Nie tak miało być

Nie tak miało być

Afera KNF nie rozpala gminnych dyskusji

Niedziela, 18 listopada, piąty dzień po opisaniu przez „Gazetę Wyborczą” wizyty bankiera Leszka Czarneckiego u szefa Komisji Nadzoru Finansowego Marka Chrzanowskiego i ujawnieniu treści nagrań zrobionych w czasie ich rozmowy. W gminie Somianka, ok. 45 km od stolicy, duża polityka i mała raczej się nie mieszają. W wyborach samorządowych trzęsienia ziemi nie było. Wójtem po raz czwarty został Andrzej Żołyński, członek Polskiego Stronnictwa Ludowego, który jednak występował jako kandydat nie PSL, ale stworzonego przez siebie Komitetu Wyborczego Wyborców „Nasza Gmina Somianka”. Dostał 2112 głosów, jego kontrkandydat z PiS – 781. W radzie gminy 10 mandatów zdobył komitet Żołyńskiego, jeden – KWW „Nasze Miasto – Twoje Miasto”. PiS zgarnęło cztery mandaty, o trzy więcej niż w poprzednich wyborach samorządowych – czyli sukces. Ale bez możliwości rządzenia w gminie – czyli jednak porażka. 16 listopada kadencje poprzedniej rady gminy i wójta wygasły. Pierwszą sesję nowej rady ustalono na 22 listopada. Niedziela 18 listopada to czas bezkrólewia.

Grzech czy nie?

Do Popowa Kościelnego, wsi w gminie Somianka, można wjechać ulicą Świerkową. Potem Nadbużańską i Malowniczą dojeżdża się do rynku. Na wprost kościół, z prawej pod zadaszeniem stoiska przemysłowe i odzieżowe, z lewej dwa dostawczaki z owocami i warzywami. Sprzedawca pietruszki po 6 zł kilogram o aferze KNF nie chce rozmawiać. Polityka go nie interesuje. Sprzedawca baterii paluszków po 6 zł paczka przyjechał z Legionowa. On i jego żona pochodzą z Ukrainy, więc na pytanie o aferę KNF odpowiadają, że to nie ich sprawa.

W wielkim niczym katedra kościele ludzie okutani w palta i kurtki. Na godz. 9 z powodu chłodu przyszło mniej wiernych niż zwykle, więcej przyjdzie pewnie na 11. Proboszcz ks. Remigiusz Stacherski po mszy ma jeszcze czas, by na plebanii wypić kawę i porozmawiać. W Popowie jest od 12 lat. – Pochodzę z Golubia-Dobrzynia, więc życie ludzi w mojej podwarszawskiej parafii porównuję z życiem na ziemi dobrzyńskiej – mówi. – Dzięki Warszawie warunki tutaj znacznie się różnią pod względem dobrobytu, bliskości uczelni, pewności pracy. Gmina Somianka to teren turystyczny, chociaż nie leży bezpośrednio nad Zalewem Zegrzyńskim. Bardzo wielu warszawiaków ma tu domy rekreacyjne, jachty.

W mszach niedzielnych w parafii uczestniczy jedynie 33% wiernych. Ale kiedy zaczyna się lato i zjadą warszawiacy, ludzi na mszach robi się cztery razy więcej. Proboszcz jest dumny z Popowa, bo jest najlepsze wśród miejscowości stowarzyszonych w Partnerstwie Zalewu Zegrzyńskiego pod względem kwot, jakie udało się uzyskać na lokalne inicjatywy w przeliczeniu na jednego mieszkańca. – To zadziwiające, że na tak małym skrawku można tak wiele inicjatyw zrobić – uważa ksiądz. – Ja też zabiegałem o pieniądze z Unii Europejskiej. Remont kościoła robiliśmy w dwóch etapach. Ostatnią inwestycją była naprawa elewacji wieży. Kosztowała 250 tys. zł, z czego 150 tys. dofinansowała Unia.

