Czy rosły, wysportowany i wyszkolony policjant dał się pobić dwóm kobietom i rolnikowi? Nie była to zwykła awantura domowa, bo według pierwszych doniesień prasowych dwie kobiety i mężczyzna mieli pobić policjanta. Czyli sensacja! Chociaż funkcjonariusz nie był na służbie, a z napastnikami „był po części spokrewniony”, jak to ujęła rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Rawiczu. Media zaś nie pozostawiały wątpliwości. „Konflikt rodzinno-towarzyski był prawdopodobnie przyczyną rozboju na policjancie, do jakiego doszło 8 grudnia w Gołaszynie. W sprawę zamieszane są trzy osoby z gminy Bojanowo. Wobec 28-letniego mężczyzny policja zastosowała trzymiesięczny areszt”, donosił portal Rawicz24. Dopiero dwa miesiące później ten sam portal i związana z nim gazeta opublikowały dwie wersje szarpaniny, które trafiły do dwóch prokuratur. Słodkie początki Paulina Gembiak, 30-letnia blondynka, opowiada, że mogła przebierać w mężczyznach jak w ulęgałkach. Jakiś czas temu zostawiła poojcowskie gospodarstwo we wsi Trzebosz bratu i z młodszą siostrą Izą w sąsiednim Gołaszynie zajęły się działalnością transportową, handlem maszynami i skupem zwierząt. Nic więc dziwnego, że mężczyźni o nią zabiegali. Ona jednak wybrała o rok starszego rozwodnika z Wołowa, Michała Ł., który pełnił tam służbę w policji. Kiedy sprawy rodzinne zaczęły mu się komplikować, Ł. trafił na wujka Pauliny, a ten w 2012 r. przywiózł go w okolice Rawicza i przedstawił siostrzenicy jako anioła, który zostawił żonę, „bo to zła kobieta była”. – Na początku był słodki, że do rany przyłóż – wspomina Paulina Gembiak. Michał Ł. to wysportowany, wysoki mężczyzna, uprawia biegi i siatkówkę, ma przeszkolenie policyjne, więc byle chuligan z nim nie zadrze. Przy tym elokwentny, sprawiający wrażenie sympatycznego człowieka, nawet w rozmowie z reporterem na niezbyt przyjemny dla niego temat. Gdy zjechał do Gołaszyna, zamieszkał z Pauliną w byłym budynku GS należącym do jej brata i zaczął pracę w wydziale dochodzeniowo-śledczym KPP w Rawiczu. Początkowo żyło im się jak w bajce. Po roku kobieta zaczęła przecierać oczy ze zdumienia. – Coraz częściej był agresywny, popychał i szarpał Paulinę, wywoływał awantury. Sama byłam świadkiem, jak uderzył siostrę kablem od laptopa – twierdzi Izabela Kaczmarek. Paulina przełykała gorzkie łzy, ale nie mogła zakończyć tego związku, bo zameldowany w mieszkaniu partner nie chciał się wyprowadzić. Co prawda, zdarzało się, że po kłótni wychodził z domu, ale po kilku dniach wracał. Swoimi kanałami dowiedziała się, że jeszcze w Wołowie jej konkubent znęcał się nad byłą żoną, która zawiadomiła o tym prokuraturę (jest potwierdzenie, że ze względu na jego pracę w miejscowej policji przeniesiono postępowanie do innej jednostki, ale potem żona wycofała wniosek, bo Michał Ł. zostawił jej mieszkanie). On sam po półtora roku pracy w Rawiczu przeniósł się do komendy w Górze. Przełomowy okazał się wspólny wyjazd do Londynu, do brata policjanta. Tam znów między kochankami doszło do spięcia z powodu telefonu, jaki odebrał Michał. Dzwonił kolega, mechanik samochodowy, w którego warsztacie Ł. zostawił samochód do naprawy. Sęk w tym, że ów mechanik został wcześniej zwolniony z warsztatu prowadzonego przez matkę Pauliny i na złość Gembiakom uruchomił własny zakład. Tego było już dla Pauliny za dużo. Telefon na wagę dowodu Do kraju wrócili 10 grudnia zeszłego roku. Paulina zapowiedziała, że muszą skończyć ich chory związek. Ze stacji PKP w Rawiczu każde wróciło na własną rękę. Michał – według słów kobiety – zabrał jej walizkę, ale dowiózł do mieszkania i gdzieś się ulotnił. Po sprawdzeniu, że nic nie zginęło, Paulina z siostrą pojechały do rodzinnego Trzebosza. Po drodze zobaczyły, jak Michał wychodzi od kolegi mechanika. Potem miał wydzwaniać do konkubiny, krzyczał i kazał jej wracać, bo podobno zapomniał kluczy i nie mógł wejść do mieszkania. Trochę ją to zdziwiło, bo jak w takim razie wcześniej wstawił walizkę? Wreszcie przysłał jej SMS-a: „Wyjebałem drzwi, czeka za Tobą w domu Policja, nie będziesz ze mnie robić gówniarza”. – Po takich groźbach wróciłyśmy z siostrą do domu. Drzwi rzeczywiście były rozwalone razem z futryną – opowiada Paulina. Według jej relacji, po chwili do mieszkania wszedł Michał, ale zakręcił się na pięcie i wyszedł. Wtedy pojawił się mąż Izabeli, proponując sfotografowanie wyłamanych drzwi. A że w swojej komórce miał słabe baterie,
Tagi:
Marek Książek









