukiem, bo bezpiecznie jest tylko w kurortach. Reszta kraju – szczególnie duże miasta i półwysep Synaj – pogrążona jest w chaosie. Sytuacja jest poważna, ponieważ islamistyczni terroryści dokonali już zamachu na turystów w Tabie (16 lutego). Zginęło trzech obywateli Korei Południowej i jeden Egipcjanin. W związku ze wzrostem zagrożenia terrorystycznego zarówno Niemcy, jak i kilka innych europejskich krajów odradzają swoim obywatelom podróżowanie na Synaj, w tym do Szarm el-Szejk. Polski rząd również zaleca daleko idącą ostrożność. Na stronie ambasady RP w Kairze czytamy: „Ze względu na znaczny wzrost aktywności grup przestępczych w Egipcie oraz z uwagi na zagrożenia atakami terrorystycznymi, również przeciwko turystom, Ministerstwo Spraw Zagranicznych kategorycznie odradza wszelkie wyjazdy na półwysep Synaj”. Jeśli chodzi o inne miejsca, MSZ sugeruje, aby nie opuszczać ośrodków wypoczynkowych (np. w Hurghadzie). Upadek Mursiego Tym razem Egipcjanie wiedzą, kto wygra wybory. Wiedzą nawet, że zwycięzca porządzi dłużej niż umiarkowany islamista, reprezentant Braci Muzułmanów Mohammad Mursi, obalony latem zeszłego roku. Mursi rządził tylko rok, po czym zmiotły go protesty niezadowolonych Egipcjan, których główny postulat, czyli zdymisjonowanie głowy państwa, zrealizowało wojsko. Konkretnie gen. Abd al-Fattah as-Sisi, minister obrony narodowej, mianowany przez Mursiego w sierpniu 2012 r. Na nieudolne rządy prezydenta złożyło się wiele błędów politycznych, katastrofalna sytuacja ekonomiczna, a także problemy z dostawami energii oraz drastyczny spadek poczucia bezpieczeństwa. Choć Mursi nie miał na to większego wpływu, na nim skupiła się frustracja Egipcjan, którzy oczekiwali cudów. Do błędów należy zaliczyć próby wejścia w buty poprzedników, co postawiło pod znakiem zapytania demokratyczne intencje Braci Muzułmanów. Zarówno dążenia do przeforsowania kontrowersyjnej konstytucji, jak i boje z sądownictwem oraz zabiegi służące postawieniu się ponad prawem uczyniły z Mursiego obiekt ostrej krytyki. Interes w obaleniu prezydenta, który po raz pierwszy w historii republiki egipskiej nie był wojskowym, miała również armia. Nie tyle polityczny, ile ekonomiczny. Egipscy oficerowie to bowiem grupa posiadająca prawie połowę zasobów gospodarczych, nie wyłączając ziemi uprawnej. Nowi męczennicy Zwolennicy Mursiego nie pogodzili się z puczem, tym bardziej że ich idol został aresztowany i do dziś przebywa w odosobnieniu. Oskarża się go m.in. o podżeganie do zamieszek oraz podburzanie stronników Braci Muzułmanów do starć z siłami bezpieczeństwa. Na sali sądowej Mursi, podobnie jak Hosni Mubarak, znajduje się w klatce. Przy czym Mursiemu grozi naprawdę surowy wyrok – kara śmierci. Tymczasem incydenty sprzed jego obalenia stanowiły jedynie preludium do brutalnych walk, do jakich zaczęło dochodzić wskutek zamachu stanu. Na ulicach pojawiła się broń, a zwolennicy i przeciwnicy obalonego prezydenta zaczęli do siebie strzelać. Naród egipski nigdy wcześniej nie był tak podzielony jak w lipcu i w sierpniu zeszłego roku, kiedy zabitych zostało ponad tysiąc osób. W sierpniu 2013 r. do pacyfikacji islamistycznego ruchu oporu zabrały się uzbrojone po zęby oddziały specjalne egipskiej policji. Miesiąc ten przejdzie do historii jako czas dwóch wielkich masakr. Tak ostateczną rozprawę z kairskimi zwolennikami Mursiego nazywają przeciwnicy lipcowego puczu. Do jednej z nich doszło na placu An-Nahda w Gizie, a do drugiej w okolicy meczetu Rabia al-Adawijja w kairskiej dzielnicy Nasr, gdzie zabarykadowali się proislamistyczni manifestanci oraz bojówkarze. 14 sierpnia nastąpił krwawy szturm służb bezpieczeństwa na protestujących islamistów. Zaczęły się regularne walki, w których snajperzy strzelali do demonstrantów z okolicznych dachów. Wskutek pacyfikacji zginęło 638 osób (według Ministerstwa Zdrowia), w tym kilkudziesięciu policjantów. Rannych liczy się w tysiącach. W kolejnych dniach także dochodziło do starć, gdyż wieść o wydarzeniach z 14 sierpnia błyskawicznie obiegła Egipt. Zwolennicy obalonego prezydenta nie mieli wątpliwości, że w kraju toczy się mała wojna domowa. Islamistyczne powstanie Symbolem islamistycznego powstania stała się dłoń z czterema wyprostowanymi palcami i schowanym kciukiem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2014, 2014

Kategorie: Świat
Tagi: Michał Lipa