Rodzina – kryzys czy nowy model? – rozmowa z dr Małgorzatą Sikorską
Dr Małgorzata Sikorska – socjolog, adiunkt w Instytucie Socjologii UW Rozmawia Paweł Dybicz W jednej z publikacji napisała pani, że nieuprawnione są głosy o kryzysie polskiej rodziny. To wbrew temu, co mówią hierarchowie katoliccy, a do tego pewnie zmartwiła pani feministki. – Nie wycofuję się z tego, co napisałam. Bo co miałoby świadczyć o kryzysie polskiej rodziny? To, że rośnie liczba rozwodów? W historii społeczeństw to już się zdarzało, a poza tym w Polsce liczba rozwodów nie rośnie liniowo, są pewne wahania. Nie jest też prawdą, że zawieramy coraz mniej małżeństw, ostatnio nawet ich liczba wzrasta, co oczywiście ma przyczynę w demografii, ponieważ śluby biorą przedstawiciele pokolenia wyżu demograficznego z połowy lat 80. Co ciekawe, np. w 2009 r. jedynie na Cyprze współczynnik zawartych małżeństw na 1000 mieszkańców był wyższy niż w Polsce i podczas gdy średnia dla UE-27 wynosiła 4,9, w naszym kraju ten wskaźnik miał wartość 6,6. Warto także podkreślić, że w innych krajach postkomunistycznych na wzięcie ślubu decydowano się znacznie rzadziej. Kolejnym argumentem osób głoszą- cych hasło, że mamy do czynienia z kryzysem rodziny, jest zwracanie uwagi na to, że wszyscy gonią za pieniędzmi i mają coraz mniej czasu na pielęgnowanie więzi rodzicielskich i małżeńskich. To nieuprawniony wniosek, ponieważ chyba nigdy w historii nie było tak jak teraz, gdy największym spoiwem związków są emocje i uczucia. Kiedyś bardziej chodziło o sytuację ekonomiczną, która wiązała małżonków, do tego otoczenie społeczne niezbyt przychylnie patrzyło na rozwody. Teraz dla ludzi ważne jest poczucie, że są blisko siebie, że się rozumieją. Jeśli coś takiego staje się najważniejszym spoiwem związku, a coraz częściej tak się dzieje, to chyba nie powinniśmy mówić o kryzysie. Raczej o zmianie modelu życia rodzinnego, o różnicowaniu życia polskich rodzin i o stopniowym odchodzeniu od tradycyjnego modelu rodziny, przynajmniej w tzw. klasie wielkomiejskiej. Tradycyjna, czyli jaka? Co to jest tradycyjna rodzina, co ją wyróżnia? – W socjologii pojawia się bardzo wiele definicji rodziny tradycyjnej i to powoduje ogromne zamieszanie, nie tylko w sferze nauki. To dodam: współczesna tradycyjna rodzina. – Jednym z kluczowych czynników wyznaczających tradycyjność polskiej rodziny jest podział ról, w którym mężczyzna jest odpowiedzialny za zapewnienie bytu, a kobieta za zajmowanie się domem i dziećmi. Gdy zadajemy proste ankietowe pytania, kto co powinien robić w rodzinie i kto co robi, okazuje się, że ten tradycyjny podział ról nadal jest bardzo silny. I choć w deklaracjach liczba zwolenników związków opartych na równouprawnieniu rośnie, niekoniecznie widać partnerstwo w działaniach – np. praniem, prasowaniem i gotowaniem zajmują się niemal wyłącznie kobiety. Mężczyźni bardzo rzadko włączają się w te prace. Wielu nawet nie wie, jak się uruchamia pralkę. – Żeby tylko pralkę. Podobnie jest z zajmowaniem się dziećmi, odrabianiem z nimi lekcji, organizowaniem przyjęć urodzinowych – tym głównie zajmują się kobiety. Czyli z jednej strony, mamy spore przemiany, zmienia się rola ojca i matki, ale z drugiej, gdy pytamy, co konkretnie ojcowie robią w swoich rodzinach, okazuje się, że aż tak wiele się nie zmienia. I tak jest w dużej części „Polski tradycyjnej”. Ulokowanej głównie poza aglomeracjami? – Zdecydowanie tak. Ale i w dużych miastach obserwujemy – szczególnie w środowiskach gorzej wykształconych i mniej zarabiających – niemało takich rodzin. Przeważająca część Polaków żyje przecież w związkach małżeńskich, a nie w nieformalnych lub jako single, choć o obu tych zjawiskach wiele się mówi w mediach. Co ciekawe, wciąż zdecydowana większość nowożeńców (70%) decyduje się na ślub kościelny, co może świadczyć o religijności lub chociaż o przywiązaniu do tradycji. Czy PRL wraz z Kościołem zakonserwowały tradycyjny model rodziny? Nazwa Szpitala Pomnika Centrum Zdrowia Matki Polki może być najlepszym tego przykładem. – Oczywiście, że tak, można nawet powiedzieć klinicznym. I na to później nałożył się wzór kobiety, który propagowała „Solidarność”. – „Solidarność” nie tylko wspierała i konserwowała mit Matki Polki, ale nawet go wzmocniła. Kiedy na przełomie XVIII i XIX w. ten mit powstawał, wpływały na niego dwa ważne elementy: utrata niepodległości przez Polskę i silna religijność. Kobiety miały się poświęcać dla ojczyzny, rodziny i dzieci. Później ruch „Solidarności” do tego wracał –