Czy ks. Stacherski słyszał o aferze KNF? Słyszał. – Ludzie przychodzą czasem do mnie, by zapytać o moje zdanie w jakiejś sprawie, co sądzę o wypowiedzi zwierzchnika kościelnego, jak mają oceniać te różne afery – wyjaśnia proboszcz. – Szukają wsparcia. Temat tej afery KNF, jak pani to nazywa, znam, ale od ludzi nic nie słyszałem. Uważam, że jest za wcześnie, by tę sprawę oceniać, bo nie zostały wyjaśnione okoliczności. Inna sprawa to nagrania. Pani rozmawia ze mną i nagrywa, i ja się na to zgadzam. W czasie tamtej rozmowy nie było zgody na nagrywanie. Jeżeli ktoś nagrał po kryjomu, to z moralnego punktu widzenia popełnił grzech, jeśli mówimy w kategorii kościelnej, lub etycznie dopuścił się zła. Ale druga sprawa to wykorzystanie tych nagrań przeciwko ludziom. Nie tylko ten, który nielegalnie nagrał, ale i ten, który upublicznia te nagrania, powoduje zło. Ale to wyłącznie moja opinia. Czy propozycja korupcyjna była? Ja też mogę powiedzieć, że pani napisała na kartce 1%. To jest trudne do udowodnienia. Tylko oni dwaj wiedzą, jak było. Tak więc do sytuacji bezpośrednio nie będę się odnosił, bo nie znam faktów. Jak je wyjaśnią, ustalą – wtedy można podejmować ocenę moralną, bo ona musi być oparta na prawdzie, a nie na domniemaniach.

A Amber Gold?

– Tu żyje się dobrze, spokojnie, nie ma konfliktów – Renata Szymkowska wymienia zalety mieszkania w Popowie-Parcelach. – Mieszkam z boku wsi, w części letniskowej. Działkę kupił mój mąż, który chciał być leśnikiem, a został fotoreporterem. Potem nabyliśmy dom kurpiowski, postawiliśmy na naszej działce. Ale mieszkaliśmy w Warszawie. W końcu jednak tu się przeprowadziliśmy.

W niedzielę wybrała się na mszę o godz. 11, prowadzi parafialną bibliotekę. W ostatnich wyborach samorządowych była w komisji wyborczej. Zgłosiło ją PiS. Jest członkiem tej partii. Czy między sobą w partii rozmawiają o tzw. aferze KNF? Nie. Ale wie, że ludzie o tym dyskutują. – Nie rozmawiałam nawet z Mariuszem Brykiem, który był naszym kandydatem na wójta. Dziś przed wyjściem do kościoła widziałam w telewizji program o tej sprawie – dorzuca. – Wie pani co, ja się nauczyłam jednego – jak słyszę te dyskusje w telewizji, to upewniam się jeszcze bardziej, że nie chcę ich oglądać. Uważam, że ludzie robią duży błąd, bo nie potrafią konkurować, zaraz prowadzą wojnę. Ja nie chcę nienawidzić drugiego człowieka. A dziś w telewizji słyszałam starą gadkę: a bo to, a bo tamto, afera Amber Gold to nic złego, a sprawa KNF to straszne. Tylko że na Amber Gold nikt nie zareagował, a tutaj ten pan od razu został wyrzucony. Uważam, że każda taka sprawa powinna być wyjaśniona i już. I jeśli ktoś sam się podaje do dymisji i zostaje zwolniony, to dobrze. Każda strona sceny politycznej powinna tak postępować.

Czy afera KNF przemawia do wyobraźni zwykłego człowieka? Czy to dobrze, że jeden bank może przejąć drugi „za złotówkę”? Szymkowska tego nie wie. – Z tego, co słyszę, to ta ustawa ma zabezpieczyć ludzi przed utratą oszczędności. Dzięki możliwości przejęcia bankrutującego banku przez inny bank pieniądze ludzi są bezpieczne. Ale ja nie prowadzę rozmów na temat dużej polityki, bo mi szkoda relacji międzyludzkich.

Może i żonę zabiorą?

W niedzielę po południu sołtys Kazimierz Mosak z Jackowa Dolnego umówił się w świetlicy. Budynek pachnie świeżością. Konieczne są jeszcze drobne poprawki instalacji, stąd to niedzielne spotkanie z fachowcami. Świetlicę zaczęli budować na wiosnę, z Unii dostali 300 tys. zł, resztę dołożyła gmina. Bo sołectwo ma tylko grosiki, na podtopienia. Trudno się dziwić, skoro tu ziemie liche, co najwyżej żyto, pszenżyto, owies i ziemniaki można uprawiać. Miejscowi z pracy na roli nie są w stanie się utrzymać, bo mają nieduże spłachetki. Na przykład sołtys ma zaledwie 4,5 ha, inni po 10. Większość ludzi dojeżdża do pracy do Warszawy albo nad Zalew Zegrzyński.

Czy Mosak słyszał o aferze KNF? Słyszał. Tu na siatkową antenę można i TVN, i Polsat złapać, więc ogląda się różne stacje. – Kto jest ciekawy, to ogląda i taką, i taką telewizję i porównuje – twierdzi sołtys. – Ale polityką to się za bardzo ludzie u nas nie zajmują, mówią, że ciągle jedno i to samo. Czy w domu między sobą rozmawiają? Na pewno. Czy do mnie przychodzą, żeby o jakichś aferach porozmawiać? Nie. Każdy ma swoje zdanie. Młodzież, myślę, doskonale rozumie, ale ze starszych niejeden nic nie pojmuje. Starsi to tylko ręką machają: co będzie, to będzie. To jedna afera, to druga… Co tu wieś teraz pomoże, kiedy bałagan w tych bankach powstał? Muszą między sobą dojść do porozumienia i jakoś tę sprawę wyjaśnić.

Mosak idzie za partią wiejską. – To jest proste – jak się na wsi mieszka, to trzeba popierać PSL – uważa. Czy ludzie w gminie boją się, że jak dziś bank zabiorą, to kiedyś mogą zabrać ziemię, którą im dała reforma rolna? – Nawet nikomu nic takiego do głowy nie przychodzi. Na razie… – zastrzega sołtys. – Teraz to może niejeden i oczy przeciera, że skoro z bankiem tak mogą zrobić, to kto wie… Może niedługo przyjdą i żonę zabiorą?

Przy stole nie mówimy o polityce

W Ośrodku Charytatywno-Szkoleniowym Caritas w Popowie-Letnisku świąteczny obiad: rosół, kurczak, surówka z kapusty i kompot. Przy stołach ponad setka ludzi, bo na weekend przyjechały aż trzy grupy z różnych stron. Modlili się, dyskutowali.

Barbara Polak w niedzielę ugotowała nie rosół, ale żur. Sama go ukwasiła, bo jak się prowadzi gospodarstwo agro-ekoturystyczne, to trzeba spełnić ponad 100 kryteriów, m.in. trzeba bazować na produktach miejscowych, własnoręcznie wyhodowanych, zakiszonych, wyciśniętych. Barbara Polak kiedyś była dziennikarką w Warszawie, ale 15 lat temu z mężem kupili działkę w Jackowie Dolnym i przeszło 100-letni dom z Wysokiego Mazowieckiego. Złożyli go, po latach dobudowali drugi. Kiedy przeszła na emeryturę, sprowadzili się tu z mężem i stworzyli dom pracy twórczej. Na plenery malarskie przyjeżdżali artyści nawet z Japonii. Po latach Polakowie zdecydowali się założyć gospodarstwo Dom nad Wierzbami. Właśnie nad, a nie pod, pewnie dlatego, że wierzby są na skraju działki, tam, gdzie teren opada w kierunku starorzecza Bugu.

Czy rozmawia z ludźmi o aferze KNF? Nie. Nawet z członkami PSL, choć wstąpiła do tej partii, jak kupiła hektar ziemi. – To świeża sprawa. Tu czas wolniej płynie, więc może jeszcze do ludzi nie dotarła ta informacja. Ani do mnie nie przyjechał nikt, kto chciałby ze mną o tym porozmawiać. Dziś jest tylko dwójka gości. Właściwie moi goście niekoniecznie chcą dyskutować o polityce. W złym guście jest takie tematy poruszać przy stole. Wydaje mi się, że tutejszych mieszkańców bardziej interesuje to, co dzieje się w gminie, w powiecie. Przeciętny mieszkaniec myśli o tym, co może dotyczyć jego rodziny, naszego środowiska. Co nie znaczy, że nie ma swojej opinii o sprawach, które dzieją się na wyższym szczeblu.

Barbara Polak uważa, że ludzie o wielkiej polityce dyskutują głównie w gronie rodzinnym, przy okazji jakichś uroczystości lub spotkań. – Wiem, że ludziom wiele rzeczy się nie podoba po trzech latach rządów PiS. Przekonują się, że 500+ to nie wszystko. Mówią: „Nie tak miało być”.

Fot. Łukasz Kalinowski/East News

Wydanie: 2018, 48/2018

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy